Asia:
Dzisiaj w pracy zadzwonił do mnie Mikołaj i zaprosił do siebie do baru, żeby się ,,rozerwać" po ciężkim tygodniu pracy. Zgodziłam się, nie miałam nic do stracenia, jednak nie przyszłoby mi na myśl to co się stało już na miejscu.
Godzina 18:00 bar Mikołaja
Asia:
Równo o 18:00 weszłam do baru Mikołaja i porostu wryło mnie w ziemię. Był tam też Szymon. Rozmawiał z Mikołajem. Białach widząc mnie szeroko się uśmiechnął. Ja nie kryjąc zdziwienia zapytałam:
- Szymon?... Co ty tutaj robisz?
- Asia?... Noo mnie Mikołaj zaprosił, żeby trochę odpocząć od pracy, a ty? Co tutaj robisz? - zapytał również zdziwiony - Mikołaj możesz nam to wyjaśnić? - zwróciłam się do Białacha który miał bardzo usatysfakcjonową minę
- Nie przypadkowo was tutaj ściągnąłem. Wiem jak jest aktualnie między wami i po prostu na to się nie da patrzeć! Macie sobie tutaj teraz wszystko wyjaśnić. Tylko spokojnie! - powiedział i wyszedł do innego pomieszczenia
- No to super... - westchnęłam i usiadłam na jednym z krzeseł. Szymon zrobił to samo
Przez kilka minut siedzieliśmy w ciszy nawet na siebie nie spoglądając, ale nagle Szymon przerwał tą martwą ciszę
- Asia... Bo ja... Ja chciałbym cię przeprosić - powiedział z taką czułością w głosie - Ale za co? W tych okolicznościach to ja powinnam cię błagać na kolanach o wybaczenie.
- Za to, że nie zobaczyłem jak cię krzywdze... Za to, że nie widziałem jak cierpisz przezemnie... Byłem totalnym idiotą...
- Szymon... To jest teraz nieważne. To ja zrobiłam najgłupszą rzecz w moim życiu. - spojrzałam się na Zielińskiego. Był wyraźnie przygnębiony.
- Aśka ja już tak nie potrafię po prostu. - Szymon był bliski płaczu, ale kontynuował
- Ja już tak nie potrafię żyć rozumiesz? Codziennie budzę się rano i żałuje, że nie ma cię obok mnie. Że nie ma nikogo kto od rana daje mi uśmiech i pozytywną energię na cały dzień. Tęsknię za tobą jak cholera i już nie potrafię tego dłużej ukrywać... - pojedyncza łezka spłynęła po jego policzku
- Szy... Szymon... - przyznam, że ja też byłam bliska rozklejenia się na amen. - Aśka ja cię kocham do cholery słyszysz?! I to się nie zmieni nigdy! Za dużo dla mnie znaczysz... Nie mógł bym tak po prostu o tobie zapomnieć.
Siedzieliśmy przy stole naprzeciwko siebie. Ja nie wiedząc co powiedzieć złapałam tylko rękę Szymona. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. I wtedy wszystko do mnie wróciło. Wszystkie te wspomnienia, czułe gesty, każdy uśmiech, każde spojrzenie. Rozkleiłam się na dobre. W zasadzie Szymek też.
Nie wytrzymałam, wstałam i podeszłam do Zielińskiego, ten również wstał i bez słowa rzuciłam mu się w ramiona. Ten tylko mocniej mnie do siebie przycisnął
- Kocham Cie... - szepnęliśmy prawie jednocześnie Odsunęłam się od Szymona. On połóżył rękę na moim policzku opierając łzy. Również chwyciłam go za tą rękę, a on spojrzał mi głęboko w oczy. Były takie... Smutne, bardzo smutne, nigdy nie widziałam, żeby Szymon aż tak płakał. Nawet wtedy kiedy okazało się, że Tymek to nie jego syn.
Zaczęliśmy się powoli do siebie zbliżać i stało się. Po ponad pół roku pocałowaliśmy się. Pocałunek był namiętny, wyrażający wszystkie nasze uczucia, które nie zgasły i nigdy nie zgasną. Kiedy się od siebie odkleiliśmy co było ciężkie, zobaczyłam za szybą od kuchni szczerzącego się jak małe dziecko Mikołaja, a później mocno wtuliłam się w Szymona. Tak mocno jakby ktoś miał mi go zabrać na zawsze. Był dla mnie poprostu wszystkim.
TADAAAAAM
puchatek_x jebany mój magiku poryczałam się przez To 😭🖤