Po dłuuugiej przerwie i gróźb Wiki ruszyłam swoją dupe, by wstawić jej zajebistego os
Szymon:
To już 6 miesiąc... 6 miesiąc od kiedy Asia jest w śpiączce... Jestem u niej codziennie najdłużej jak tylko mogę. Minęło tyle czasu, a ja cały czas wierzę, że wszystko może wrócić do normy.
Jednak ten dzień zapamiętam na długo. Bardzo długo.
Jak zwykle po służbie pojechałem do szpitala. Tak naprawdę każdy mnie tu zna. W końcu jestem tutaj codziennie od pół roku. Wszedłem do sali, wszystko wyglądało jak zwykle. Asia leżąca na szpitalnym łóżku przypięta jakimiś kablami. Pomimo tego, że jestem tu często za każdym razem uronię chociaż 1 łezkę. Dzisiaj było inaczej. Dzisiaj były urodziny Asi. Od roku planowałem niespodziankę na ten dzień, ale jednak jedna sytuacja musiała odwrócić całe moje życie do góry nogami. Poryczałem się jak małe dziecko. Podszedłem do Asi i usiadłem na krześle. Złapałem ją za rękę i zacząłem mówić:
- Asiu kochana... Dzisiaj masz urodziny, więc wszystkiego najlepszego, pomimo tego, że nie możesz spędzić tego dnia tak jakbyś chciała to wiem, że ty nawet w najgorszej sytuacji potrafisz znaleźć ziarenko tego dobrego.
Zamknąłem oczy i pozwoliłem łzom bezwładnie spływać po moich policzkach. Nagle, poczułem jakby ktoś uścisnął moją dłoń. Otworzyłem oczy jednak nikogo nie było ani nic. Kurde Szymon ty już jakieś zwidy masz chyba. Ale nie. Kilka sekund później znowu poczułem to uczucie. To była Asia. Moja kochana Asieńka. Nie mogłem wydusić z siebie słowa. To niewiarygodne! Uśmiechnąłem się i płacz smutku zamienił się w płacz szczęścia.
- Asiu... Proszę wracaj do nas. Wracaj do mnie... - mówiłem trzymając ją za rękę.
Odwróciłem na chwilę wzrok, a kiedy znowu spojrzałem na Asię to prawie spadłem z krzesła. Asia... Ona... Uśmiechała się do mnie... Patrzyła na mnie tymi swoimi ślicznymi oczkami...
- A... Asia?.... - zapytałem już kompletnie płacząc. Nie miałem zamiaru tego ukrywać
- Szymek... - powiedziała ledwo co słyszalnym głosem. Zobaczyłem, że zaszkliły jej się oczy.
- Aśka japierdole... - chwyciłem jej dłoń i przyłożyłem ją do swojego policzka.
Asia wydobyła rękę z mojego uścisku po czym połóżyła tą swoją delikatną rączkę na moim policzku...
W tym idealnym momencie wszedł lekarz. Jego oczy wyglądały jak piłki do ping-ponga. Był w takim samym szoku jak ja.
- Pani Joanno? - zapytał z ogromnym niedowierzaniem
- Tak to ja, we własnej osobie - powiedziała po cichu i się uśmiechnęła
Ona nawet w takiej sytuacji potrafi sobie zażartować. Za to ją kocham...
Lekarz powiedział, że muszą ją jak najszybciej zabrać na badania. Ja nie miałem nic do gadania w tej sprawie, więc wystraczyło tylko czekać.
Minęło może pół godziny i Asia znowu wróciła na salę.
- Szymek... Lekarz powiedział, że będę mogła zaniedługo stawiać pierwsze kroki - uśmiechnęła się czuło do mnie
Spojrzałem na nią i uśmiech sam pojawiał się na twarzy. Spędziłem cały wieczór opowiadając Asi o tym ile czasu minęło i co się działo przez ten czas.
Kiedy jej powiedziałem, że byłem przy niej codziennie porostu się popłakała. Kochane.
- W lepszy dzień chyba nie mogłam się obudzić - zaśmiała się
- Sama sobie zrobiłaś prezent - zaczęliśmy się śmiać.
Mijały tygodnie i miesiące, a ja dalej codziennie bywałem u Asi. Z dnia na dzień było coraz lepiej. Pomogłem jej nauczyć się chodzić. Asia jest naprawdę silna... Przez ten czas również bardzo się do siebie zbliżyliśmy.
Dzisiaj postanowiliśmy wyjść na spacer po podwórku szpitalnym. Niby szpitalny ogródek, ale naprawdę piękny.
Szliśmy trzymając się za ręce. Nic nie mówiąc. Nie potrzebne nam były słowa.
W końcu jednak Asia się odezwała
- Szymek... - odwróciła się w moją stronę
- Co się stało?
- Ja... Ja chciałabym ci bardzo podziękować za wszystko. Wiem, że słowa nic nie wynagrodzą, ale to jedyne co mogę zrobić w tej sytuacji. Dziękuję za to, że przez ten szmat czasu zawsze byłeś przy mnie. Czuwałeś i dotrzymywałeś towarzystwa. Nawet własny ojciec raczył się zjawić tylko 2 razy przez te pół roku. Jesteś dla mnie cholernie ważny naprawdę. Gdyby nie ty nie wiadomo co bym teraz robiła, gdzie bym teraz była. Jesteś takim moim aniołem stróżem - zaśmiała się cichutko
Poprostu dziękuję... - wzruszona, pocałowała mój policzek
Później kiedy się odsunęła byliśmy bardzo blisko siebie, patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Dotknąłem ręką jej drobnego policzka i stało się. Tak. Pocałowaliśmy się. To była najszczęśliwsza chwila w moim życiu, naprawdę. Pocałunek był... Był cudowny... Pełny miłości, zaufania i więzi. Więzi nie rozerwalnej nawet po tak dramatycznych wydarzeniach. Kiedy się od siebie odkleiliśmy Asia spojrzała się na mnie uśmiechając się szczerze po czym mocno się we mnie wtuliła. Była moim skarbem którego już nie pozwolę skrzywdzić.