Chapter 1: Freedom Isn't Free

838 69 23
                                    

Betty stała przed biurem FP Jones'a i próbowała pozbierać resztki zdrowego rozsądku. Mężczyzna poprosił ją o spotkanie i, do cholery jasnej, nie mogła się domyśleć, czego mógłby od niej chcieć. Nie widziała go z siedem lat, dostał bowiem olbrzymi majątek po którymś z członków rodziny, który pozwolił mu na rozpoczęcie franczyzy Whyte Wyrm, i z czasem zmusił do przeprowadzki do Nowego Jorku. Miał ich rozlokowanych 12 w całym kraju, co z łatwością zwiększyło mu sumę na koncie bankowym.

Przed przeprowadzką dosłownie był królem Riverdale; jedną półkę wyżej od króla Serpents'ów. Mimo że oddał ten tytuł jej byłemu, kiedy byli jeszcze nastolatkami, jednak z tego co słyszała, Jughead pojawiał się w miasteczku od czasu do czasu, żeby się przywitać i wyciągnąć kasę z jego funduszu powierniczego, by jakiś czas później, ponownie zniknąć. Nie miała zielonego pojęcia, dlaczego znikał i pojawiał się dosłownie znikąd, ale od zawsze chłopak marzył o podróżach i zapewne te pieniądze, które swoją drogą również się pojawiły nagle, były dobrą wymówką do realizacji jego marzeń. Nie mieszkał jednak ani w Riverdale, ani w Nowym Jorku plus minus pięć lat, i dziewczyna zaczęła się zastanawiać, dlaczego jeszcze nigdzie się nie ustatkował, tylko wciąż przenosił się z miejsca na miejsce.

W każdym razie, nie miało to znaczenia. Mężczyźni z rodziny Jones byli ważną częścią jej przeszłości i nigdy nie pozwalała do końca swoim myślom biec w ich kierunku, bo nawet teraz, lata później, bolało ją każde wspomnienie o Jugheadzie, a teraz jego ojciec poprosił ją o spotkanie, i mimo że chciała odmówić, gdzieś głęboko w środku wiedziała, że jeśliby którykolwiek z nich potrzebował jej pomocy, ona będzie im ją służyła. Taka właśnie była. Nie myślenie o nich podczas życia własnym życiem to jedno, a nie pokazanie się, gdy jej potrzebowali to drugie.

Wzięła głęboki oddech, wyprostowała plecy i zapukała do drzwi. Odpowiedź: Proszę wejść!, przyszła niemal natychmiast, więc uchyliła drzwi i weszła do środka. FP Jones z całą pewnością wiedział, jak urządzić się ze stylem. Jego wysoko położone biuro z zapierającym dech widokiem na miasto było przepełnione luksusem i pięknie urządzone.

„ Betty Cooper." Powiedział FP z uśmiechem, kiedy zerknął na nią znad papierów. Oparł się o oparcie fotela i wskazał jej dłonią wolne siedzenie przed jego biurkiem.Betty podeszła do wskazanego miejsca i usiadła, splatając swoje dłonie na kolanach i czekając, aż zacznie mówić.

„ Jak się masz?" Zapytał, przyglądając się jej twarzy. „ Wyglądasz świetnie, nie zmieniłaś się za bardzo."

„ Za to ty na pewno." Zaśmiała się cicho. „ Siedzisz trochę wyżej, niż kiedy ostatni raz cię widziałam."

„ No cóż." Wzruszył ramionami z uśmiechem na ustach. „ Kilka dolców przyniosło mi podziw od innych. Ale naprawdę, jak się miewasz?"

„ Wszystko u mnie w porządku, Panie Jones. Świetnie sobie radzę, ale jestem zaciekawiona, dlaczego poprosiłeś mnie o spotkanie po tych wszystkich latach." Powiedziała powoli.

„ Po pierwsze." Zaczął. „ Pozwól mi rozpocząć od zwykłego ' dziękuję' za przyjście. Myślałem, że po tylu latach się nie zgodzisz, ale naprawdę cieszę się, że przyszłaś, żeby chociaż mnie wysłuchać."Czekała, podczas gdy on rozmyślał nad tym, co chciał jej powiedzieć.

 Jej oczy przeniosły się na oprawione w ramki zdjęcia na biurku i jej wzrok padł na jedno z tych, na których znajdował się Jughead, uśmiechał się z nieznanego jej miejsca, wyglądało na jakieś tropiki. Miał szeroko rozpostarte ramiona, a za nim rozległy oszałamiający krajobraz, i wiatr rozwiewał mu włosy wokół twarzy. Wyglądał, jakby tam doskonale się wpasował. Dziki, pełen życia, stanowiący część natury.Przystojny, zresztą jak zawsze.

ShipwreckedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz