Zajęłam miejsce i usadowiłam się wygodnie. Za dwie minuty samolot miał wystartować. Od zawsze bałam się latać. Wsiadając do tej ogromnej stalowej maszyny, czułam, że sama odbieram sobie wolność, możliwość decydowania o swoim losie i bez skrupułów oddaję swoje życie obcemu człowiekowi prowadzącego tego kolosa.
Włożyłam słuchawki do uszu i wyjrzałam przez okno. Muzyka wprawiała mnie w stan zadumy. Słuchając jej widziałam przed oczami całe swoje życie. Tak, wiem. To dziwne, ale... cudowne.
Witam Państwa serdecznie! Jestem John Walker i będę dziś Waszym pilotem. Przewiduję udany i spokojny lot, więc proszę się zrelaksować i... Cóż, życzę miłej podróży.- zaśmiałam się pod nosem na słowa mężczyzny.
Obudził mnie głos starszej kobiety, która, jak się okazało, delikatnie potrząsała moim ramieniem. Zamrugałam kilkakrotnie, aby przyzwyczaić się do światła.
-Przepraszam, kochanieńka, czy to miejsce jest wolne?- przymrużyła oczy przyglądając mi się.
-Um... Wydaje mi się, że tak.- uśmiechnęłam się ciepło do siwej staruszki.- Proszę ,niech Pani siada.- powiedziałam zachęcająco.
-Oh, całe szczęście! Kompletnie nie orientuję się w topografii tego samolotu. Nie mam pojęcia, gdzie siedziałam wcześniej.- zachichotała.- Nie mogę się doczekać, kiedy znów stanę w mojej kochanej Hiszpanii. To słońce, to morze...- rozmarzyła się, aczkolwiek ja dokładnie znałam to uczucie.- Nie jestem Hiszpanką i bardzo tego żałuję, ale ubóstwiam ten kraj. Wracam tam po dwudziestu latach. Ach... nie przedstawiłam się, co za maniery. Nazywam się Meggie Smith, ale mów mi Meg. A ty skarbeńku, jak się nazywasz?- zaśmiałam się, ponieważ ta kobieta była tak pozytywną osobą, że ciężko byłoby mi powstrzymać radość.
-Jestem Lily, proszę pani.
-Moja droga... Po pierwsze Meg, mów do mnie Meg. A po drugie, co cię sprowadza do Hiszpanii, Lily?- spojrzałam w roześmiane oczka staruszki.
-Cóż...- zamyśliłam się.- Chyba ciągnie mnie do tego miejsca tak samo jak panią. W zasadzie jadę odwiedzić babcię.
-Sama? A twoi rodzice?- zdziwiła się.
-Mieli zbyt dużo na głowie.- odpowiedziałam szybko i odwróciłam wzrok.
-Podać coś?- zerknęłam w stronę znudzonej stewardessy.
-Um... Dla mnie kawa.- mruknęłam. Meg pokiwała tylko głową, że dziękuje.
Popijałam małymi łykami gorący napój, czując na sobie baczne spojrzenie staruszki.
Uwaga, uwaga! Zaraz lądujemy. Proszę zająć miejsca i zapiąć pasy.- głos pilota zadźwięczał w mojej głowie.
-W końcu!- moja towarzyszka krzyknęła uradowana.
Niedługo później stałam ze swoją walizką i żegnałam się z Meggie. Ostatni raz machałam jej na do widzenia i odwróciłam się w drugą stronę. Niestety nie zauważyłam, że ktoś idzie z naprzeciwka, przez co z impetem uderzyłam o czyiś tors. I prawdopodobnie nie byłoby tak źle, gdyby resztki mojej kawy nie znalazły się na białej koszuli wysokiego bruneta. Na moje oko miał może z dwadzieścia lat.
-Cholera.- przeklnęłam pod nosem. - Bardzo Pana przepraszam. Ja naprawdę... To przez przypadek. Hm... gdzieś tu powinnam mieć chusteczki. - ze wstydem na twarzy zaczęłam nerwowo przeglądać torebkę, mając nadzieję, że mężczyzna jest Hiszpanem, a ja nie robię z siebie jeszcze większej idiotki nawijając do niego w tym języku.
-W porządku. Nic się nie stało. - mruknął nieznajomy. Jednak ton jego głosu nie brzmiał, jakby było dobrze.- Spieszę się, więc do widzenia.- pospiesznie mnie wyminął.
CZYTASZ
To Wszystko
Historia CortaPróbowałam być silna. Nie wyszło. Próbowałam być nieosiągalna. Nie wyszło. Chciałam stworzyć ideał siebie. Nie wyszło. Nikt nie miał poznać mnie, mojej historii. Nikt nie miał wiedzieć kim jestem. Kim jestem naprawdę. To niestety też się nie udało. ...