Niespodzianka

12 0 0
                                    


Nadszedł ten dzień. Czułam się jakby zbliżały się święta. Mama przygotowała mi wyprasowaną sukienkę na krześle. Tata zapisał na kartce adres kliniki i dał ją szoferowi. Wszyscy czuliśmy, że coś się zmienia. Daisy przestaje być zamkniętą w wieży księżniczką. Obudziłam się o szóstej i przewracałam z boku na bok. Czułam wewnętrzną radość, że w końcu spotkam się z ludźmi po drugiej stronie muru. Punktualnie o 10 zeszłam na śniadanie, ale nie mogłam nic przełknąć. Miałam ściśnięty żołądek i strach w oczach. Joanna podchodziła co jakiś czas do stołu i uśmiechała się do mnie szeroko. Jej oczy były ciepłe i mądre. Wierzyłam w tą mądrość. Czułam, że mnie wspiera. O 13 wyjechaliśmy do miasta. Czułam się dziwnie. Wiedziałam, że to wszystko dla mojego dobra, ale chyba się bałam. 

Trasa do kliniki bardzo mi się dłużyła, przez ostatnie kilka lat wychodziłam najdalej przed dom. Mijaliśmy jeden zakręt, drugi. Mijaliśmy reklamę „złocistych , świeżo wypieczonych chipsów". Tak, nadal kocham chipsy. Nie mogłam się doczekać kiedy będziemy na miejscu. Wyobrażałam sobie co powie terapeuta. „Jesteś kompletnie zdrowa, wracaj do domu" albo „Zamkniemy cię w szpitalu psychiatrycznym" Wszystko dla mnie było albo białe albo czarne, nic pomiędzy. Pan James powitał mnie serdecznie w swoim gabinecie. Opowiadałam mu o dzieciństwie, chorobie i teraźniejszości. Trudno jest streścić 17 lat swojego życia. Zadał mi kilka zadań. Gdybym mogła cofnąć czas to co bym zrobiła? 

Odpowiedziałam, że chciałabym nie kupić niebieskiej, obcisłej sukienki, bo i tak jej nie noszę. Miałam powiedzieć z którym z rodziców lepiej się dogaduję. Wybór między deszczem a rynną. Przecież z żadnym z nich nie mam kontaktu. Terapeuta był trochę zdziwiony moimi lekceważącymi odpowiedziami. Uznał chyba, że jestem trochę bezczelna. Kij mu w oko. To on ma leczyć mnie, a nie ja jego. Zalecił mi dużo spacerów i coś co mnie zaskoczyło. Powiedział, że powinnam znaleźć sobie wolontariat, najlepiej ośrodek dla dzieci chorych, czy porzuconych. Dał mi nawet numer do jednego z nich. Na koniec powiedział, że nie jestem chora, lecz trochę zagubiona. Wychodząc, uderzyłam drzwiami w jakiegoś chłopaka. Krzyknął tylko „Uważaj" i mignął mi blond włosami.

DaisyWhere stories live. Discover now