~Rozdział 4~

412 25 3
                                    

Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Nie sądziłam, że treningi są aż tak męczące i wymagające... Po chwili leżenia i narzekania na moje życie w myślach podniosłam się z łóżka i skierowałam w stronę łazienki. Wzięłam zimny prysznic, który od razy postawił mnie na nogi. Ubrałam się i związałam włosy w kucyka. Zeszłam do kuchni, aby zrobić sobie herbatę po czym jak najszybciej wróciłam do siebie. Nie miałam ochoty żeby z kimkolwiek rozmawiać. Usiadłam przy biurku i zaczęłam studiować dni i godziny moich indywidualnych treningów. Najbliższy będzie... za 5 minut!? Zakrztusiłam się i od razu wyszłam z pokoju, nawet nie zamykając drzwi na klucz. Spóźnię się, spóźnię się, kurwa spóźnię się. Znowu będzie mi robił kazania na temat tego, że potem umrę za murami. Klnąc pod nosem zaczęłam biec. Po chwili stałam zdyszana przed Levi'em.

-Co ci tyle zajęło?

-Z-zagapiłam się i... dopiero przed chwilą zorientowałam się, że... mamy trening... -Próbowałam uspokoić oddech. Biegłam jak najszybciej mogłam żeby tylko się nie spóźnić.

-Miałem dziś na ciebie inne plany, ale widzę, że brak ci kondycji. Nie przeżyjesz będąc umierającą po przebiegnięciu dziesięciu metrów. Dwadzieścia kółek wokół pola treningowego. 

-Dwa...dzieścia... -Powiedziałam patrząc załamana w ziemię podczas, gdy czarnowłosy wsiadał na konia.

-No biegnij! Mam ci powtarzać wszystko jak dziecku?

-No już biegnę! Głupi krasnal...

-Dodatkowe dziesięć kółek i zastanowię się czy tyle ci wystarczy jako kara. Naucz się okazywać trochę szacunku swoim przełożonym. I jeszcze słowo a do wieczora nie przestaniesz biegać. -Wstrzymałam oddech, aby nie zacząć przeklinać, choć miałam na to w tym monecie wielką ochotę.-Poza tym jesteś niższa. - Chęć zrzucenia chłopaka z konia i wrócenia do pokoju była bardzo kusząca, lecz nie możliwa ze względu na to w jakiej sytuacji aktualnie się znajduję. Przez pierwsze siedem kółek trzymałam się całkiem nieźle. Przy ósmym i dziewiątym zaczynało mi brakować tchu. Kolejne trzy były jedną wielką katorgą. Zaczęłam zwalniać przez doskwierający mi ból brzucha. -Szybciej! Nie zatrzymuj się!

-Błagam cię, mogę chwilę odpocząć? Proszę! Ja nie daję rady! -W moich oczach pojawiły się łzy bólu. Czarnowłosy najwidoczniej to zauważył, bo po chwili ciszy zatrzymał konia.

-W porządku. Dopóki nie wrócę masz przerwę. -Zsiadł z konia i gdzieś odszedł. Od razu padłam na ziemię trzymając się za brzuch. Z moich ust cichutko posypała się wiązanka przekleństw. Z tego co liczyłam to zrobiłam dopiero dwanaście kółek. Nie mogę się poddać. Muszę przebiec jeszcze osiemnaście... Leżałam tak dopóki Levi nie wrócił. -Wstawaj. -Powiedział a ja wykonałam rozkaz. Nie mam sił na przeciwstawianie się. -Trzymaj, napij się. Nie możesz się odwodnić. -Wręczył mi butelkę zimnej wody. Delikatnie uśmiechnęłam się i zaczęłam pić. -Nie wypij wszystkiego to zostanie ci na potem. -Powiedział z powrotem wsiadając na konia. Dałam mu butelkę i znów zaczęłam biec. Przy dwudziestym czwartym okrążeniu zrobiłam sobie przerwę na napicie się i pobiegłam dalej. 

-Trzydzieści!!! -Krzyknęłam i upadłam na trawę, która na ten moment wydawała się bardzo miękka i wygodna. 

-Wstawaj. Jest już późno, a trawa jest wilgotna. Nie ma osoby, która się tobą zaopiekuje jeśli się przeziębisz. -Trącił mnie lekko butem w bok na znak, abym wstała. Westchnęłam i chwiejąc się stanęłam prosto, patrząc Levi'owi w oczy. -Pracuj ciężko [Imię]. Przypatrz się innym i zauważ to, jak bardzo się starają. Dają z siebie wszystko. Jesteś wolna. -Powiedział i odszedł. Powolnym krokiem skierowałam się do swojego pokoju. Lepiłam się od potu więc umyłam się, przebrałam i rzuciłam na łóżko zbyt zmęczona na zrobienie czegokolwiek. 


------------------------------------

Nawet nie wiecie ile czasu zajęło mi zastanawianie się ile tych okrążeń ma zrobić reader XD 


-BrokenAngel-

𝘔𝘢ł𝘺 𝘒𝘢𝘸𝘢ł𝘦𝘬 𝘕𝘪𝘦𝘣𝘢 | 𝘓𝘦𝘷𝘪 𝘹 𝘙𝘦𝘢𝘥𝘦𝘳Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz