Prolog

1K 32 29
                                    

Przeciągnęła się na łóżku, wiedząc co nastąpi za chwilę. Będzie musiała otworzyć oczy, a bardzo tego nie chciała. Ostatnia noc należała do tych z cyklu "do upadłego, albo wcale". Alice nie była przyzwyczajona, że ktoś potrafi dotrzymać jej kroku w piciu i imprezowaniu. Chociaż już dawno tego nie robiła.

Czasy szaleństw i wiecznej zabawy miała już kilka lat za sobą. Od czasu do czasu zdarzały jej się wyskoki, o których wolałaby zapomnieć. Jednak doprowadziło ją to wszystko do tego miejsca, gdzie jest teraz, więc niczego nie żałuje.

Przetarła oczy dłońmi, jak mała dziewczynka i przyjęła pozycję siedzącą. Czuła zapach kawy w powietrzu, a za oknem sypał pierwszy, listopadowy śnieg. Nienawidziła zimy. To najstraszniejszy okres w ciągu całego roku. Jeszcze, gdy była w Polsce, uważała, że nie powinno istnieć coś takiego jak zima i mrozy. Kojarzyły jej się z zatruciami tlenkiem węgla, pożarami z kominków czy brakiem ogrzewania. Nienawidziła marznąć.

Dziś nie myślała o tym. Była w cieplutkim domu, przytulnym łóżku swojego... Jakby to nazwać? Była u Matta. Od czasu jej wypadku na posterunku policji 21, miała mały problem z określeniem ich "związku". A może zaczęło się to dużo wcześniej. W momencie, gdy postanowiła zrezygnować z Matta, bo myślała, że będzie musiała wyjechać. Nie była w stanie określić, od kiedy nie jest pewna swoich uczuć, była za to pewna, że wiele od tamtego czasu się zmieniło.

Po pierwsze dostała Amerykańskie obywatelstwo, dzięki czemu mogła dalej pracować i żyć w tym pięknym kraju. Po drugie, dostałą drugie życie. Gdy już myślała, że nie ma ratunku z pomocą przyszedł Voight. Sierżant z wydziału wywiadowczego posterunku 21. Dał jej szansę na normalne życie i możliwość powrotu do zawodu. Po trzecie poznała kogoś, kto chyba zawrócił jej w głowie.

Mimo wszystko coś ciągnęło ją w stronę kapitana. Nie wiedziała czy to sentyment czy prawdziwe uczucie, ale miała czas, aby to sprawdzić.

Założyła na siebie koszulkę, którą Casey miał wczoraj ubraną w "Molly's". Pachniała wciąż jego perfumami. Nie pamięta do końca jak znalazła się w domu. Nic właściwie nie pamięta oprócz przebłysku, który przyprawia ją o uśmiech i czerwone policzki.


Wyszła z "Molly's" chwiejnym krokiem. Trzymała się przyjaciółki, Asi, dziewczyny zabalowały oblewając kolejny raz stały pobyt Alice w Stanach. Podjechała taksówka, gdy chciały do niej wejść zatrzymał je Casey.

- Dziewczyny, dokąd to? - zapytał, był trzeźwy i zamierzał odwieźć obie cało do domu. - Tam jest mój wóz. Odwiozę was.

Gdy była już w domu, od progu zaczęła zdejmować wszystkie ciuchy jakie miała na sobie, a nie było ich zbyt wiele. Szpilki, bluzka poleciały pierwsze. Matt zamknął drzwi i o mały włos nie dostał w twarz paskiem od spodni.

- Co ty robisz? - lekko rozbawiony zaczął zbierać jej rzeczy. - Alice...?

- Tak, Matty... - odpowiedziała patrząc na niego z przymrożonymi oczami, jakby prześwietlała jego wnętrze.

- Wiesz, że rozrzucasz po domu swoje ciuchy tylko po pijaku, a następnego dnia chodzisz i krzyczysz, kto robi taki bałagan? - Położył ubrania na stole. Alice nie zważała na jego komentarze i zaczęła rozpinać spodnie, co okazało się trudniejsze od rozbrojenia bomby. Bezradna opuściła ręce wzdłuż tułowia.

- Nie umiem - powiedziała. Dziś porobiła się bardziej niż zwykle, albo tak częste powtórki powodują jej stan. - Pomożesz mi, Matty...

- Pomogę, tylko nie mów do mnie Matty... - burknął pod nosem.

Podszedł do niej i złapał za guzik jeansów. Wtedy iskra między nimi przeskoczyła, spojrzeli sobie głęboko w oczy. Casey miał obiekcje, nie chciał wykorzystywać nietrzeźwej dziewczyny. Jednak ona sama powiedziała kiedyś "Jeśli będę pijana i będę się do ciebie przystawiać, nie krępuj się... nie będę zła o to." Tak, więc Matt miał zielone światło od Alice, ale nie lubił dziewczyny w takim stanie. Dlatego najpierw zabrał ją do łazienki. Zimny prysznic załatwił połowę sprawy.

- Znów to zrobiłeś! - warknęła na niego, stojąc pod prysznicem w samej bieliźnie. Woda spływała jej po głowie i plecach, a ona sama opierała się rękami o ścianę.

- Gdybyś tyle nie piła...

- O... daj sobie spokój. (Aut. Give it a break - kolejny zwrot, który uwielbiam w języku angielskim)

- Chciałbym... - zaśmiał się i podał dziewczynie ręcznik.

- Dlaczego ty choć raz nie stracisz kontroli i nie upijesz się? - była już prawie trzeźwa, więc zadanie takiego pytania nie było złośliwe, a bardziej wynikało z ciekawości.

- Bo lubię, a raczej nie lubię mieć kaca. - znów się zaśmiał, Alice wiedziała, że nie o to chodzi.

- Może ty nie potrafisz, albo nie chcesz być spontaniczny? - wycierała włosy, a Matt nie miał już ochoty o tym rozmawiać. - Hej! - zawołała za nim kiedy chciał wyjść z łazienki. - Nie zapomniałeś o czymś? - Casey, skonsternowany, nie wiedział o co jej chodzi, do momentu, gdy ich usta się złączyły. - Ooo, właśnie tego. - teraz ona się śmiała, a on był zaskoczony.

Była w salonie, poczuła pociągnięcie za rękę, a potem znalazła się w ramionach kapitana. Dotknęły go jej słowa, postanowił udowodnić jak bardzo spontaniczny jest Kapitan Matt Casey. Przywarł do niej ustami i całym ciałem, ani się obejrzała, niósł ją do swojej sypialni. Rzucił na łózko, co znów zaskoczyło Alice. Zdjął swoją koszulkę i wrócił do całowania, każdej części jej ciała osobno. Szczególnie upodobał sobie prawą stronę jej tułowia, to na niej znajdowała się prawie nie widoczna duża blizna. Doprowadził ją do stanu, jakiego jeszcze nie przeżyła. Drżała pod jego dotykiem i pieszczotami. Kiedy miała już dosyć otwarcie poprosiła, aby się z nią kochał.

To pamiętała z poprzedniego wieczoru. Reszta nie była istotna. Weszła do kuchni, w której nie było nikogo. Na blacie stał kubek z parującym czarnym napojem, oraz karteczka. "Musiałem wyjść dokończyć papierkową robotę. Mam nadzieję, że nie zaśpisz na zmianę. Ja cię nie będę bronił. :)"

- Słodkie. - powiedziała pod nosem upijając łyk kawy. Najbardziej słodkie w tym wszystkim było to, że Matt narysował uśmiechnięta minkę...

Zmianę zaczynała osiemnastej. Miała jeszcze sporo czasu, postanowiła zrobić małe porządki. Nie mogła uwierzyć, jak wielki bałagan potrafią zrobić dwie osoby w małym mieszkaniu. Wkładała poskładane ubrania do szuflad. Znalazła jeszcze jedna koszulkę CFD, szarą, jeszcze z dystynkcjami porucznika. Musiał ją mieć z sentymentu. Poskładaną włożyła do ostatniej szuflady. Coś czarnego przykuło jej uwagę. Małe pudełeczko, które jak tylko wzięła do ręki, spowodowało przyspieszenie jej serca.

To nie może być... albo... Myślałam, że żartuje! - sto tysięcy myśli przewijało się przez jej głowę, była pewna że nie powinna otwierać tego pudełeczka. Zrobiła to, a jej oczom ukazał się sporej wielkości kamień.



Prolog za nami.

Jak się podobał?

Na pewno tym, którzy kibicują Alicey (dziękuję clintashaa za nazwę ❤ ).

Kolejne części będą pojawiać się co tydzień. Tym razem pojedynczo.

Zawsze mam tak, że jak już coś napiszę, to chcę się tym z wami podzielić. Muszę to wyhamować, żeby wyrobić się z Specialami na najbliższe święta i nowy rok. :)

Nie zapomnijcie i tu o ⭐i komentarzach :)

Dziękuję za uwagę!

❤❤❤

Chicago Fire - Exchange Girl - Part 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz