Yoongi odsuwa od siebie napoczęty jogurt i odwraca głowę w stronę okna. Dzień za szybą nie różni się od tych, którymi żył przez ostatnie pół roku. Szare niebo jedynie w małym stopniu kontrastuje z białymi chmurami.
Wszystko wydaje się tak mdłe i nijakie, że Min zamyka zmęczone oczy. Wsłuchuje się w ciszę, jaką przerywają co chwila głośne kroki osób na korytarzu. Większość to pacjenci oddziału, którzy szurając butami, przechodzą z kąta w kąt, aby tylko uciec od swoich szpitalnych łóżek. Niektórzy z nich ciągną za sobą kroplówki na skrzypiących stojakach, jakich kółka rysują stare, podłogowe linoleum.
Słysząc nieprzyjemny pisk, Yoongi marszczy brwi i odruchowo zaciska pięść. Ból rozprzestrzenia się po wierzchu jego dłoni, przypominając chłopakowi o wbitym przez pielęgniarkę wenflonie. Min już kilka razy próbował wyrwać niechcianą igłę. Za każdym jednak razem zostawał przyłapany i pouczony, co wydawało mu się jeszcze bardziej uciążliwe, niż opatrunek.
— Tylko dziesięć minut. Czas na wizyty za chwilę się kończy — Głos pielęgniarki przebija się przez drewniane drzwi sali, informując Yoongiego o odwiedzinach kolejnego, niechcianego gościa. Zapewne jednego z reporterów, jacy do tej pory przewinęli się przez szpital wiele razy.
Z rodziny odwiedzała go tylko siostra. Skandal był wystarczającym upokorzeniem, aby pozostali członkowie postanowili zerwać kontakt i zapomnieć. O nim i o tym, że na świecie istnieje coś takiego jak wybaczenie, błędy, czy jakiekolwiek współczucie.
Słysząc przekręcaną gałkę, chłopak otwiera oczy i usta. Chce po raz kolejny wykrzyczeć "nic wam nie powiem", "obiecała pani", "oni mnie nie znają".
To się jednak nie dzieje, ponieważ stoi przed nim Park Jimin. Znienawidzony, lecz boleśnie kochany Park Jimin.
Jest ubrany inaczej niż zwykle. Jego twarz jest inna niż zwykle — sina. Bez wyrazu. Ciemne oczy patrzą beznamiętnie na bladą cerę Mina, który unosi się na przedramionach. Jedyną rzeczą, jaka naprawdę przykuwa uwagę Yoongiego jest głębokie, czerwone rozcięcie przy lewym kąciku ust oraz wielki krwiak niedaleko nosa. Siniak wydaje się fioletowym jeziorem łez, jakie opuściły jego oczy.
Yoongi milczy, pozwalając chłopakowi podejść do łóżka.
— Wiem, że miałem nie przychodzić — zaczyna cicho Jimin, łapiąc za chłodną poręcz łóżka. — Nie chcesz mnie słuchać. Ani mnie, ani wyjaśnień.
— To prawda.
— Musisz tylko wiedzieć, Yoongi, że wyrzuty sumienia nie dają mi spać. Myślę o tobie, o tamtej nocy. Martwię się o twoje zdrowie — Yoongi krzywi się na dźwięk tak wielu kłamstw, w które jeszcze kiedyś by uwierzył. — Byłem głupi. Tyle razy już ci to mówiłem, a dalej wydaje mi, że nie przeprosiłem cię wystarczająco.
— Boli? — Yoongi wskazuje palcem na swój policzek. Nie chce dłużej słuchać wywodów Jimina, które ten prawił mu przy pierwszej wizycie. Teraz wydają mu się zbędne.
— Tak — Jimin staje tyłem do okna, przez co jego twarz kryje się w cieniu. — Nie chcesz wiedzieć, kto mnie tak urządził?
— Wiem kto.
Park przestaje się poruszać, a jego szczęka staje się jeszcze ostrzejsza.
— Podoba ci się efekt końcowy?
— Nie. I nigdy nie pochwalę czynu tej osoby.
— Mówisz o niej, jakbyś jej nie znał. Ten fan najwyraźniej sporo się dowiedział.
— On nic nie wie. Wymierzył własną sprawiedliwość.
— Ale wydajesz się zadowolony.
— Wyjdź, jeśli masz pieprzyć cokolwiek.
— Jeśli wyjdę, to już nie wrócę, Yoongi. Zostawię cię.
— Zrobiłeś to w już hotelu.
Wyszedłeś przez główny hol. Minąłeś bez słowa obsługę. Zatrzasnąłeś drzwi taksówki i rozerwałeś serce, które ledwo bije po tobie.
CZYTASZ
~ our soulmates are drunk ~ yoonkook
FanfictionPisane we współpracy z @jamiehhurt Losy Jungkooka i Yoongiego splatają się podczas jednego z wieczorów, jaki oboje spędzają w pewnym klubie nocnym. Daegu nie śpi, a wraz z nim uczucia Jeona, który zafascynowany osobą Mina postanawia za wszelką cenę...