7. Nie powinieneś tyle palić

339 31 13
                                    

Na pewno przez jakiś czas będę miał spokój, ale potem? Co będzie potem?

Po tym całym zdarzeniu, które miało miejsce dosłownie pięć minut temu zacząłem żałować.

Żałować i to poważnie.

Nigdy wcześniej się tak nie zachowałem. Popłakałem się dobrze wiedząc, że w każdej chwili może wejść do pokoju, poprosiłem o pomoc chłopaka, którego nie znam nawet dnia! Co się ze mną dzieje?

Brakuje jeszcze tego żeby Stella wygadała. Chociaż nie obchodzi mnie zdanie innych to jednak nie wiem jak zareaguje Erik i Luke. Mimo wszystko mam tutaj tylko ich.

Naprawdę nie wiem co mam o tym myśleć. I jeszcze ten jego tekst że będzie trzeba jeszcze trochę udawać. Chyba go coś kurwa pojebało.

Nie byłem nigdy w żadnym związku. Dziewczyny leciały na mnie nawet mnie nie znając, co uważam za dość dziwne. Jak można zakochać się w kimś nie gadając z nim nawet? Dobra zauroczenie jeszcze, ale miłość? W dzisiejszych czasach mało kto wie co tak naprawdę oznacza to słowo...

i to uczucie.

Sam nawet nie wiem co oznacza. Jestem co do tego dość sceptycznie nastawiony, bo nigdy do nikogo nie poczułem czegoś takiego.

Czegoś co by mnie do tej osoby ciągnęło. Coś, że chciałbym ją poznać bliżej, bardziej. Wiedzieć o niej więcej, być zazdrosnym, że ktoś z nią rozmawia. Po prostu...

Jedyną zazdrość jaką czułem to, to że niektórzy mają rodziny. Tylko tego mi cholernie brakowało. Poczuć się tak jak inni. Obchodzić święta z rodziną. Jeść wspólne obiady. Najgorsze jest to, że wiem co zostało mi odebrane. Jakby zginęli, gdybym był mały, to nie zaznałbym ich miłości i nie wiedział co tracę.

Straciłem ich będąc dziesięcioletnim dzieciakiem.

Usiadłem na wielkim metalowym stole do tenisa, który znajdował się na dworze.

Nawet nie chciało mi się wracać do pokoju. Jak tylko pomyślałem, że mam spojrzeć mu w twarz to nie czułem się za dobrze.

Przychodzi sobie taki nowy i odwala takie akcje...

Co jest z nim nie tak?!

Ughhh irytujące...

Położyłem się plecami na owy stół i spojrzałem w górę. Na niebie było widać pojedyńcze gwiazdy. Były piękne. Niczym małe sopelki lodu, tak pięknie odznaczające się na tym bujnym ciemnym niebie.

Ciekawe co bym teraz robił, gdyby mnie tu nie było. Gdybym uciekł? Nie żebym wcześniej o tym nie myślał...

Tylko po co uciekać? Nie mam gdzie iść i do kogo. Tutaj mam chociaż swój pokój i ukochany parapet.

Zresztą jak będę miał 18 to wychodzę, będę już pełnoletni, więc znajdę jakąś pracę i będę miał co robić.

Dziwne? Hmm Philips też myślał, że kłamie. Wiele osób tutaj mówi coś, tylko żeby się skąd wyrwać, dlatego też mi nie uwierzył, ale nie mógł bez powodu zabronić mi wyjścia i skorzystania z przepustki. Niestety, gdy tu trafiłem I tak nie mogłem wychodzić. Bowiem przepustki dostaje się od 16 roku życia. Wcześniej nie, bo jak to mówi Philips "nie wiadomo co takiemu dzieciakowi może wpaść do głowy" tymbardziej będąc samym.

Oczywiście były przypadki, gdy ktoś uciekał. Pewnie zadajecie sobie pytanie i co wtedy? Jak go/ją znaleźć?

Mianowicie na czas opuszczania internatu, każdemu bez wyjątku zakładane są opaski. Czy to na rękę, czy na nogę, ważne żeby była. Jest to sprawdzane dwa razy, także nie ma szans, że np. Opiekun zapomniał założyć opaskę. Czy da się ją ściągnąć? No trochę słabo. Próbowałem tak dla jaj, żeby zobaczyć, bo wtedy jeszcze nie wiedziałem, że jak ktoś jakimś cudem z siebie ją ściągnie, rozerwie (co wskazywałoby że jest hulkiem) to automatycznie włącza się jakieś coś i wtedy to już problem.

Krótko mówiąc przejebane.

Co jeśli ktoś próbuje uciec lub rozerwać ową opaskę?

Zawieszenie na dwa miesiące bez przepustek, albo na dłuższy okres (zależy od osoby) / siedzenie po lekcjach / dodatkowe zajęcia / w najgorszych przypadkach piwnica

Po "podróżach" opiekunowie zawsze sprawdzają opaski czy nie są uszkodzone w sesnie czy ktoś nie próbował czasem się z niej uwolnić, bowiem wtedy są stosowane powyższe "kary". Bo jeszcze nikomu nie udało się ich rozerwać.

Ja osobiście noszę ją na ręce, pod rękawem bluzy (tam jest najmniej widoczna)

Ludzie myślą, że jestem tutaj z powodu mojego zachowania. Próby samobójczej i tak dalej. Nikt jednak nie wie, oprócz Philipsa, że nie mam rodziny.

Że straciłem ich i moje rodzeństwo w wypadku...

Wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów. Wziąłem jednego i chwytając za zapalniczkę zapaliłem go.

Zaciągnąłem się chyba jak jeszcze nigdy. Leżąc i wgapiając wzrok w gwiazdy paliłem.

Gdyby nie było tak zimno, to może byłoby lepiej, ale narzekać nie będę.

Mam fajeczki i jest zajebiscie....

Przymknąłem oczy nadal delektując się dymem papierosowym.

- Nie powinieneś tyle palić - usłyszałem trochę niewyraźnie znany mi głos.

- Co ty wiesz co ja powinienem - mruknąłem nie otwierając oczu.

- Może nie wiele, ale napewno to, że mógłbyś przystopować - powiedział.

- Tylko po co? - odpowiedziałem gasząc fajkę.

- Bo szkodzi - powiedział bardziej słyszalny głos.

- Wiem - odparłem - jak wiele innych rzeczy w dzisiejszym świecie - dodałem po chwili otwierając oczy i wracając do pozycji siedzącej,ale nadal siedziałem do niego tyłem.

- To co zaszło... - zaczął jakoś niepewnie - nie powinno się zdarzyć - dokończył jakby z wahamien.

- Wiesz... - odwróciłem się do niego przodem. Siedział na drugiej części stołu patrząc wprost w moje fałszywe oczy - to był mój pierwszy pocałunek - powiedziałem nie tracąc kontaktu wzrokowego.

Pierwsza reakcja? Trudna do odczytania, ale już zdążyłem zauważyć, że jest trudny w odczytaniu. Pewnie też dużo przeszedł, ale co mnie to?

Co mnie obchodzi jakiś nieznznany chłopak?

- Taa domyśliłem się - mruknął.

Aż tak źle? Uhh nieźle

- Powinien przebiegać inaczej - dałem mu mówić, chyba tylko dlatego, że naprawdę wewnętrznie byłem ciekawy co powie - i raczej z inną osobą - mówiąc to odwrócił wzrok.

- No cóż...- powiedziałam zeskakując że stołu - czasu już nie cofniemy. Tak czy inaczej nie zamierzam tego kontynuować - dodałem i wsadzając ręce do kieszeni bluzy spojrzałem na niego ostatni raz.

Mam wene! Już biorę się za pisanie kolejnego ^^ 21.11.2019 godzina 19.39

Cały mój Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz