30

67 5 0
                                    

- Mam prośbę, spotkajmy się dzisiaj - powiedziałem. 
- Coś się stało?
- Nie, znaczy tak. Marcelina pomóż!
- Dawid.. Co się stało?
- Opowiem ci później, spotkajmy się u ciebie o piętnastej.
- Dobrze - powiedziała - Muszę kończyć, cześć.

Marcelina to moja kuzynka, jest psychologiem. Ma dwadzieścia cztery lata i jest żonata. Od dziecka mi pomaga. Jak byliśmy mali często spędzaliśmy razem czas, ona mnie zawsze pocieszała i lubiła się bawić moimi autkami. Zostać psychologiem chciała od dziesiątego roku życia i jej się udało, tylko jej ufam, bo wiem, że nic nikomu nie powie. To dzięki niej wyszedłem z tego wszystkiego.. To dzięki niej poradziłem sobie ze stratą Izy i Olgi, a teraz nie wiem co mam robić..

- Dawid? Czemu nie idziesz do szkoły? - spytał ojciec.
- Umówiłem się z Marceliną - powiedziałem szorstko, chyba za szorstko. Nic mi przecież nie zrobił - Sorry, mam zły dzień.
- Dobrze. Pozdrów Marcelinę - uśmiechnął się delikatnie.
- Tato?
- Tak?
- Dziękuję, że zawsze stoisz za mną murem..
- Robię to, bo cię kocham - odparł i podszedł do mnie - Znam twoje humorki. Nie boję się ciebie i wiem, że jesteś bardzo wrażliwym chłopakiem, a teraz ogarnij dom i nie spóźnij się na to spotkanie.
- Jasne - przytuliłem się do niego.

Od zawsze był ze mną! Nawet wtedy co tak bardzo go olewałem przez swoje nastoletnie humorki.. On leżał w szpitalu, a ja szlajałem się po mieście i miałem go w dupie.. Żałuję tego i to bardzo:

- Twój tata może zginąć, nie rozumiesz tego?! - krzyknęła Marcelina.
- Mam go gdzieś! On mnie zostawia, bo sobie chorobę wymyślił. Ma mnie gdzieś, więc ja go też!!
- Jakim ty jesteś głąbem! To twój tata, bez niego byłbyś nikim!
- Po co mi taki ojciec!? I tak za chwilę go nie będzie, lepiej się nie przywiązywać!
- Kretynie albo się w tej chwili ogarniesz albo dzwonię po..
- Nie kończ. Już wychodzę - powiedziałem spokojnie i wyszedłem ze szpitala.
Wyciągnąłem z kieszeni telefon i zadzwoniłem do Oskara:
- Siema.
- No wreszcie! Jedziemy?
- A jak? - zaśmiałem się - Gdzie tym razem?
- Oj uwierz, nie będziesz żałował.
- Koło Danki
- Jak zawsze! Cześć!
Pobiegłem w stronę bloku Danki, akurat stała przed nim i paliła papierosa.
- Cześć Dawid - powiedziała jak zawsze czarująco.
- Witaj ślicznotko - uśmiechnąłem się lekko.
- Wybieracie się gdzieś?
- Wpadasz?
- Odpowiedź jest chyba oczywista - rzuciła peta na ziemię i przygniotła go swoim wysokim obcasem - Za ile będzie Oski?
- Się okaże..
Danka Markiewicz ~ poznaliśmy ją raz w klubie. Piękna i bardzo silna dziewczyna. Zawsze mocno pomalowana i w bardzo odważne ciuchy ubrana. Nie była w moim typie, ale co tam? Dziewczyna to dziewczyna.
- Jestem! - usłyszeliśmy krzyk z drugiej strony - Danka? Jak dawno się nie widzieliśmy - uśmiechnął się łobuzersko Oskar.
- Kretyn - prychnęła - Wsiadajcie.
Dźwięk otwierania jej ( rodziców ) samochodu.
- Od kiedy masz prawo jazdy? - spytał Oskar.
- Od wtedy co znalazłam przyjaciółkę co podrabia dokumenty - wzruszyła ramionami i wsiadła na miejsce kierowcy.
- Nie zabijesz nas? - spytałem.
- Nie, spokojnie. Izka uczyła mnie jeździć.
- Kto to Izka?
- Moja kumpela z podstawówki, ale za grzeczna jest. Nie polubilibyście jej, sama ją ledwo znoszę..
- Współczuję - powiedział Oskar.
Gdy dotarliśmy na miejsce, zadzwoniła do mnie Marcela.
- Twój tata za dwadzieścia minut zaczyna operację, masz szansę powiedzieć mu..
- Marcela! Mam cię gdzieś! I starego też!

Następny jutro 💜

Variety [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz