Strata zmienia, niekoniecznie na lepsze... || Miniaturka

4.6K 122 33
                                    




Jesteś przyjacielem, ponieważ jesteś węzłem, który łączy, lecz nie zniewala.

Przyjacielem, ponieważ jesteś podmuchem, który uspokaja, lecz nie usypia.

Przyjacielem, ponieważ jesteś bratem, który upomina, lecz nie upokarza.

Przyjacielem, ponieważ jesteś wzrokiem, który patrzy, lecz nie osądza.

Przyjacielem, ponieważ jesteś ręką, która prowadzi, lecz nie ciągnie na siłę.

Przyjacielem, ponieważ jesteś oazą, która pokrzepia, lecz nie zatrzymuje.

Przyjacielem, ponieważ jesteś sercem, które kocha, lecz nie zmusza.

Przyjacielem, ponieważ jesteś czułością, która chroni, lecz nie upokarza.

______________________

Szła dostojnym krokiem w stronę Śmiertelnego Nokturnu. Czarne niczym smoła szaty powiewały na wietrze. Ludzie widząc kto się do nich zbliża uciekali gdzie pieprz rośnie. Gdy się pojawiała wszelkie rozmowy cichły. Sprawiała, że się jej bali. Nie ważne czy szlama, półkrwi lub arystokrata. U niej nie było podziału. Była tylko chorobliwa żądza zemsty. Czarodzieje unikali jej wzroku, czarnych jak węgiel tęczówek w których kryło się szaleństwo. Po mimo, iż Lord Voldemort zginął, w świecie czarodziei nie zapanował spokój, którego tak wyczekiwali.
Po niej nikt nie spodziewał się tak diametralnej przemiany. A to wszystko ich wina. To oni zawinili, skazując się na taki los. Zasłużyli.

Omiotła wzrokiem tłum ludzi, jej spojrzenie wyrażało istną pogardę. Ludzie kulili się na jej widok, chcąc sprawić by ich nie zobaczyła. Chcąc się ukryć, a co najważniejsze przeżyć.

Weszła do mieszkania, wzdychając cicho. Minęło już pięć lat. Pięć lat terroru, do którego ona sama się przyczyniła. Nie żałowała. Zasłużyli na to co ich teraz spotyka.

***

Otworzyła bramę, która wydała z siebie piskliwy dźwięk. Przemierzała to miejsce jakby znała je na pamięć, bo znała. Przychodziła tu co dzień, podążając zawsze tą samą ścieżką.

Nagle się zatrzymała.

Stanęła przed pierwszym nagrobkiem.

Teodor Nott
ur. dn. 25 VI 1981r.,
zm. dn. 2 V 1998r.
Żył 17 lat.

" Trzeba wielu lat by znaleźć przyjaciela, wystarczy chwila by go stracić."

Pierwsza łza spłynęła dziewczynie po policzku. To był jej przyjaciel, a chodź wiedzieli po, której stronie był, nie powstrzymało ich to przed zabiciem go z zimną krwią.

Wciąż przed oczami miała jego martwą twarz, która nie wyrażała absolutnie nic. Wciąż widziała go śmiejącego się w najlepsze. Może różniło ich wiele, domy, charaktery, to i tak znaleźli nić porozumienia. To on jej pomógł, gdy było jej ciężko. Nie przyjaciele, a on. Osoba po której nigdy by się tego nie spodziewała, wyciągnęła w jej stronę pomocną dłoń. To Teo przekonał resztę do jej osoby. Nigdy nie zapomni jak oddanym był przyjacielem, jak dobrym słuchaczem. Tak bardzo go jej brakowało.

***

Siedziała w najmniej odwiedzanym i najciemniejszym miejscu w bibliotece. Cicho płakała, a szloch wstrząsał jej drobnym ciałem. Nie radziła sobie. Nie dawała rady. Przyjaciele... kolejny szloch wydobył się z jej ust. To nie byli przyjaciele. Była im jedynie potrzebna do zadań domowych. Tyle dla nich znaczyła. Zwłaszcza dla rudego Weasley'a. Przyjaźń złotej trójki to było dla wszystkich coś oczywistego. Ale to były tylko pozory. Gra. Może Harry i Ron się przyjaźnili, ale ona była na doczepkę. Piąte koło u wozu. Ron okazał się palantem, bił ją, wykorzystywał, poniżał, a ona nie mogła nic zrobić. Przecież musiała udawać. Co dzień tuszować skutki pobić. Udawać szczęśliwą, choć już dawno załamała się psychicznie. Chwilę wolności znajdowała jedynie w bibliotece. Chowała się i dopiero tu pozwalała sobie na łzy. Łzy bólu, cierpienia i bezsilności. Poddała się już dawno.

Miniaturki Dramione by Ruby RosierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz