Leżał gdzieś na Pradze chyba, zamglone spojrzenie i roztrzęsiony umysł nie pozwalały mu tego stwierdzić na pewno. Ale co go to teraz obchodziło? Strzelał na oślep czasami celował, byle nie w swoich, adrenalina, rzeź, trupy, krew za wolność! A teraz leżał w kępie jakiś kwiatków w czyimś pooranym granatem ogródku i chyba umierał. Nietrzeźwo szarpnął się na bok, spojrzał i roześmiał szaleńczo widząc goździki. Po chwili chichot zmienił się w charkot. László pomyślał o Marii, czy cierpiała tak jak on, czy gorzej? A może już zniknęła z tego świata? Zniknęła tak jak Eli, jak ojciec (choć tego nie żałował) jak anyuka... Coś go ciągnęło za nogawkę - pies chyba, ktoś krzyknął, ktoś złapał za barki. Stracił przytomność
![](https://img.wattpad.com/cover/206891056-288-k590569.jpg)
YOU ARE READING
Goździki kwitną w sierpniu.
Fanfiction- Zobaczysz, do tych goździków to cie jeszcze przekonam. - Widzę, że znawca goździków mi się trafił, przyjmuję wyzwanie. Czasem na świecie dzieję się tak ze spotykasz tą jedna osobę i choćby bomby waliły ci się na głowę ty i tak nie możesz o niej z...