23 października 1956 godz 16:43

32 2 0
                                    

Część liczącej setki tysięcy uczestników demonstracji, pomaszerowała pod parlament, większość udała się pod rozgłośnię węgierskiego radia, pokazując listę żądań, którą radio miało ogłosić.  Jednak zamiast poparcia, z budynku radiostacji wycelowano do ludzi czarne gardziele karabinów. 

László się to nie podobało i to bardzo, ledwie zaczęli, a już pierwsze zakrwawione ofiary  zwalały się na bruk. przez chwilę wydawało mu się, że ktoś go wołał, ale wśród świszczących z jednej i drugiej strony kul uznał, że się przesłyszał. Bo kto mógł go wołać? Go, samego z demonstrantami przeciw ZSRR?

- László! Ty goździkofilu myślałam, że dawno wykitowałeś! - nie przesłyszał się.
- O Boże... - myślał, że zniknęła. Naprawdę tak myślał, a jednak te oczy pełne wiary przeżyją wszystko...
- Wystarczy Maria, ale miło mi - dziewczyna - teraz już kobieta - podtrzymała zataczającego się na nich rannego i uśmiechnęła się do László - a moglibyśmy tak kiedyś na spokojnie? W kawiarni może...
- Z tobą? Zawsze i wszędzie - i wydawało się, że wszystko może pójść już tylko lepiej, sam patrzył, jak betonowy Stalin rozbija się o plac. Widział radość, widział nadzieję, a potem zmartwiał, gdy zauważył czerwona flagę z młotem i sierpem. Jego symbol nienawiści.


Goździki kwitną w sierpniu.Where stories live. Discover now