Rozdział 1 Moja

11.9K 361 122
                                    


Choć był środek nocy, główna ulica starego miasta tętniła życiem. Knajpy pękały w szwach od ludzi szukających rozweselenia w ponury, październikowy wieczór. W jednym z lokali, przy długim barze, siedziały dwie młode kobiety. Otaczał je gwarny tłum, a przed nimi stał rządek kolorowych szotów. Bawiły się na tyle dobrze, że nie przeszkadzał im ani ogłuszający hałas, ani nawet blat lepiący się od rozlanych drinków.

W pewnym momencie jeden z mocno pijanych imprezowiczów zaczepił o sięgające do pasa włosy starszej z dziewczyn i boleśnie ją szarpnął.

— Aua! Uważaj pan! — syknęła, ratując kasztanowe pukle przed zerwaniem.

Mężczyzna nie od razu zrozumiał powód tej napaści. Potrzebował chwili, aby pojąć, co właśnie zaszło. Wtem skłonił się nisko.

— Przepłaszam, madmułasel— wybełkotał i wytoczył się z lokalu.

— Jaśniepan — skwitowała, śmiejąc się z całej sytuacji. — To co? Strzemiennego — dodała i uniosła jeden z dwóch ostatnich pełnych kieliszków.

— Owszem, mademoiselle — przytaknęła jej towarzyszka, biorąc drugi kieliszek.

Długowłosa parsknęła śmiechem, po czym obie stuknęły się szkłem i wychyliły duszkiem kolorową wodę ognistą.

— Dobra, siostra, jeszcze siusiu i lecimy — postanowiła, odrzucając loki do tyłu.

Pociągnęła towarzyszkę w stronę toalety, w której głównie powygłupiały się przed lustrem. Wyszły z łazienki, ochlapując się kropelkami wody pozostałymi na dłoniach, wzięły z wieszaka swoje okrycia i opuściły bar. Na zewnątrz od razu uderzył w nie zimny, wilgotny podmuch wiatru.

— Brrr... — wzdrygnęła się młodsza, wkładając na siebie kremowy płaszczyk.

— No co ty, jest idealnie! — zaśmiała się starsza, rozpostarła ramiona i pozwoliła, aby omiótł ją napierający zewsząd chłód.

— Diana, jesteś nienormalna. Ubierz się, bo zachorujesz.

— Już, już — odpowiedziała i narzuciła na siebie czarną, skórzaną kurtkę.

Gdy ją zapięła, ruszyły wzdłuż brukowanej ulicy, rozświetlonej ozdobnymi latarniami i neonami wiszącymi nad wejściami do barów i pubów. Powoli mijały stare, ale zadbane kamienice z bogato zdobionymi elewacjami, a pchający je wiatr szeleścił kolorowymi liśćmi małych drzew posadzonych przy chodniku. W miarę jak odchodziły od centrum starego miasta, muzyka za ich plecami powoli cichła i mijały na swej drodze coraz mniej ludzi.

— Chodź skrótem — rzuciła nagle młodsza z sióstr i zaczęła ciągnąć starszą w stronę ciemnej alejki.

Diana dała się poprowadzić w podejrzaną uliczkę. Jednak po kilku krokach gwałtownie przystanęła, ponieważ zauważyła, że jeden z jej butów się rozwiązał.

— Czekaj, Lenka! Muszę zawiązać sznurówkę — sapnęła, kucając na jednej nodze, a drugą wyciągając nieco do przodu.

— Będę szła powoli — odrzekła siostra lekko nieprzytomnym głosem i bez pośpiechu, bujając się na boki, ruszyła przed siebie.

— Czehaj, nie zostawiaj mie, bo mie tu zgwałco— zaprotestowała Diana udawanym pijackim głosikiem, jednocześnie walcząc z długimi sznurówkami swoich ciemnobrązowych botków.

W chwili gdy kończyła sznurowanie butów, usłyszała krzyk Leny, który sprawił, że przeszedł ją chłodny dreszcz. Niemal od razu wytrzeźwiała. Zerwała się na równe nogi, a w jej oczach błysnął strach.

Samotny Wilk - WYDANA!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz