rozdział 2~ spotkanie

21 4 0
                                    

Samantha Ilungan okazała się być moim odzwiercieleniem. Po francuskim siedziałyśmy obok siebie również na informatyce, polskim, WOS-ie oraz matematyce. Wszystkie lekcje przegadałyśmy zamiast robić notatki i dostałyśmy dwie uwagi o wartości -2. Jakoś specjalnie się tym nie przejmowałyśmy i na matematyce rozmyślałyśmy o spotkaniu po szkole: "a co powiesz na małe spotkanko w kafejce po lekcjach?"- zapytała niepewnie Samantha. "no jasne!"- odpowiedziałam podekstytowanym głosem. Samantha zapytała mnie gdzie się w takim razie umawiamy. Odpowiedziałam jej, że znam taką starą kawiarnię niedaleko szkoły. Kiedyś często tam chodziłam z dziadkiem. On zawsze mi pomagał i mnie wysłuchiwał, podczas gdy rodzice się kłócili w domu. Dziewczyna uznała, że to świetny pomysł i gdy zadzwonił dzwonek, pospiesznie wybiegłyśmy z sali matematycznej, aby zabrać potrzebne książki i nakrycie wierzchnie z szafki. Wpisałam kod: 8765. Nie działał. Ha-ha Camila, bardzo śmieszne- krzyknęłam do koleżanki. Dziewczyna wpisała mi prawidłowy kod: 8764. Serio?- zapytałam śmiejącym się głosem. Cami wybuchła śmiechem. Do mojej torby spakowałam książki i zeszyt. Ubrałam skórzaną kurtkę i zamknęłam szafkę. Przyszłam do Samanthy i pospieszyłam ją. "Okej, okej. Już idę. Co mieliśmy zadane?"- zapytała Sam. Odpowiedziałam jej, że historię i matematykę. Spakowała potrzebne rzeczy do plecaka, a kurtkę owinęła wokół pasa. Gdy chciałyśmy wyjść ze szkoły zadzwonił dzwonek. Co?! Siedziałyśmy tu aż dwadzieścia minut?!- pomyślałam. Nie wiedzieć czemu, dostałyśmy głupawki i gdy wyszłyśmy ze szkoły, co chwilę wybuchałyśmy śmiechem. Zatrzymała nas straż gminna i kazała dmuchnąć w alkomat. Chyba pomyśleli, że jesteśmy pijane, a widać po nas że jesteśmy niepełnoletnie. Oczywiście, że alkomat pokazał 0.0. Wypuścili nas i udałyśmy się trochę osłupione, ale jednocześnie nadal rozbawione w stronę kawiarni. Naszym oczom ukazała się prostokątna tabliczka przyczepiona do białego słupa. Była napisana na niej nazwa ulicy, którą właśnie opuszczałyśmy- School Street. Zaczęłyśmy się śmiać z "ST"- był to zboczony skrót, który wymyślili nasi koledzy z klasy. Kilkadziesiąt metrów dalej ujrzałyśmy z daleka budynek z wielkim, czerwonym logiem Pop's. Podczas dążenia do celu, weszłyśmy jeszcze do dwóch sklepów obuwniczych i trzech z ubraniami. Samantha również weszła do elektronicznego, po prezent dla bratańca w postaci zegarka. Z tego co się dowiedziałam to ma na imię Oskar. Chłopiec obchodzi ósme urodziny.  Kupiłam skarpetki i powiedziałam Sam, żeby mu je dała jako prezent ode mnie. Po jakichś pół godziny, byłyśmy w końcu w kawiarence. Weszłyśmy do niej tanecznym krokiem, ponieważ usłyszałyśmy naszą ukochaną piosenkę- "I'll be there for you. Usiadłyśmy na jednej z czerwonych kanap i zawołałyśmy Agathę- to moja zaprzyjaźniona kelnerka.  Agatha zdziwiona, że po takim długim czasie znów się pojawiłam, ugościła mnie w swych ramionach, a później zapytała co chcemy zamówić. Samantha jak to Samantha swym szarmanckim głosem zapytała kelnerkę czy możemy prosić o menu. Ah, tak, przepraszam!- odpowiedziała roztrzepanym głosem Aga. Może i Sam sprawia czasem wrażenie złośliwej i chamskiej, ale potrafi być miła i dobrze wychowana. Ja zamówiłam shake waniliowy i wegetariańskiego burgera, a moja towarzyszka- Pizze Pepperoni, frytki i Coca-Colę. Fujka! Jak można jeść mięso?- zapytałam zbulwersowanym głosem koleżankę. A jak można nie- odpowiedziała Samantha i zaczęłyśmy się śmiać. "Cii"- przerwała mi Sam- "słyszysz to?" "Ale co?"- spytałam. "No ten znajomy śmiech jakby.."- nie zdążyła dokończyć, gdy krzyknęłam "Ell, podbijaj do nas". Ellizabeth się tylko odwróciła, po czym wróciła do rozmowy z, jeśli mnie wzrok nie myli, Allison. Krzyknęłam więc jeszcze raz aby dla żartu narobić jej obciachu: "Elluniu wiem, że mnie widzisz skarbie!". Zignorowała to i wzięła do ręki telefon. Najpewniej pisała z Camilą, jak zawsze. Gdy skończyłam tę dziecinadę, podszedł do nas Denis- szef kawiarni i chciał nas wygonić z miejsca, ale Agatha powiedziała mu, że jesteśmy z nią. Mężczyzna stwierdził, że w takim wypadku nie ma sensu nas wyganiać, ale my podziękowałyśmy Agathcie i opuściłyśmy budynek.











Później poprawię trochę ten rozdział, ale BitchNastyyy nalegała już na następny. Buziaki :*















~ nigdy nie jest za późno ~Where stories live. Discover now