PROLOG

503 23 4
                                    

Pewnego słonecznego dnia, wśród kwitnących Surmi szedł chłopak ubrany na czarno.Sprawiał wrażenie spokojnego i beztroskiego, ludzie mijali go i nie zwracali uwagi. Nikt nie mógł dostrzec jego smutku, który był w nim ukryty. Miał czarne gęste włosy oraz najpiękniejsze oczy na świecie, kobaltowe, które miały jedną skaze a mianowicie widoczną w nich rozpacz oraz bezradność. Był bardzo nieufny w stosunku do świata, przerażał go, dlatego starał się być niewidoczny. Miał jeszcze jedną cechę, którą uważał za coś okropnego, bowiem był gejem. Nienawidził w sobie tego, dlatego ukrywał to przed rodziną,światem i próbował ukryć przed samym sobą. Pomimo wyobcowania posiadał pasję, która dawała mu szczęście i spokój a konkretnie łucznictwo. Te kilka chwil sam na sam, podczas których znów był tym samym wesołym chłopakiem bez trosk i zmartwień.Zapominał wtedy, że ma dość całego świata, siebie. Naciągał cięciwe, celował w tarczę i po prostu był szczęśliwy. Nikt nie wymagał od niego ciągłej perfekcji, nikt nie krytykował, lecz gdy wracał do domu, z powrotem był swoją smutną wersją.

Przechodził właśnie przez park, usiadł na ławce i patrzył. Na co ? Na chłopca, który grał z swoim ojcem w piłkę. Na to jak się śmieje, na jego oczy pełne zachwytu. Nagle poczuł ukłucie w okolicy lewego płuca, była to zazdrość. Nigdy nie miał dobrych kontaktów z ojcem, ich rozmowy kończyły się kłótniami, dlatego przestał się do niego odzywać. Ojciec chciał zrobić z niego prawnika, który po jego przejściu na emeryturę przejąłby jego kancelarię. Była jeszcze matka, która w większości czasu bywała w pracy, nie miał jej za to za złe bowiem miała ona ważną rolę a mianowicie ratowała ludzkie życia. Pomimo tej całej nienawiści do świata, chłopak nie mógł patrzeć na ludzką krzywdę. Był wrażliwy i empatyczny,przez co łatwo można było go zranić. Miał jeszcze rodzeństwo,które bardzo kochał. Ośmioletniego brata Maxa. Nosił on okulary,miał czarne włosy i jak na swój wiek był niski, lecz był bardzo inteligentny. Miał też siedemnastoletnią siostrę Isabelle i Jace,który był w wieku Izzy. Nie byli oni bliźniakami, ponieważ chłopak w wieku dziesięciu lat został adoptowany. Isabelle była kopią swojego brata, czarne włosy, wysokie kości policzkowe i pełne usta, lecz jedyną rzeczą która ich różniła były oczy, jej czarne niczym noc. Mimo ich podobnego wyglądu tylko to ich łączyło.Isabelle była pewna siebie, śmiała oraz pełna życia, w porównaniu do swojego starszego brata. Z kolei Jace był blondynem o złotych oczach. Był dobrze zbudowany oraz tak jak Izzy dumny oraz próżny. Jego rodzeństwo było jego najlepszymi i jedynymi przyjaciółmi chłopaka. Uważał on, że nie potrzebuje nikogo innego. Wmawiał sobie, że tak jest dobrze, ale w środku czuł, że brakuje mu tej jedynej osoby, która go zrozumie, pokocha miłością romantyczną.

Siedząc tak na ławce,miał czas aby pomyśleć i zwolnić. Był już po egzaminie, ponieważ był już lipiec. Miał jeszcze godzinę zanim jego ojciec pójdzie do pracy, więc postanowił wybrać się na kawę. Ruszył w stronę budki, gdy poczuł jak coś plączę się między jego nogami, spojrzał w dół i zobaczył kota, mało tego, kota na smyczy i to brokatowej smyczy. Nagle obok usłyszał niski głos, który sprawił że poczuł dreszcz wzdłuż całego ciała.

-Prezesie, zostaw pana-rzekł nieznajomy. Chłopak obrócił się w stronę głosu i zamarł.Patrzył właśnie w najpiękniejsze oczy jakie widział w życiu.Złoto-zielone, lekko skośne oczy niczym kocie wpatrywały się w niego z równie dużym zachwytem. Obrócił wzrok i zarumienił się.Próbował uwolnić się ze smyczy.

-Bardzo przepraszam za niego, Prezes Miau bywa złośliwy, już panu pomagam- rzekł oraz schylił się aby uwolnić nogi chłopakowi, gdy już to zrobił wyprostował się oraz spojrzał na niego- Jestem Magnus a ty skarbie?- zapytał. Na te słowa chłopak poczerwieniał, co dawało uroczy efekt.

-Aa-lec- odpowiedział i spojrzał na Magnusa, miał on niezwykłą urodę. Oliwkowa cera,która dodawała mu egzotyki oraz czarne postawione do góry włosy z mieniącymi się drobinkami. Ubrany był w czarne obcisłe spodnie oraz białą koszulę w złote gwiazdy. Na szyi miał zawieszone kilka wisiorków. I w dodatku te hipnotyzujące oczy, dodatkowo podkreślone czarną kredką co wzmacniało efekt kocich oczu. Wyglądał jak cud, na te spostrzeżenie Alec odwrócił wzrok.

-Alec to skrót, prawda?Od Aleksandra- bardziej stwierdził niż zapytał Magnus.

-Tak, ale nie lubię gdy się tak do mnie mówi, wolę Alec.- rzekł.

-Ja uważam, że jest niezwykłe, pasuje do ciebie.- rzekł Magnus.

-Dz-ziękuję- wyjąkał Alec, a potem zarumienił się. Magnus patrzył na niego z fascynacją czego nie mógł chłopak zobaczyć przez odwrócony wzrok.-Prze-epraszam ale muszę już iść, spieszę się.

-Czekaj- powiedział kociooki, wyciągnął z kieszeni wizytówkę jakiejś firmy oraz długopis. Odwrócił kartkę i zapisał ciąg dziewięciu cyfr oraz wręczył niebieskookiemu- Proszę to mój numer, zadzwoń umówimy się na kawę.- powiedział i ruszył dalej z kotem na smyczy.

Alec spojrzał na kartkę a potem na oddalającym się mężczyźnie. Wrzucił ją do kieszeni poszedł do domu.  


*Witam to moje pierwsze opowiadanie, liczę na słowa krytyki . Rozdziały powinny pojawiać się raz tygodniu, lecz pierwszy rozdział powinien pojawić się wcześniej.  

Pewnego słonecznego dnia... II MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz