Rozdział IV

235 18 0
                                    

Alec wybierał się do pracy. Musiał porozmawiać z szefową czy może wyjść wcześniej. Powinien powiedzieć to szybciej, ale zaślepiony wydarzeniami ostatnich dni nie miał głowy o tym myśleć. A teraz modlił się w duchu żeby Pani Teresa się zgodziła. Świat oszalał Alexander Lightwood chciał iść na imprezę, ba nawet się denerwował, że nie zdąży na nią. Oczywiście tłumaczył to sobie obietnicą jaką złożył. Prawda była inna, chciał tam być bo był tam Magnus. Chłopak ze snów, dla niego potrafił przebywać kilka godzin z obcymi ludźmi otoczony głośną muzyką.

Drzwi otworzyły się szeroko, towarzyszył przy tym dzwoneczek. Właścicielka stała za ladą. Na widok chłopaka uśmiechnęła się szeroko. Alec odwdzięczył się jej tym samym. Kobieta od początku traktowała go jak rodzinę. Lightwood był trochę tym skrępowany, ale po czasie przywykł do tego.

-Dzień dobry. Zanim zacznę pracę mam pytanie.- zaczął niepewnie.- Czy mogę dziś wcześniej skończyć tak o 18. Wiem, że powinienem powiedzieć wcześniej, ale jestem taki nieogarnięty.- podrapał się po karku zakłopotany.

-Alec spokojnie, możesz. Lepiej by było żebyś szybciej powiedział, ale nie mam tego ci za złe.- odpowiedziała spokojnie kobieta.- Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale ja też byłam młoda.- powiedziała i się zaśmiała. Lightwood delikatnie się uśmiechnął. Złota kobieta.- pomyślał.

-Dziękuję, oczywiście odpracuje te godziny.

-Później o tym porozmawiamy, a teraz idź się przebrać.

Alec poszedł w stronę zaplecza gdzie trzymał fartuch. Założył go i zabrał się do pracy. Klientów nie było za dużo.

Po dwóch godzinach do kawiarni przybyła znajoma osoba.

-Hej Alec!.- krzyknęła wesoło Izzy.- A więc to tutaj mój ukochany braciszek pracuje.

-Izzy, co tutaj robisz. Nie mówiłaś, że wpadniesz.

-To już siostra nie może odwiedzić brata w pracy?- zapytała dziewczyna. Alec spojrzał na nią. Miała na sobie letnią przewiewną błękitna sukienkę w kwiaty. Włosy miała rozpuszczone. Makijaż był delikatny. Wyglądała niewinnie i na to stwierdzenie Alec prychnął w myślach.

-Izzy do brzegu, mam pracę. Wiem, że to nie jest twoją intencją. Wyjaśnij mi szybko, bo widzę już nowych klientów.- powiedział chłopak. Do kafejki weszło starsze małżeństwo. Alec ich kojarzył, przychodzili minimum trzy razy w tygodniu. Kobieta zawsze zamawiała zwykłą kawę, bez cukru natomiast mężczyzna herbatę owocową.- Czekaj zaraz przyjdę.

Lightwood podszedł do pary przyjąć zamówienie. Isabelle usiadła na stołku obok blatu i cierpliwie czekała na brata.

-No siostra gadaj.- rzekł niebieskooki. W między czasie zaczął realizować zamówienie.

-To zaraz, najpierw kawa. Najlepiej z czekoladą i jakieś ciasto. Macie kokosowe ?- zapytała mrugając rzęsami.

-Mamy.- westchnął. Zaniósł zamówienie klientom. Po chwili podał ciasto siostrze i kawę. Na widok dużego kawałka słodkości oczy Isabelle powiększyły się w zachwycie. Od razu odcięła kawałek i posmakowała. Zamruczała z zadowolenia. Alec obserwował ją z rozbawieniem.

-Przyszłam bo dziś impreza Magnusa. Dzwonił do mnie i poprosił żebym dopilnowała twojego przebrania.- zaczęła

-Co, skąd miał twój numer.- powiedział szybko Alec zanim ugryzł się w język. W jego głosie było wyczuwalne rozdrażnienie. W środku czuł dziwne ukłucie... zazdrości.

-Spokojnie Alec, dzwonił w twojej sprawie. Nie masz co się martwić, nie zabiorę ci go.- powiedziała wyraźnie rozbawiona. Na jej słowa Alec głośno prychnął.- Tak więc gdy wrócisz już z pracy na twoim łóżku leży w strój. Masz go założyć rozumiesz ?

Pewnego słonecznego dnia... II MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz