Rozdział III

244 19 0
                                    

Od ostatniej rozmowy minęły niecałe trzy dni. Dziś Alec znów miał się widzieć z Magnusem. Gdy skończył pracę, udał się na obiad do knajpki, którą często odwiedzał z rodzeństwem. Zamówił makaron ze szpinakiem i czekał na danie.

Wyświetlacz telefonu rozjaśnił się z powodu przychodzącego połączenia. Alec spojrzał na niego i zobaczył kontakt Magnusa. Wziął telefon do ręki i odebrał.

-Halo- powiedział niepewnie.

-Cześć Alexandrze. Mam nadzieję, że pamiętasz o naszym spotkaniu o 14?.- spytał śpiewnie Bane.

-Tak, w Columbus Circle ?- zapytał dla pewności Alec.

-Zgadza się, chciałem się upewnić czy pamiętasz. Wiem, że zawracam ci głowę i że masz leps...-rzekł zakłopotany Magnus, lecz Lightwood mu szybko przerwał.

-Nie, oczywiście że chcę ci pomóc.Nie zawracasz mi głowy. - powiedział szybko Alec. Wraz z końcem wypowiedzi jego głos stopniowo cichł.

-Cieszę się, do zobaczenia aniele. -powiedział wesoło Bane i rozłączył się.

Alec siedział wpatrzony w telefon. Nie mógł doczekać się spotkania. Po zjedzonym posiłku, udał się na miejsce spotkania.

____

Było po czternastej, gdy Alec dojechał na miejsce. Przed centrum handlowym czekał na niego Magnus. Szara koszula idealnie opinała jego klatkę piersiową, a długie, smukłe nogi były podkreślone przez bordowe spodnie. Alecowi zaschło w gardle na ten widok. Bane prezentował się perfekcyjnie, zresztą tak jak na ich wszystkich spotkaniach.

-Przepraszam za spóźnienie, to przez korki.- powiedział Alec zawstydzony. Miał nadzieję, że Magnus niema mu za złe. Spojrzał na niego niepewnie szukając urazy ale nic takiego nie znalazł.

-Nic się nie stało. Idziemy ?-odpowiedział Magnus z uśmiechem. Poszli w stronę wejścia. Bane szedł blisko niego, co jakiś czas stykając ich ramiona ze sobą. Gdy to się działo Alec rumienił się. Dawno nie był z kimś innym niż swoje rodzeństwo tak blisko.

Zatrzymali się przed sklepem z ozdobami. W pomieszczeniu znajdowały się różnego rodzaju konfetti, lampki oraz inne przedmioty. Nad sufitem powieszonych było mnóstwo balonów. Alec zwrócił uwagę na tęczowego jednorożca,który pod różnym kątem zmieniał barwę. Tak jak Magnus błyszczał anielskim blaskiem.

-Piękny, szkoda, że nie pasuje do mojej wizji.- powiedział zawiedziony Magnus.- Ale wrócę po niego.

-Czego szukamy?- zapytał Alec. Chciał jak najlepiej pomóc kociookiemu. Przechadzali się właśnie wśród masek karnawałowych. Jedna wpadła mu w oko. W kolorze brudnego srebra. Miała cztery ostre rogi i dwa prosto zakończone. Na środku czoła znajdowały się fioletowy kamień w kształcie deltoidu. Na twarzy wzór przypominał kościotrupa. Wziął ją do ręki, obok niego stanął Magnus.

-Lich.- powiedział Magnus. Alec spojrzał na niego nie rozumiejąc słów.- Słucham?- zapytał Lightwood.

-To maska licha, do twoich czarnych włosów by pasowała.- powiedział.

-Ale nie tego mieliśmy szukać?.- Alec miał nadzieję, że na imprezę nie będzie trzeba się ubrać.

-Nie mówiłem ci? Na imprezę trzeba przyjść w kostiumie jakiegoś magicznego stworzenia.- powiedział niewinnie mrugając oczami.

-Przebrać?- powtórzył głucho Alec. Od początku nie pasowała mu perspektywa tego przyjęcia. Nie lubił imprez a w szczególności, na których obowiązkowy był strój. Spojrzał na Magnusa zmęczonym wzrokiem, ten widząc spojrzenie dodał.

Pewnego słonecznego dnia... II MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz