Rozdział VI

210 24 2
                                    


*Magnus po kłótni z Aleciem*


Delikatny wiatr rozwiewał ułożoną fryzurę Magnusa. Czerwone pasemko opadło na czoło, chłopak nerwowym gestem poprawił włosy. Szedł pewnym krokiem w stronę małej kawiarni. Otworzył szeroko drzwi, użył do tego wiele siły. Drewno odbiło się od ściany, robiąc przy tym niebotyczny hałas. Wszystkie oczy skierowały się na jego sylwetkę. Jednak Magnus nic sobie z tego nie robił. Przemierzał pomieszczenie, aż dotarł do stolika gdzie siedziała Cat.

Blondynka z granatowymi oczami. Jej twarz zdobiły piegi, a usta pomalowane były na bordowo. Miała na sobie atramentową sukienkę w małe gwiazdki. Była atrakcyjna, wiele mężczyzn interesowało się nią. Mimo to, Magnus nigdy tak o niej nie myślał. Oczywiście wiedział, że jest piękną kobietą, ale nie interesowała go seksualnie. Znali się od podstawówki, byli dla siebie niemal jak rodzeństwo. Widząc go, uśmiechnęła się szeroko, lecz po chwili jej wyraz twarzy się zmienił.

-Co się stało? Wyglądasz jak wściekły szop pracz.- zapytała zaniepokojona. Magnus miał ten charakterystyczny wyraz twarzy. Zrezygnowanie, żal i złość. Niewiele osób może doprowadzić go do takiego stanu.

-Szop pracz jest uroczy, nawet wtedy kiedy chce roznieść świat.- mruknął w odpowiedzi. Usiadł na przeciwko przyjaciółki. Obok od razu pojawiła się kelnerka. Po złożeniu zamówienia, Cat ponownie spytała.

-Powtórzę.Co się stało ?

-Pokłóciłem się.

Cat podniosła brew, Czyli jednak, Raphael albo Rangor.

-Który kretyn?- westchnęła z zrezygnowaniem. Zawsze to samo. Kłótnia między chłopakami, a następnie cisza. Jak w starym małżeństwie. Na koniec zgoda i wszyscy zapominają. Zazwyczaj trwało kilka dni, lecz dzisiaj Magnus wydawał się bardziej przygnębiony. W tym czasie usłyszałaby monolog obelg i bluzg. Ale teraz był wycofany i zmartwiony. To musi być coś innego.

-Nie znasz. Znaczy znasz, ale nie osobiście.- Catarina zamrugała zdziwiona. Nie znam, ale znam. Nagle doznała olśnienia. Od kilku dni, Magnus opowiada z ogromnym entuzjazmem o jednej osobie. Cat nie poznała go, bo niestety nie mogła przyjść na imprezę.

-Alec.- powiedziała krótko. Zaobserwowała napięcie mięśni przyjaciela i nerwowe przegryzienie wargi. Bingo.

-Tak, chodzi o Alexandra.- głos miał cichy. To też do niego nie pasowało.

-Co zrobiłeś? - zapytała prosto z mostu. Była pewna, że to Magnus zawinił. Może nie było to solidarne, no ale to był Bane! Jego nazwisko sieje spustoszenie, a co dopiero osoba.

-Dlaczego myślisz, że to ja ? To Alec na mnie naskoczył, ja nic nie zrobiłem. - odpowiedział z wyrzutem w głosie. Dlaczego od razu Cat myślała, że to jego wina. Był miły, przywitał się grzecznie. Zaproponował rozmowę, a to niebieskooki zaczął na niego się wydzierać. To nie było w porządku.

-Naskoczył? Tak nagle?- dziewczyna była zdziwiona. Od dobrych dwóch tygodni, Magnus rozwodził się nad pięknem Alexandra. Zewnętrznym, jak i wewnętrznym. Opowiadał jej, jaki jest wyjątkowy, spokojny i miły. A w tym momencie mówi, że to Alec zawinił.

-Jak szedłem do kawiarni, spotkałem go w parku. Siedział na ławce. Postanowiłem się z nim przywitać, ale kiedy do niego podszedłem zauważyłem, że jest nieswój. Dlatego zaproponowałem rozmowę a on odpowiedział z gniewem, że potrzebuje spokoju. I to, że ja nie mam zmartwień, nie przejmuje się nikim i niczym. Chciałem tylko porozmawiać, nic więcej. A on zmieszał mnie z błotem. Wiem to niepierwszy raz kiedy ktoś coś takiego do mnie mówi. Jednak on od początku wydawał się taki przeuroczy i czuły.- rzekł z smutkiem. Nie powinny słowa Aleca tak na niego wpłynąć, ale wciąż na wspomnienie tego wydarzenia, czuł nieznośne ukłucie w klatce piersiowej.

Pewnego słonecznego dnia... II MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz