Rozdział 1

39 0 0
                                    


Clay Jensen trzymał żyletkę jak Hannah Baker w dniu, w którym popełniła samobójstwo, podcinając sobie żyły w wannie. Clay nie chciał tego zrobić aż do dziś, kiedy koszmary powróciły, kiedy jego życie stało się jednym wielkim kłamstwem, ponieważ pragnął uratować wszystkich, a nikt nie wiedział, że on sam potrzebuje pomocy.
Clay Jensen widział to, czego nie widzieli inni. Martwych przyjaciół i wrogów. Nie widział tylko jednego prawdy czającej się za fasadą kłamstw. Teraz ją ujrzał, ponieważ pragnął śmierci. To była jedyna sensowna rzecz, jaką zamierzał uczynić w swoim życiu.
Pustka. Bezradność. Strach. Lęk. Ból. Codzienność, która nas zabija, ale musimy żyć. Tego wymaga od nas system. System, który powoli nas zabija, który sami stworzyliśmy.
Przyłożył żyletkę do nadgarstka i przycisnął, czując pod skórą nerwy, dające mu do zrozumienia, że to boli. Lekkie nacięcie. Odrobina krwi. Jak ciąć mocno, żeby to miało sens, a nie blizny? Żeby nie bolało, a przynosiło ulgę? Nie potrafił tego zrobić. Pewnie jeszcze rok temu rozpłakałby się, czyniąc to, ale będąc tu i teraz nie czuł nic konkretnego tylko nienawiść do siebie, że jest taki żałosny. Odłożył żyletkę na miejsce, chowając ją między stronami swojej ulubionej książki. Tam nikt nie będzie szukał. Czuł się bezpiecznie, że ma to narzędzie i nikt o nim nie wie, z drugiej strony bał się, że mu się nie uda i będzie zmuszony, aby wegetować tu do starości, której nigdy nie chciał, ani nie zamierzał dożyć. Położył się na łóżku, przyciągając nogi do piersi i zasnął zrezygnowany, mając nadzieję, że więcej już się nie obudzi. Obudził się. Bez snów. Bez życia. Bez jakiejkolwiek nadziei. Stwarzał pozory bezpiecznej normalności. Wstanie rano. Skorzystanie z toalety. Ubranie się do szkoły. Zjedzenie śniadania. Powiedzenie rodzicom, że wszystko gra i lekki uśmiech. Był w tym naprawdę świetny. W emocjonalnym oszukiwaniu siebie i przede wszystkim innych. Nic trudnego. Parę kłamstw. Kilka uśmiechów.

- Bądź przed siedemnastą w domu. - Mówi mama, nie chcąc, aby Clay znowu gdzieś się szlajał, jeżdżąc rowerem po okolicy. Ostatnio miał drobny wypadek. Nic dziwnego, że się niepokoi. Powiedział, że to gałąź. Uderzył się w gałąź, rozcinając łuk brwiowy. Co za idiota. Pozory normalności są wskazane, jeśli chcesz żyć lepiej niż za kratami psychiatryka w Waverly Hills. W domu możesz robić, co chcesz, nikt nie patrzy na Ciebie. Nie obserwuje. Możesz wyjść na podwórko, kiedy chcesz. Pójść do sklepu. Może czujesz się jak w klatce, ale prawdziwe więzienie to te, kiedy srasz, a oni zaglądają przez drzwi. Gdy się kąpiesz, a pielęgniarz obserwuje twoje nagie ciało, jakbyś miał zamiar powiesić się na prysznicu z gołym penisem na wierzchu. Zero prywatności tylko, dlatego że chcesz się zabić, a oni Ci nie pozwalają, bo to ich praca a Ciebie mają w dupie. Bo przecież to tylko ich praca! Mruży oczy w świetle dnia, słońce oślepia go na kilka sekund. Patrzy na wejście do szkoły, już dawno po dzwonku co on tu robił? Już dawno powinien być w sali. Dlaczego się spóźnił? Wtedy słyszy szept Hannah Baker.

- A wystarczyło ciąć mocniej. Nie byłoby Cię tu. - Na pewno rok temu poczułby dreszcze przebiegający mu po karku. Teraz? Teraz czuł jedynie obojętność.
- A już myślałem, że jestem sam. - Odpowiada martwej dziewczynie, której nie powinno w ogóle tu być. Jego też nie powinno tu być. Jednak czuje się lepiej, wiedząc, że nie jest tu sam. Że ma przyjaciółkę.
Wchodzi spóźniony do sali.
- No panie Jensen. Prawie koniec zajęć. Siada Pan. Ale liczy się, że Pan przyszedł. - Te słowa robią zamieszanie i wszystkie oczy skupiają się na Clayu, ale tylko na chwilę, ponieważ za kilka chwil, gdy usiądzie w ławce, znów stanie się niewidzialny. Nie ma pojęcia, że patrzy na niego jedna jedyna osoba Hannah Baker z trzeciej ławki pod ścianą, która powinna być pusta, bo przecież Hannah Baker nie żyje.

Jesienne popołudnia są nadal ciepłe. Szkoła nic się nie zmieniła. Nadal nie miał przyjaciół. Nadal był sam. Wszyscy, którzy byli mili dla niego, coś chcieli lub pragnęli, aby nie wygadał ich sekretów i kłamstw. To Hannah Baker ich złączyła. I nie była to przyjaźń a pakt, który zaczął ich wiązać, a potem sami pakowali się w to głębiej, jakby to nie było takie posrane, jak im się wydawało. Chronili siebie wzajemnie, aby być samemu bezpiecznym. Ludzie to egoiści. Clay Jensen też taki był. Był egoistą. Ukrywał się za tym, że chce uratować wszystkich, a tak naprawdę nie chciał być już nigdy sam. Utrzymywał patologiczne relacje z oprawcami Hannah Baker. Sam do nich należał. Odtrącił ją, bo kazała mu spierdalać. A co miał zrobić? Zostać? Odrzuciła go i wpisała na listę swoich trzynastu powodów. Miał do siebie o to żal. Sądził, że gdyby został, nie popełniłaby samobójstwa, ale był tchórzem. Zresztą Hannah Baker pragnęła śmierci a te taśmy, które im przekazała to tylko po to, żeby dręczyć ich po śmierci. Niestety robiła to nadal nawet, wtedy gdy Clay przekazał taśmy dalej. Hannah Baker łaziła za nim i mówiła do niego. Nie mógł temu zapobiec, nawet jeśli był zbawcą to na pewno, nie był zbawcą Hannah Baker. Clay Jensen przegrał.
Umierał w środku, trzymając lufę pistoletu przy skroni. Słyszał niewyraźne słowa Justina Foleya. Wyraźne słowa Hannah Baker i...

13 reasons why Clay Jensen is schizophrenic? (fanfiction)Where stories live. Discover now