Anima

4 0 0
                                    

Tak jak przewidziałam rano, cały dzień spędziłam wraz z ojcem i Derekiem na przygotowaniach do festiwalu. Najwięcej pomagaliśmy na wielkiej polanie gdzie odbędzie się większość atrakcji, wspólne ognisko, polowania, różne zabawy i wiele, naprawdę wiele stoisk. Dam sobie rękę uciąć, że większość z nich będzie obleganych przez Oriane. Uwielbia słodycze, i gdyby mogła zapewne jadła by tylko to. Obrzydliwe i niezdrowe. Osobiście jestem zwolennikiem wpół surowego mięsa i czerwonego wina. Nie odmówię dobrze przyrządzonych warzyw na parze. Z siostrą różnimy się tak naprawdę we wszystkim. Może i mamy identyczne rysy twarzy, ale poza nimi to różnimy się wszystkim czym się da. Kolorami włosów, oczu, nawet skóry. Moja wydaje się jaśniejsza I trochę się bardziej świeci w blasku księżyca, natomiast jej jest bardziej opalona. Nie wspominając o różnicy w podejściu do życia jak i samym charakterze, w momencie w którym moja siostra zachowuje się jak nie dojrzały szczeniak próbujący wyciągnąć wszystko za pomocą płaczu, ja przyjmuje z pokorą i robię co do mnie należy. Gdy ona ugania się za chłopakami, słodyczami i imprezami pośród młodych, ja siedzę w domu zgłębiając wiedzę na tematy, które mnie nie interesują. W skrócie ujme to tak, jestem tą mniej towarzyską i sztywną starszą siostrą. Jednak każdy ma ku czemuś powody. Tak zamyśliłam się o różnicach dzielących mnie i siostrę, że o mały włos nie upuściłam słupa, na którym mają zawisnąć flagi watah. Złapałam mocniej wyrównując jego położenie, w momencie gdy jakiś wilk naciągał je na górę.
- Mamy to Nei! - Podszedł uradowany pomagając mi dobić słup do ziemi, pozostali naciągali przyozdobione liny, by utrzymać słup w pionie, w razie silniejszych wiatrów, bądź innych wypadków. Wystawił do mnie rękę z celem przybicia piątki. Nie chętnie dotykam innych, ograniczam to do minimum nawet w rodzinie, jednak by nie być "wiecznie odpychającą kobietą" przybiłam ją bez słowa, widząc że sprawiło mu to jakąś radość. Wraz z Derekiem nie znamy się krótko, ale też nie długo, mimo to zdążył zauważyć, że nie jestem wyrywna jeśli chodzi o nawiązywanie kontaktów z wilkami z watahy.
- Bawisz się w tym roku, chyba co? - Spojrzał na mnie ukradkiem, gdy zmierzaliśmy by przyozdobić łańcuchy z winorośli, które mają zostać wszędzie porozwieszane. Zajmują się już tym omegi, są bardziej detaliczne i mają do tego wszystkiego smykałke, jednak i tak niewiele zostało do roboty, więc chcemy wziąć się za cokolwiek.
- Wydaje mi się, że tak. Być może w tym roku będzie ciekawiej - Zwróciłam głowę w jego stronę, by chwilę mu się przyjrzeć. Jak na delte, nie był zbytnio rozbity mięśniami, raczej był normalnej postury, pofarbowane na zielono włosy komponowały się z turkusowym odcieniem jego oczu. Lekka blizna nad wargą odznaczała się na jego opalonej skórze. Dziwnie białe rzęsy trzepotały za każdym razem od swej długości i gęstości. Tatuaż smoka rozchodzący się po klatce piersiowej wychodził za koszulkę, by jego cząstki było widać na szyi, a kilka fragmentów wkradało się na linie szczęki. Tak czy siak wyglądał.. Przytulnie? Ciepło jakby nie nazwać. Czy był przystojny? Dla niektórych na pewno, mi to nie grało roli, jego charakter był znośny, i to dla mnie wystarczało.
- Czyli co.. Będziesz moją przeciwniczką w zawodach na szybkość? - Podniósł przede mną narzute namiotu, w którym siedziały wcześniej wymienione omegi, ich skupione oczy właśnie przeniosły się na nas.
- Myślę, że nawet postaram się wygrać - Wtedy również spojrzałam w stronę, z której kilkanaście par oczu intensywnie się nam przypatrywało bojąc się odezwać. To mnie zawsze irytowało w omegach, ich strach i nie moc.
- Czeeeeść - Przeciągnął zielono włosy machając do zebranych. Szturchnął mnie, by chociaż im pomachała, a nie wprawiała w otępienie obojętnym spojrzeniem. Tak też zrobiłam. - Przyszliśmy wam pomóc w dekoracjach - Wskazał wskazującym palcem na sznury z winorośli owinięte różnymi kokardkami z bibuł i różnych tworzyw. Jedna z nich, dość wysoka brunetka wstała by dać nam wszystko czego potrzebujemy i posadziła nas na wolne miejsca. Próbowała zagadać nas obojga, jednak widząc że w moim przypadku nie osiągnie niczego więcej poza krótkimi i zwięzłymi wypowiedziami odpuściła sobie i zaczęła rozmowę z deltą. Dzięki temu widziałam, jak reszta zdążyła ponownie się rozluźnić, chyba że napotkały mój wzrok, wtedy widziałam ich spięcie bądź też lekki wstrząs organizmu, jakbym miała za chwilę zrobić im krzywdę. Jestem w tej watasze od 19 lat, czyli od urodzenia, niektórzy wciąż myślą, że jestem nowa, i chcą mnie kierować. Tak jest z kilkoma z tych omeg, zwłaszcza jeśli chodzi o młodsze ode mnie osobniki. Siedziałam w ciszy wykonując swe zadanie, dopóki ktoś nie wszedł do namiotu z krzykami i piskami. Omegi jak miały w zwyczaju przestraszyły się. Ja jednak nie miałam tymi osobnikami większego zainteresowania, dopóki nie chcieli dopuścić się obrzydliwych czynów. Ich myśli krzyczały wychodząc poza umysł. Nie trzeba było się wysilić by je odczytać, a mieli je przebrzydłe, tak jak sami w sobie byli. Szarpnęli jednego chłopaka, którego mieli zamiar wykorzystać w niemiły spokój i rzucili go na podłogę w śmiechu. Nie zdążyłam powstrzymać Dereka przed naskoczeniem na 5 z nich, jednak w momencie gdy sam odleciał na większą odległość wstałam. Zebrani zwrócili na mnie ponownie uwagę. Delikatnie odłożyłam trzymane wcześniej rzeczy i otrzepałam ubrania, na których zdążyło zebrać się kilka paprochów z wyschniętej winorośli i podeszłam stając między omegą a gammami, zauważyłam też nową betę pośród nich, która była lekko zagubiona. Być może nie miała takich zamiarów i też nie spodziewała sie, że do tego dojdzie.
Na mój czyn, w którym stanęłam w obronie kilku z nich zaczęło się śmiać nie wiedząc jaki błąd popełniają. Derek wytarł krew z kącika ust i uśmiechnął się do nich. Ci zdziwieni popatrzyli się po sobie, a później na mnie. Stałam z założonymi rękoma lekko znudzona przedstawieniem, które chcieli odegrać.
- Rozumiem, że osobno wszyscy jesteście tak słabi, że chcąc podbić sobie ego, grupowo atakujecie bezbronnych? - Spojrzałam na nich obojętnych wzrokiem. By sprowokować wilka nie trzeba wiele, wystarczy wejść na ich ego, a to że jest to najprostsza w świecie rzecz, to już co innego. Najwyższy z nich wycelował w moim kierunku pięść, niektórzy wciągnęli gwałtownie powietrze do płuc sądząc, że zaraz upadne od jego uderzenia. Jednak nie ze mną takie gry. Jedną ręką chwyciłam tą jego zmierzającą w moją stronę i spojrzałam na niego beznamiętnie. Zaskoczony spróbował ponownie druga, nie wyrywając poprzedniej z uścisku, ponownie mu to nie wyszło. Ja natomiast mając tego dosyć od samego początku wygięłam go w jednej chwili, że teraz klęczał obunóż skierowany do mnie plecami. Między jego łopatkami położyłam swego buta. Powoli dociskałam ciągnąc go za ręce w swoją stronę. Słyszałam przeskakujące i wyskakujące kości w jego ciele. Czy krzyczał? Skomlał, początkowo. Później, gdy wygięłam rękę w nieokreślonym kierunku, aż kość przebiła skórę tuż nad łokciem to darł się z bólu. Znajomi, z którymi przyszedł wycofali się zostawiając go samego. I na co komu przyjaźń. Łapiąc go za jego długie czarne włosy wywaliłam go z pomieszczenia, wcześniej łamiąc mu kość w nodze. Szeptałam mu do ucha, że następnym razem, jeśli będzie chciał postąpić w podobny sposób, nie będą wiedzieć nawet jak go złożyć, i żeby przemyślał swe zachowanie względem innych, bo czasem może się za bardzo zdziwić. Jego słone łzy spływały po jego policzkach prosząc mnie o zaprzestanie. Trochę się zapomniałam, przez co szybko się go pozbyłam. Wyjrzałam jeszcze z namiotu, widząc jak nieudolnie próbują go podnieść by zanieść go do skrzydła. Ten widok trochę sprawił mi radość. Natomiast zapach krwi, myślę że to przez niego trochę się zatraciłam, już dawno go nie czułam w takiej ilości, i trochę przyćmiło mi to myślenie. W podzięce od najniższych rangą dostałam babeczki z jagodami. Lubię je, jednak rzadko kiedy sięgam po jakiekolwiek słodkości. Nie mając jednak serca widząc ich uradowane oczy wzięłam podarunek dziękując. Derek nie odpuścił sobie momentów, w których widział ich strach i śmiał się później przez dobrą godzinę, twierdząc że było to po prostu bezcenne i mimo wszystko warto było dostać po twarzy, bym wkroczyła do akcji. Idąc z wiklinowym koszykiem pełnym pachnących babeczek, podjadanych przez deltę rozmyślałam o krwi, która wprowadziła mnie w takie otępienie, że na chwilę nie stałam się kimś lepszym niż oni. Stałam się taka sama, mimo że stanęłam w obronie słabszych, nie tłumaczy to mojej brutalności, chociaż jakby się nie tłumacząc, oni mieli brudniejsze zamiary. Derek wyskoczył z pomysłem, by dla pewności odprowadzić zapoznane osoby. Nie miałam z tym problemu, gdyż i tak nie miałam większych planów, a jeśli to miało uspokoić ich zbyt szybko bijące serca to tym bardziej się zgodziłam. Nie wiem skąd wzięła się we mnie jakaś dziwna troska o nie, nigdy czegoś takiego nie odczuwałam, i sądzę że jest to czymś przelotnym. Gdy już odprowadziliśmy ostatniego z całej grupy, chłopaka który został zaatakowany, zmierzyliśmy przed dom główny by posiedzieć przed fontanną. Jedną z mych ulubionych rzeczy, szum strumieni wody wytryskujący z figurek mnie uspokoja. Jest to mi potrzebne, gdyż czuje wewnętrzny niepokój, a tego nie lubię. Rozmawiając o bzdetach siedząc na marmurowej ławce zaszczyciło nas kilka wkurzonych osób. Z przedstawienie w przedstawienie, jakbyśmy prowadzili trasę po całym naszym terenie by przynieść innym zbyt dużą dawkę rozrywki, bądź bólu. Męczące.

Czarna Iskra nocy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz