PRZYPOMINAM ZE OPOWIADANIE NIE JEST MOJE
Autor: atypicalsnowman
Tytuł oryginalny: The Shadow of the Other
Kategoria wiekowa: 16+
Para: HP/SS„Gdzie panuje miłość, nie ma pragnienia władzy, a gdzie dominuje władza, brakuje miłości. Jedno jest cieniem drugiego." — Carl Jung
1.
— Więc zaczęło się?
Dłonie Snape'a były zaciśnięte w pięści, ale gdy usłyszał pytanie, ścisnął je tak mocno, że paznokcie niemal przebiły skórę.
— Tak — wycedził.
— Jesteś pewien? — dociekał dyrektor. — Może doszukujesz się za wiele w swoim zachowaniu? Jesteś z natury podejrzliwy, także względem siebie.
Snape potrząsnął głową, nie ufając głosowi. Przez chwilę siedzieli w ciszy, podczas gdy on odtwarzał w myślach incydent, który miał miejsce przy obiedzie w Wielkiej Sali.
— Jestem pewien. Ten arogancki gnojek, którego zatrudniłeś jako nauczyciela obrony, warknął grubiańsko, żebym podał mu sól i wykonałem jego polecenie, zanim byłem w stanie się powstrzymać. — Spojrzenie, które posłał mu Dumbledore, zbytnio przypominało litość i nie był w stanie go znieść. Wstał gwałtownie i zaczął krążyć po gabinecie.
— Naturalne, że ci współczuję, Severusie. Nie jestem w stanie nawet spróbować zrozumieć, co czujesz w tej chwili. Tylko że... — przerwał i zdawał się rozważać, co powiedzieć poruszonemu mężczyźnie, który chodził przed nim w tę i z powrotem. — Tylko że miałeś dwadzieścia sześć lat na oswojenie się z tym, a zachowujesz się, jakbyś dopiero co się dowiedział.
Snape zatrzymał się i odwrócił na pięcie, by stanąć z dyrektorem twarzą w twarz.
— Oswoić się z tym? To nie to samo, co zostać zwolnionym lub poproszonym o główną przemowę na gali ministerstwa. — Szybko podszedł do biurka i dodał głosem bliskim paniki: — Nie. Po tych pierwszych nieszczęsnych latach, odkąd się dowiedziałem, nigdy nie brałem pod uwagę, że dożyję czterdziestki. Nie po Czarnym Panu i zdecydowanie nie po tym, jak zacząłem pracować dla ciebie.
Albus westchnął i potarł oczy pod okularami.
— Wiem, Severusie. Jednak z pewnością zdajesz sobie sprawę, jak fortunna jest twoja sytuacja w porównaniu z innymi twojego rodzaju. Wiem, że nie wyczekujesz czterdziestych urodzin, ale mógłbyś pomyśleć o nich pozytywnie, chociażby po to, by złagodzić swoje problemy.
— Fortunna? — zapytał ostro Snape.
Dyrektor spojrzał przepraszająco.
— Być może źle się wysłowiłem. Ale, mój przyjacielu — zrobił efektowną pauzę, jakby Snape rzeczywiście miał znaleźć pocieszenie w jego słowach — czy zdajesz sobie sprawę z tego, ile naprawdę masz szczęścia? To mógłby być każdy, ktokolwiek na całym świecie. Mógłbyś nawet nigdy go nie spotkać i co by się wtedy z tobą stało? Kłusowałbyś po całej planecie w próbie odnalezienia tej jednej osoby?
Snape prychnął.
— Zrobiłbym to, co większość z mojego rodzaju i uwolnił się od tej męki. — Popatrzył dyrektorowi prosto w oczy. — Oczywiście nie byłoby to konieczne, gdyby nie zostały podjęte pewne bohaterskie działania.
Dumbledore wyglądał przez chwilę na rozzłoszczonego, zanim uniósł dłoń w lekceważącym geście.
— To on cię znalazł, Severusie. Być może już wtedy go przyzywałeś. — Snape znów prychnął. Te rzeczy nie działały w ten sposób i dyrektor o tym wiedział. — I nie zmieniłbym tego, nawet gdybym miał to zrobić jeszcze raz. — Głos Dumbledore'a przebił się przez jego posępne myśli. — Jesteś dobrym człowiekiem, Severusie. Zasługujesz na szczęście.
— Szczęście? — wypluł. — Myślisz, że znajdę szczęście jako niewolnik? Jako bezmyślna istota?
Dumbledore zgromił go spojrzeniem.
— Nie dojdzie do tego, Severusie. Bardzo się tego boisz, ale wiesz też, że to się nie wydarzy. I tak, myślę, że możesz oczekiwać szczęścia. Zbyt długo byłeś samotny, mój drogi chłopcze.
Snape skrzywił się, słysząc to czułe określenie.
— Będzie miał nade mną całkowitą władzę, Albusie. — Opadł bez gracji na krzesło, choć raz nie przejmując się tym, że wyglądał na równie zagubionego jak się czuł. — Pamiętasz stare powiedzenie o władzy absolutnej?
— On taki nie jest. Nawet gdy miał Insygnia Śmierci, nie nadużywał mocy. Dobrze wiesz, że z niej zrezygnował.
— Być może spróbuje być dobrym panem, ale to go skorumpuje. Nie mam co do tego wątpliwości. — Snape popatrzył na podłogę i dodał zaciętym szeptem: — A wtedy przepadnę.
Dumbledore wstał zza biurka i podszedł do Snape'a. Szaty w kolorze błękitnego nieba z latającymi dookoła złotymi zniczami pojawiły się przed oczami mistrza eliksirów. Podniósł wzrok, by spojrzeć na starego przyjaciela.
— Bądź dobrej myśli, Severusie. Nie znasz Harry'ego Pottera tak dobrze jak ja.Harry przybył do Hogwartu w połowie listopada. Zamek wyglądał zupełnie inaczej, niż kiedy go opuszczał, gdyż spora część zawalonych ścian została odbudowana. Widział, jak uczniowie chodzą po błoniach w przerwie między lekcjami. Szkoła tętniła życiem. Uśmiechnął się, zbliżając do jej bram.
Idąc szybko korytarzami znów myślał o osobliwej wiadomości od dyrektora – prosił w niej pokornie o jego przybycie. Wojna się skończyła, Voldemort był martwy, a jednak miał dziwne uczucie, że Dumbledore wzywa go, by poprosić o coś, co mu się nie spodoba.
Podszedł do chimery, która szybko odskoczyła i wspiął się po schodach. Gdy dotarł pod drzwi gabinetu, usłyszał głos mężczyzny:
— Nie zrobi tego, Albusie.
I odpowiedź dyrektora:
— Wierzę, że możesz być zaskoczony, Severusie.
Nie chcąc dłużej podsłuchiwać, zapukał i otworzył drzwi.
Dumbledore wstał, by się przywitać, ale Snape się nie poruszył.
— Wejdź, Harry.
Podszedł kilka kroków do pustego krzesła stojącego blisko mistrza eliksirów.
— Usiądź, proszę. Herbaty?
Przytaknął i usiadł.
— Witaj, dyrektorze. Tak, dziękuję. — Nie chcąc być niegrzecznym, skinął głową również Snape'owi. — Profesorze.
Panująca w pomieszczeniu napięta atmosfera zaczęła oddziaływać także na niego – poczuł, jak skręca mu się żołądek. Po co go wezwano i o co zostanie poproszony? Obecność Snape'a czyniła sytuację jeszcze bardziej stresującą. Musiało być bardzo źle, skoro mistrz eliksirów przebywał z własnej woli w tym samym pomieszczeniu co on. Wprawdzie wyrównali rachunki po ostatecznej bitwie, ale to nie znaczyło, że ich relacje się poprawiły.
— Co u ciebie, Harry? — zapytał radośnie dyrektor.
Harry upił herbaty i zerknął ukradkiem na Snape'a. Mężczyzna siedział sztywno, a dłońmi ściskał podłokietniki krzesła tak mocno, że pobielały mu knykcie. Nie, zdecydowanie nie jest to wizyta towarzyska, pomyślał.
— W porządku, profesorze. Przebudowuję Grimmauld, by można tam było normalnie mieszkać i zastanawiam się, jakiego zawodu spróbować — odpowiedział, zdeterminowany ciągnąć grzecznościową wymianę zdań tak długo jak to tylko możliwe, zanim dojdzie do nieuniknionego.
Dumbledore przytaknął i uśmiechnął się, ale wydawał się słuchać go jednym uchem, skupiony na siedzącym sztywno Snapie, który wyglądał na skrępowanego i nerwowego.
— Zawsze uważałem, iż byłbyś wspaniałym aurorem, ale rozumiem, że chciałbyś spróbować innej profesji.
Harry skrzywił się i napił herbaty, przytakując.
— Ta, już nigdy więcej ganiania za mrocznymi czarodziejami. Myślę, że wystarczy mi tego do końca życia, proszę pana.
Snape prychnął, ale nic nie powiedział. Harry odwrócił się do niego, czekając na złośliwą uwagę o tym, że unikanie rozgłosu nie było w stylu sławnego Harry'ego Pottera, ale ta nigdy nie nadeszła. Mężczyzna nawet nie patrzył w jego stronę; wzrok miał skupiony na jakimś punkcie za głową dyrektora.
— Mam ogromną nadzieję, że znajdziesz zawód, którego wykonywanie będzie dla ciebie przyjemnością. Jednakże, wciąż jesteś młody i masz bardzo dużo czasu na zdecydowanie, co chcesz zrobić ze swoim życiem.
Harry otworzył usta, by podziękować, ale powstrzymał się, gdy od strony mistrza eliksirów dobiegł go dźwięk, którego jeszcze nigdy u niego nie słyszał. To brzmiało niemalże jak zbolałe chrząknięcie i zupełnie nie pasowało do jego zwykle złośliwego charakteru. Teraz zdenerwował się jeszcze bardziej. Jeśli Snape niepokoił się tym, po co wezwał go dyrektor, to faktycznie może być w tarapatach. Przypomniał sobie, że był obecny, gdy Dumbledore zapytał Snape'a, czy powróci do Voldemorta i odpłynął myślami do obrazu ziemistej twarzy, która zbladła na chwilę, zanim mężczyzna przytaknął z determinacją.
Jeżeli Snape był zaniepokojony...
— Dyrektorze — powiedział, nie chcąc już odwlekać nieuniknionego. — Mogę wiedzieć, po co tu jestem? Czy coś się stało?
Dumbledore spuścił wzrok, a jego uśmiech znikł. Harry usłyszał, jak oddech Snape'a przyspiesza, by po chwili powrócić do normy.
Żołądek skręcał mu się coraz bardziej.
— Harry — powiedział dyrektor znacznie poważniejszym tonem — wezwałem cię tu, by poprosić o przysługę. — Snape znów prychnął, ale tym razem wydawało się być w tym mniej złośliwości. — Bardzo dużą przysługę.
Harry znów się odwrócił, by popatrzeć na Snape'a i przeraził się jego bladą twarzą oraz zamglonym spojrzeniem wciąż utkwionym gdzieś za dyrektorem.
— Zanim cię poproszę o tę przysługę, muszę zapytać... — przerwał i znów zaczął: — Harry... co wiesz o elfach wysokiego rodu?
CZYTASZ
Cień drugiego/Snarry ✔
FanfictionUDOSTĘPNIAM! Autor: atypicalsnowman Tytuł oryginału: The Shadow of the Other Kategoria wiekowa: 16+ Para: HP/SS Ostrzeżenia: Tomy VI i VII wydarzyły się, a mimo to jakimś cudem Dumbledore, Snape i Lupin wciąż żyją. Zawiera slash i relację D/s. Stres...