Rozdział 2

7.3K 407 28
                                    

2.

Chłopak mrugnął i odstawił wypitą do połowy herbatę na biurko. Oczekiwał pytań o niecnych śmierciożerców albo czy był pewien, że Voldemort jest martwy. Możliwość, że ta rozmowa miała dotyczyć elfów nigdy mu nawet przez myśl nie przeszła.
— Elfy? To coś jak skrzaty domowe?
Snape zaśmiał się gorzko.
— Nie, Harry — odpowiedział dyrektor. — W ogóle ich nie przypominają. — Dumbledore splótł palce i oparł się wygodnie w fotelu. — Elfy wysokiego rodu niemalże wyginęły, ale dawno temu były bardzo silnymi i potężnymi magicznymi istotami.
— Istotami?
— Tak. Choć z wyglądu są bardzo podobne do ludzi. Jedyna fizyczna różnica pojawia się u nich w wieku dojrzałości, gdy kończą czterdzieści lat. Ich uszy robią się wtedy spiczaste.
— Chyba czytałem kiedyś o tym, ale nie wspomniano nic o ich wymieraniu.
Dumbledore przytaknął smutno.
— Nie wydaje mi się, by czarodzieje byli dumni z tego, co zrobili wszystkim gatunkom elfów.
Harry zerknął na Snape'a, który wciąż był nienaturalnie cichy.
— Co im zrobili?
— Cóż, po pierwsze musisz wiedzieć, że elfy wysokiego rodu są istotami długowiecznymi. Są też niesamowicie potężne i korzystają z różdżek tak jak czarodzieje. Przez wieki żyły w pokoju zarówno wśród mugoli jak i czarodziei.
To zbiło Harry'ego z tropu. Co to wszystko miało wspólnego z jego przybyciem do Hogwartu?
— Więc co się im stało? Nie wydaje mi się, bym kiedykolwiek w życiu widział elfa wysokiego rodu.
— Ludobójstwo. — Usłyszał miękki, mroczny głos. Spojrzał w stronę Snape'a, który teraz patrzył na niego. — Wymordowano ich, Potter.
Dumbledore uniósł dłoń.
— Niedokładnie ludobójstwo, Harry. Chociaż Severus nie jest daleki od prawdy.
Snape prychnął rozeźlony.
— Jak możesz nie nazywać tego ludobójstwem, Albusie, gdy cały gatunek jest teraz na wyginięciu? Przestali się rozmnażać! Jedno doprowadziło do drugiego!
— Severusie, proszę, uspokój się.
Snape znów opadł na oparcie krzesła, ale wydawał się zdezorientowany i poruszony w sposób, którego Harry nie widział u niego od bardzo długiego czasu.
— Jak już mówiłem — podjął Dumbledore, wciąż patrząc na Snape'a — elfy wysokiego rodu żyły między nami przez bardzo długi czas. Gdy w 1689 roku po raz pierwszy podpisano Międzynarodowe Prawo o Tajności Czarodziei, elfy były postrzegane jako bliscy bracia ludzkich czarodziei. — Przeniósł wzrok na Harry'ego. — Razem pracowali, by stworzyć czarodziejski rząd, który byłby w stanie oprzeć się próbie czasu. — Ponownie popatrzył na Snape'a i wydawał się być strapiony tym, co miał powiedzieć. Snape wpatrywał się w jedną z książek na półce, więc kontynuował: — Jak powiedziałem wcześniej, były długowieczne i bardzo potężne. Kilku czarodziei, którzy tworzyli radę ‒ zwaną później Wizengamotem ‒ zadecydowało, że były zbyt potężne i miały zbyt duży potencjał zniszczenia czarodziejskiego świata. Tak więc od 1692 roku wszystkie rodzaje elfów zaczęto uważać za magiczne stworzenia i niewolników czarodziei.
Harry zamrugał.
— Niewolników?
— Najpotężniejsi czarodzieje tamtych czasów zebrali się i rzucili na elfy klątwę. Te znane dzisiaj jako skrzaty domowe zostały zmuszone do niewolnictwa od chwili, w której postawią pierwsze kroki. Wobec elfów wysokiego rodu byli nieco bardziej... łaskawi. — Snape przeniósł wzrok na dyrektora, który mówił dalej pomimo sztyletującego spojrzenia. — Elfy te dojrzewają w czterdzieste urodziny. Wobec tego rzucili na nie bardzo silną klątwę – dziedziczoną później przez ich potomków – która uaktywniała się dopiero, gdy osiągnęli ten wiek.
Harry poczuł, jak zasycha mu w gardle. Nadal nie widział powodu, dla którego tu był, ale zaczynał rozumieć, że miało wydarzyć się coś bardzo ważnego.
— Każdy dojrzały elf od razu padał ofiarą klątwy. Wcześniej silni, stawali się słabi i lękliwi. Wysoko inteligentny gatunek zmienił się w bezmyślny i łatwo ulegający wpływom. Kiedyś potężni magicznie, teraz mogli używać magii tylko wtedy, gdy pozwolili im na to czarodzieje. To była trawestacja i jeden z największych grzechów czarodziejów.
W pokoju zapadła cisza; trzej mężczyźni myśleli o absolutnym horrorze sytuacji elfów. W głowie Harry'ego panował chaos. Sądził, że nagła utrata mocy byłaby dla niego straszna, ale przetrwałby to. Jednak odebranie wolnej woli i zostanie jakąś bezmyślną istotą... Nie wyobrażał sobie tego.
Dumbledore wznowił opowieść:
— Młodsze elfy uciekły z czarodziejskiego świata, póki jeszcze mogły, i najinteligentniejsze oraz najpotężniejsze z nich zebrały się, by spróbować cofnąć klątwę. — Westchnął i popatrzył na Severusa czule, ale ze smutkiem. — Starały się przez wiele pokoleń, ale bez skutku. Może gdyby miały więcej czasu... — przerwał i zdjął okulary, by wyczyścić je rękawem szaty. — W końcu zrozumiały, że nie mogły jej zniwelować. Zamiast tego postanowiły ją ominąć. — Pochylił się do przodu, patrząc Harry'emu prosto w oczy. — Wykorzystały bardzo silną magię i rzuciły na siebie inny czar, który również był dziedziczony. Nie mógł złamać klątwy, ale sprawiał, że elf był niewolnikiem tylko jednej osoby. To czar ochronny, Harry. Bardzo silny, pozwalający elfowi znaleźć jednego czarodzieja lub czarownicę, do których jest najlepiej dopasowany. Ta osoba zostaje panem elfa i to ona decyduje o jego losie.
Serce Harry'ego przyśpieszyło, gdy zaczął układać w całość zasłyszane wiadomości. Jego rodzice skończyliby w tym roku czterdzieści lat... Nagle zaschło mu w ustach, więc sięgnął trzęsącą się ręką po filiżankę i wypił letnią herbatę jednym haustem. Wziął głęboki, uspokajający oddech i zapytał:
— Więc elfy nie były już dłużej niewolnikami? Znajdowały tę jedyną osobę i mogły po prostu żyć swoim życiem?
Mroczny śmiech pozbawiony wesołości, który wydobył się z mężczyzny siedzącego obok niego, brzmiał niesamowicie złowieszczo w ciszy, jaka wypełniła pomieszczenie.
— Nie, Potter. Nie „znajdowały tej jedynej osoby" i potem nie żyły długo i szczęśliwie. To by znaczyło, iż serce człowieka nie było tak mroczne, jak ty i ja wiemy, że jest.
— Severusie...
— Proszę — powiedział cicho Snape. Harry nigdy nie słyszał, by brzmiał na tak zdesperowanego. — Miałeś już okazję na opowiedzenie swoich bajek, Albusie. — Popatrzył na Dumbledore'a, który przytaknął smutno głową i machnął dłonią na znak, by kontynuował. Snape skrzyżował nogi w nikłej próbie zrelaksowania, lecz mowa jego ciała i głos były wypełnione stresem. — Ludzie są źli, Potter, i ponad wszystko pragną władzy. — Ciemne oczy penetrowały zielone i Harry spiął się, próbując nie zadrżeć. — Zawsze było tak samo — podjął mrocznym szeptem Snape. — Kilka miesięcy przed swoimi czterdziestymi urodzinami elf poznawał tożsamość związanego i...
— Elfy wysokiego rodu nazywają swoich ludzkich obrońców związanymi, Harry — wszedł mu w słowo dyrektor. Snape posłał starcowi ponure spojrzenie, ale milczał, co było zaskakujące. Dumbledore wyglądał na skruszonego. — Przepraszam, Severusie. Proszę, kontynuuj.
— Dziękuję — powiedział z udawaną wdzięcznością, zanim ponownie zwrócił się do Harry'ego. — Jak mówiłem, tożsamość związanego staje się jasna. Przez miesiące poprzedzające akt połączenia człowiek i elf poznają się lepiej. Magia elfów wysokiego rodu zawsze znajdzie życzliwą i miłą duszę, z którą dany elf ma się związać. — Wyraz twarzy Snape'a się nie zmienił, jego głos był miękki i stabilny, jednak Harry był w stanie zobaczyć ślad strachu w jego oczach. — Więc są szczęśliwi przez krótki czas, aż do momentu związania, kiedy to sielanka się kończy.
Harry zmusił się, by zapytać:
— Momentu związania?
Snape przewrócił oczami.
— Następuje ono zazwyczaj na tydzień przed czterdziestymi urodzinami elfa.
— Jeżeli nie masz nic przeciwko, Severusie, może powinienem wyjaśnić, czym jest związanie?
Snape popatrzył na dyrektora i niechętnie przytaknął głową.
— Związek pomiędzy elfem i jego związanym jest zawsze seksualny.
Harry starał się mocno, by narastająca w nim panika nie znalazła odbicia na jego twarzy, jednak nie miał żadnych wątpliwości, że mu się to nie udało.
— Więź cementuje się w czasie stosunku, zazwyczaj po paru miesiącach zalotów. Elfy i ich związani byli zachęcani do patrzenia na relację między sobą jak na związek, by jak najlepiej się poznać. Pamiętaj, że zaklęcie zawsze znajdowało czarodzieja lub czarownicę ściśle dopasowanych do elfa, by umożliwić silną i trwałą więź.
— Silną i trwałą do momentu związania oczywiście — wtrącił mistrz eliksirów. Dumbledore zamilkł i Snape zacisnął dłoń w pięść. — Przepraszam za wejście w słowo, dyrektorze — powiedział z przymusem i przez zaciśnięte zęby.
— Nic się nie stało, Severusie, nic się nie stało.
— O boże — wyszeptał Harry, zaczynając rozumieć. To przerażone stwierdzenie przeszło bez echa, gdyż pozostali mężczyźni wydawali się być zagubieni we własnych myślach. Po chwili Snape otrząsnął się i podjął wątek w momencie, gdzie skończył dyrektor.
— W miesiącach poprzedzających osiągnięcie dojrzałości elfy wysokiego rodu stają się bardziej... uległe, usłużne i podatne kontroli. Choć na początku czarodziej chce kogoś równego sobie, partnera, później zaczyna mu się podobać pokorna i lękliwa natura elfa.
Harry'emu odebrało mowę. Spróbował zapytać „dlaczego", ale głos mu się załamał.
— Dlaczego, Potter? Wyobraź sobie, że wola bardzo potężnej istoty jest naginana do twojej. Wyobraź sobie kochanka, który pragnie jedynie twojej przyjemności i nie dba o samego siebie. Wyobraź sobie istotę, która jest nad wyraz szczęśliwa, będąc twoim służącym, towarzyszem lub seksualną zabawką, kiedy tylko tego zapragniesz.
Harry patrzył prosto w oczy Snape'a i nie był już zaskoczony ujrzaną w nich złością i strachem. Uzmysłowił sobie, że gdyby był na miejscu Snape'a, również byłby zły i przestraszony.
— Harry — Dumbledore znów się wtrącił. — Związany elfa może dać mu tyle wolności, ile zechce. Elf może zachować swoją pełną osobowość, jeżeli czarodziej tego pragnie. Są udokumentowane przypadki, w których związani żyli ze sobą jak każda normalna para.
Snape poczekał aż Dumbledore skończy mówić i dodał:
— Jednak na każdy taki przypadek dwadzieścia kończyło się niewolnictwem. Na początku człowiek zawsze próbuje być miły, ale ostatecznie wszyscy postępują w ten sam sposób ‒ elf jest nadal niewolnikiem. Być może ma więcej szczęścia, ponieważ służy tylko jednemu czarodziejowi, a nie całej społeczności, ale to nie zmienia faktu, że nie jest niezależną osobą.
Twarz Harry'ego była blada, a jego dłonie drżały. Nie sądził, żeby był w stanie mówić, gdyby musiał. Domyślał się, co nadchodzi, ale żadna ilość przygotowań nie była w stanie mu tego ułatwić.
— Harry, jestem pewien, iż domyśliłeś się już, że Severus jest elfem wysokiego rodu, a ty jego związanym.
Spodziewał się tego. Wiedział, że Snape był rówieśnikiem jego rodziców, a i zachowanie mężczyzny wskazywało, że działo się z nim coś strasznego. Nie był umysłowo niekompetentny, jak myślał o nim profesor, ale to nie znaczyło, że wiadomości były łatwiejsze do przyjęcia.
— Jak... — zaskrzeczał i odchrząknął, by oczyścić gardło. — Jesteś pewien? — zapytał Snape'a.
Ten prychnął i odwrócił wzrok, odchylając się na oparcie krzesła.
— Tak.
— Harry, proszę — przemówił Dumbledore. — Wiem, że prosimy o bardzo dużo, gdy już dałeś tak wiele... — przerwał, gdy zobaczył, że Severus chowa twarz w dłoniach. Harry jeszcze nigdy nie był świadkiem smutniejszego widoku niż ten. Widział, jak umierali jego przyjaciele, widział odrodzenie Voldemorta, a jednak nic nie było porównywalne do widoku najdumniejszego mężczyzny, jakiego znał, załamującego się na jego oczach.
— P-przykro mi — wyszeptał żarliwie. — Czy... czy nic nie może pan zrobić? — błagał dyrektora. — Próbował pan? Jest pan najpotężniejszym żyjącym czarodziejem. Chyba mógłby pan coś zrobić?
Snape nic nie powiedział, ale podniósł głowę. Wyraz jego twarzy znów był opanowany i niewzruszony.
— Spotkałem w swoim życiu trzy elfy, Harry. Pierwszym był mój kolega z klasy, który zwierzył mi się, kim jest. Widzisz, nawet za moich czasów nie uczono tej... mrocznej części naszej historii. — Snape prychnął niemalże histerycznie. — Próbowałem wtedy zdjąć klątwę. Badałem ją w wolnym czasie przez lata, ale w końcu straciłem nadzieję, tak jak elfy. — Popatrzył na Snape'a. — Nie wiedziałem wtedy, że Eileen Prince była elfem wysokiego rodu. Nie istnieje żaden ich spis. Nie ma ku temu potrzeby, skoro klątwa wciąż działa. Dowiedziałem się o jej pochodzeniu, dopiero gdy odebrała sobie życie. Severus miał wtedy trzynaście lat.
Snape popatrzył na niego, wyglądając na niewiarygodnie zagubionego. Wyraźnie było widać, że chce coś powiedzieć, więc dyrektor przerwał i pozwolił mężczyźnie zebrać się w sobie.
— To wtedy dowiedziałem się o moim znamienitym pochodzeniu, Potter. Że pewnego dnia stanę się niewolnikiem jakiegoś... ludzkiego czarodzieja.
— Nie dojdzie do tego — odpowiedział szybko Harry. — Snape skrzywił się szyderczo, jednak nic nie powiedział. — Słuchaj, ja... — Harry przerwał i przeczesał dłonią szopę swoich włosów. — Za dużo do ogarnięcia na raz... A co się stanie, jeżeli się z tobą nie zwiążę?
— Jeśli nie zwiążesz się ze mną do nocy przed moimi czterdziestymi urodzinami, klątwa się spełni i stanę się niewolnikiem całej populacji czarodziejów.
— O boże — wyszeptał Harry. Nie mogąc zrobić nic innego, wstał nagle z krzesła i zaczął krążyć po gabinecie.
— Teraz nie jesteśmy już tacy szlachetni, co, Potter? — powiedział złośliwie Snape.
Harry ledwo go słyszał. Jedyne o czym mógł w tej chwili myśleć, to że jego życie miało się całkowicie zmienić. Dopiero co się zorientował, że jest gejem, a już miał wejść w wiążącą relację ze swoim dawnym nauczycielem. To za dużo do ogarnięcia w tak krótkim czasie. Jakaś część jego życia miała się właśnie skończyć. Nie tylko Snape nie miał opcji wyboru partnera, Harry również. Nigdy nie miał okazji chodzić na randki, by przekonać się, jakich mężczyzn lubił. Normalne życie, o którym myślał, że w końcu ma na wyciągnięcie ręki, znowu zostało mu brutalnie odebrane.
— Harry — powiedział dyrektor — zdaję sobie sprawę z tego, że to bardzo wiele do przyjęcia, ale sytuacja nie jest tak straszna, jak ci się wydaje. Pamiętaj, że elfy wysokiego rodu starały się znaleźć dusze, które będą się idealnie dopełniać. Może w innych okolicznościach nie wybralibyście siebie, lecz faktem jest, iż jesteście idealnie dopasowani.
Harry próbował słuchać dyrektora, próbował czerpać pocieszenie z jego słów, ale mógł myśleć tylko o tym, że jego życie już nigdy nie będzie należało do niego. Zawsze będzie wzywany, by kogoś ratować. Nigdy nie znajdzie spokoju, którego tak pragnął.
— Harry — dyrektor znowu spróbował zwrócić na siebie uwagę i tym razem Harry popatrzył na niego. — To nie musi być straszne, mój chłopcze. Możesz odnaleźć z Severusem szczęście, jeśli tego zechcesz.
Snape skrzywił się drwiąco.
— Szczęście? Popatrz na chłopaka, Albusie. Trzęsie portkami na samą myśl o byciu związanym ze swoim złym, brzydkim, starym nauczycielem.
Harry spojrzał na Snape'a, który unikał jego wzroku.
— Nie o to chodzi. Po prostu... to dużo do ogarnięcia, dobra? Nie planowałem dziś małżeństwa. Zresztą w najbliższym czasie też nie.
— Małżeństwa? — wypluł Snape. — Nikt tu nie wychodzi za mąż, zapewniam cię, Potter. Chyba że planujesz zmusić mnie do tego banału po związaniu.
Harry zmarszczył brwi.
— Ale związanie... to jest to samo co wzięcie ślubu, prawda? To znaczy, to jest seksualny związek, więc będziemy tylko ze sobą. — Jedna część umysłu Harry'ego zmuszała go do bycia dojrzałym i obiektywnym w stosunku do sytuacji, podczas gdy drugą próbował uspokoić, by nie panikowała. — Więc jak będzie wyglądała nasza relacja, jeżeli się nie pobierzemy?
— Pozwolisz, Severusie? — zaczął dyrektor, zanim Snape zdołał otworzyć usta w złości. — Severus chciał powiedzieć, że on będzie związany z tobą, podczas gdy ty nie będziesz związany z nim. — Harry przeczesał dłonią włosy i potrząsnął głową, próbując zrozumieć. — Chodzi mi o to, że ty możesz mieć innych partnerów i dalej żyć swoim życiem pomimo więzi z Severusem. Jednak on będzie związany tylko i wyłącznie z tobą i nie będzie mógł być z nikim innym.
Och.
— Ale to nie ma znaczenia. Będę z nim związany tak jak on ze mną. Przecież nie będę uganiał się za facetami, mając kogoś w domu, prawda?
Na twarzy Dumbledore'a pojawił się pierwszy szczery uśmiech, odkąd zaczęło się spotkanie, a Snape patrzył na chłopaka, zdziwiony.
— Nie, Harry. Wiedziałem, że tego byś nie zrobił.
Snape parsknął lekceważąco.
— Teraz tak mówi — wyszeptał.
Harry popatrzył ostro na mistrza eliksirów i podszedł do jego krzesła, aby spojrzeć mu w twarz.
— Nie zrobiłbym tego. Po prostu... nie mógłbym zrobić czegoś takiego drugiej osobie, nawet tobie. Nie wydaje mi się, żebym był zdolny do takiego okrucieństwa.
Dumbledore uśmiechnął się jeszcze szerzej i popatrzył na Severusa, jakby wszystkie problemy Snape'a zostały rozwiązane. Harry wiedział jednak, że walka dopiero się zaczyna.
— I jak długo miałeś okazję nad tym pomyśleć, Potter? Całe dziesięć minut? I już obiecujesz monogamię mężczyźnie, którego nienawidzisz?
— Nie nienawidzę cię — powiedział Harry, jego głos stawał się coraz głośniejszy. — Jak mógłbym cię nienawidzić, po tym wszystkim czego dokonałeś? Może nie jesteś najmilszą osobą, ale to nie znaczy, że zasługujesz na... — Harry przerwał, nim powiedział „zostanie niewolnikiem", ale i tak wszyscy to usłyszeli.
— Dokładnie wiem, co się wydarzy, Potter. — Severus wstał z krzesła. — Oczywiście spróbujesz postąpić słusznie. Zmusi cię do tego twoje gryfońskie poczucie honoru i sprawiedliwości. Na nasze nieszczęście więź nie słucha tego, co jej powiesz. Odczytuje twoje najgłębsze, najbardziej podstawowe pragnienia.
Harry zmarszczył brwi, patrząc w czarne oczy.
— Nie chcę, byś stał się bezmyślnym niewolnikiem. Musisz w to uwierzyć. Nawet jeżeli myślisz, że jestem głupi i kocham bycie w centrum uwagi, nie możesz wierzyć w to, że chcę byś zatracił samego siebie. Nikomu bym czegoś takiego nie życzył.
Snape pokręcił głową.
— Wkrótce zrozumiesz, Potter. To już się zaczęło. Za parę dni nie będę w stanie ci ubliżać lub przerywać. Spodobam ci się taki, a to dopiero początek. Będę chciał ci służyć, sprawiać byś był szczęśliwy. I będę uszczęśliwiony, mogąc to robić. Będziesz sobie wmawiał, że pozwalasz mi tylko na zaspokojenie mojej natury, że nie robisz mi żadnej krzywdy.
Serce Harry'ego biło głośno. Idea Snape'a, który nie jest w stanie mu ubliżać brzmiała kusząco i przeklinał się za myślenie o tym.
— Do tego dochodzi seks, Potter. Oprzesz się, gdy będę cię błagał o ssanie twojego penisa? Hmm? — Snape uniósł brew. Oczy Harry'ego zrobiły się wielkie. — Powiesz mi bym przestał, gdy padnę przed tobą na kolana i będę cię błagał, żebyś mnie posiadł? Nie będziesz zadowolony, widząc swojego najokrutniejszego nauczyciela w łóżku błagającego cię, byś pieprzył go mocniej...?
— Zamknij się! — wrzasnął Harry, w rażącym kontraście do gładkiego szeptu Snape'a.
Gdy tylko wykrzyknął te słowa, usta i oczy Snape'a zamknęły się i mężczyzna spuścił głowę. Wydawało się, że próbuje stać się jak najmniejszy, gdy osunął się na krzesło, bez wątpienia próbując stopić z materiałem obicia.

Cień drugiego/Snarry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz