Rozdział 3

6.8K 396 24
                                    

3.

— Harry — powiedział Dumbledore ostrzegawczym tonem.
— O boże — wyszeptał chłopak, przeklinając siebie za wybuch. — Snape — wykrztusił, klękając przed profesorem. — Snape, proszę, spójrz na mnie. — Mężczyzna od razu podniósł wzrok, wyglądając na kompletnie zagubionego; drżał na całym ciele. — Tak mi przykro. Nie chciałem odezwać się w ten sposób. Chciałem tylko, żebyś przestał, to nie miał być rozkaz... — przerwał i chwycił profesora za przedramiona. — Nie zrobiłbym tego. Nie świadomie. Proszę, uwierz mi. — Czekał cierpliwie na kolanach, podczas gdy Snape przestał się trząść i zaczął wyglądać normalniej.
— Wierzyć ci? — zapytał cicho. — Czy mam jakiś wybór?
Harry zwolnił chwyt i wstał, odwracając się od niego.
— Tak. Rób, na co masz ochotę. — Wrócił do swojego krzesła i napotkał zaciekawione spojrzenie dyrektora.
Parę minut później Dumbledore zapytał, czy mógłby porozmawiać z Harrym na osobności. Snape odpowiedział mu morderczym spojrzeniem, więc zapewnił go, że chciał udzielić Harry'emu tylko kilku porad. W zamian otrzymał jedynie niemrawe przytaknięcie głowy.
Snape wyszedł; zwisające na nim szaty były smutnym komentarzem do stanu jego umysłu.
Harry i Dumbledore siedzieli w ciszy przez kilka minut, próbując pozbierać myśli. Dyrektor przemówił pierwszy:
— Nie chcę, żebyś poczuwał się do obowiązku.
Harry prychnął. O czym on mówił?
— Oczywiście, że muszę się zgodzić! To znaczy... — przerwał i popatrzył zaciekawiony na Dumbledore'a. — Co się stanie ze Snape'em, jeżeli odmówię? Zostanie niewolnikiem, wiem, ale co się z nim stanie?
Albus oparł się w swoim krześle, wyraźnie przybity, i skupił wzrok na jakimś punkcie za głową Harry'ego. Westchnął cicho.
— Przypuszczam, że otworzę jeden z pokoi rodzinnych, które należą do komnat dyrektora. Nie jestem pewien, czy klątwa pozwoli mu zachować talent do warzenia eliksirów, ale jeśli tak, to prawdopodobnie poproszę go, by robił je przez kilka godzin dziennie. Być może też będę mu czytał. — Harry wyglądał na przerażonego. — Zostanie ze mną do końca mojego życia, to oczywiste, a zanim odejdę, poproszę Minerwę lub może Hagrida, żeby się nim zajęli. — Odwrócił się na chwilę, by spojrzeć Harry'emu w oczy. — Tak to właśnie będzie wyglądało. Ktoś będzie musiał się nim ciągle zajmować. Nie będzie mógł z nikim rozmawiać, aby go nie wykorzystano. Nie będzie miał życia. Przynajmniej nie takiego, jakie znamy.
Harry schował twarz w dłoniach, gdy jego bezsilność w tej sprawie uderzyła w niego z pełną siłą.
— A będzie żył bardzo długo. Elfy wysokiego rodu żyją dłużej niż czarodzieje. Martwi mnie, co się z nim stanie za ileś dziesięcioleci, gdy jego opiekunowie nie będą już pamiętali mężczyzny, którym był kiedyś.
Dłonie Harry'ego drżały. Nie, nie mógłby skazać nikogo na taki los, nie bohatera wojennego, a zwłaszcza nie Severusa Snape'a.
— Jestem zaskoczony, że nie próbował się zabić — wyszeptał.
Brwi Dumbledore'a powędrowały do góry.
— Po tym jak uratowałeś Severusa we Wrzeszczącej Chacie, zmusiłem go do przysięgi, że nigdy tego nie zrobi. Jest bardzo dumnym mężczyzną. Chociaż ci ufam, to boję się o niego.
Harry przeczesał dłonią roztrzepane włosy.
— Nie wierzy pan w to, co mówił Snape, prawda? Że będę chciał, by był moim... niewolnikiem?
Dumbledore westchnął.
— Nie, ale rozumiem jego zatroskanie. W twoich rękach leży więcej niż tylko jego życie. Tak jak powiedział Severus, więź odczyta twoje najgłębsze pragnienia. — Dyrektor odchylił się w krześle i posłał Harry'emu przenikliwe spojrzenie. — Mężczyzna, jakiego znasz, zniknie w ciągu nadchodzących dwóch miesięcy. To, czy powróci po związaniu, zależy tylko i wyłącznie od ciebie. Jeśli chciałbyś go ukarać za jakieś złe uczynki, miałbyś do tego doskonałą okazję w momencie połączenia. Więź dosłownie odczyta twoje najbardziej podstawowe pragnienia. Jeżeli miałbyś chociaż najmniejszą chęć zemsty, byłoby to katastrofalne dla Severusa. — Błękitne oczy spotkały zielone i dyrektor powiedział dobitnie: — Jeśli chcesz się tego podjąć, musisz zrobić to właściwie. Zacznij tak, jakbyś chciał by było.
Harry potrząsnął głową.
— Nie chcę... nie potrafię go skrzywdzić. Nie mógłbym nikogo skrzywdzić w ten sposób.
Dumbledore pokręcił głową.
— Weź tydzień na zastanowienie się. Idź do domu. Uporządkuj swoje prawdziwe uczucia w tej kwestii. Zobacz, czy będziesz w stanie zaakceptować takie życie.
Harry był zmieszany. Dyrektor mówił tak, jakby miał jakiś wybór.
— Oczywiście, że je zaakceptuję. Prawdopodobnie istnieje w piekle specjalny poziom dla czarodziei, którzy odmówią.
Głos Dumbledore'a stał się śmiertelnie poważny.
— Jeżeli nie potrafisz wejść w ten związek całym sercem, lepiej będzie jak w ogóle nie spróbujesz. Wolałbym zamknąć Severusa w najwyższej wieży, niż pozwolić mu na służbę u kolejnego pana. — Harry popatrzył na dyrektora zszokowany. Chyba nie myślał, że... — Masz tydzień. Oczekuję twojej decyzji siódmego dnia. Jeśli będzie pozytywna, spotkasz się z Severusem w jego komnatach ósmego. Aby to zadziałało, musicie się bliżej poznać. I spodziewam się, że do tego czasu zacznie cię potrzebować.
— Potrzebować mnie? — Głos Harry'ego był cienki i zdesperowany. Był przerażony samą ideą tego, że Snape miałby kogokolwiek potrzebować.
— Idź, Harry. — Dyrektor zbył go machnięciem dłoni. — Siedem dni.

Cień drugiego/Snarry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz