Jedyną rozrywką w jej życiu była ciepła herbata i telewizor. Chociaż i tego nie mogła nadużywać. Jej życie było tylko jednym, wielkim problemem i każdy o tym wiedział, ale nikt nie zmusił się do powiedzenia jej tego w twarz. Naprawdę. O wiele bardziej wolała by takie słowa niż wszystkie smutne spojrzenia w jej stronę. Nauczyła się żyć z tym co ma i reszta również powinna to zrozumieć.
Wyprowadziła się ze swojego rodzinnego domu, gdy tylko osiągnęła dorosłość. Nie mogła już tego znieść. Przeprowadziła się ze wsi do miasta, ponieważ chciała stać się anonimowa. A jedynie tutaj taka mogła być. Mogła żyć jak chciała i nikt jej nie potępiał ani współczuł - przecież nikt jej nie znał. Ludzie czasami pytali czy żałowała swojej decyzji, ale odpowiedź dla niej była jasna. Czasami aż za jasna. Z wymuszonym uśmiechem, aby nie urazić nikogo, mówiła jedno słowo. "Nie". No bo czego tu żałować? Udało jej się opuścić ten dom wariatów. Kupiła sobie nieduże mieszkanie w bloku i od dokładnie trzech miesięcy mieszka bez większości problemów, jakie, w swojej rodzinnej wsi, spotykała. A było ich naprawdę dużo.
Wstała powoli z łóżka, chociaż nawet nie wiedziała po co. Równie dobrze mogła przeleżeć cały dzień i nic by się nie stało. Owszem, chodziła do pracy, ale tylko wtedy kiedy chciała. Ot udogodnienia dla osoby chorej. Gdy tylko się dowiedzieli, że choruje na białaczkę pozwolili jej wybrać czas pracy, ale minimalną stawkę sami już zaproponowali - aż tak dobrze to nie ma. Jeśli chodzi o chorobę, na jaką choruje już od trzech lat, to nie jest ona w najwyższym stadium. Jest możliwość wyzdrowienia, ale trzeba operacji szpiku, a na razie nie odnalazł się odpowiedni dawca. A dawno straciła nadzieję i pogodziła się ze swoim losem, ale jej rodzice mają całkowicie odmienne zdanie na ten temat. Od czasu przekazania im informacji na temat białaczki Alyss od lekarza, nieustannie poszukują człowieka, który mógłby uratować ich córkę. Dziewczyna próbowała im tłumaczyć, że nie ma dla niej pomocy i widać tak musi być, ale oni nie chcieli tego słuchać. Zawsze, gdy zaczynała mówić, na ten temat zakrywali dłońmi uszy i odchodzili, żeby jej nie słyszeć. Dorośli ludzie XXI-ego wieku.
Na początku, gdy dowiedziała się, chodziła na chemioterapię. Jednak nie dawało to żadnych rezultatów. No może minimalne, które i tak nie miały znaczenia. Jedynie skutki jakie przyniosła to częściowa utrata włosów. Na szczęście zdążyły ładnie odrosnąć, jednak są przerzedzona. Oczywiście nie jest to widoczne, wielu ludzi ma cienkie, rzadkie włosy, jednak dla Alyss jest to największy kompleks. A gdy przypomina sobie swoje piękne, długie włosy jeszcze sprzed choroby chce jej się płakać. Dlatego teraz prawie zawsze nosiła je związane w kucyka lub kok. Wychodząc poza swoje mieszkanie nie mogła się zmusić, aby je rozpuścić.
Podeszła i ubrała pierwsze lepsze ubrania z szafy - i tak nie miała zamiaru nigdzie wychodzić. Nie miała tutaj znajomych, ani przyjaciół. W pracy unikała wszystkich szerokim łukiem. Nie chciała zawierać żadnych relacji, bo wiedziała, że w którymś momencie zabraknie jej. Przysporzyłoby to bólu innym, a tego najbardziej nienawidziła. Bo przecież po co mają cierpieć inni, kiedy może tylko ona?
W łazience przemyła twarz zimną wodą, aby potem spojrzeć na siebie w lustrze. Nie była najpiękniejszą kobietą na świecie, ale brzydką nazwać też się nie mogła. Była... taka normalna, niczym niewyróżniająca się z tłumu ludzi na ulicy, którzy chodzą bez większego sensu w tę i we w tę.
Z łazienki wyszła już gotowa i zeszła do kuchni. Znowu spędzi tu co najmniej godzinę. Musiała przygotować odpowiednie śniadanie dopasowane do swojej choroby. Nienawidziła tego. Chciała jeść tak jak inni nie chorzy ludzie, ale nie mogła. I to ją najbardziej dobijało. Chciała spróbować coś z McDonald'a, KFC, czy czegokolwiek innego, ale to było niemożliwe. Zbyt dużo tłuszczu źle wpływa już na organizm zdrowego człowieka, a co powiedzieć na jej organizm - osoby z białaczką.
CZYTASZ
Love, Alyss [wolno pisane]
Teen FictionCodziennie zostawiał pod jej domem kwiaty, a ona nie wiedziała kim on jest. "- Co podać? - zapytała ponownie, próbując nie patrzeć mu w oczy. Niestety nie wychodziło jej to zbytnio dobrze. Te niebieskie, jak morze, tęczówki przyciągały zadziwiająco...