"Nie przeprosisz?"

11 1 0
                                    

Praca. 

Dla jednych to po prostu mus, coś niezbędnego w ich życiu. Muszą iść do pracy, aby zarobić pieniądze, żeby mieć na jedzenie i na różne inne takie tam. Bo, nie oszukujmy się, jak nie masz pieniędzy to jesteś nikim w dzisiejszym świecie. Dlatego ludzie tak bardzo o nie dbają. 

Ale dla Alyss to całe życie. Dostała szansę od świata - pracę, którą kochała i dzięki niej miała co robić w swoim szarym życiu. Gdyby nie ona, siedziałaby w domu całe dnie, aż w końcu by zarosła i została jedną, wielką chewbacca. Byłaby sensacją na całym osiedlu, a nie chciała tego tytułu zabierać Meggie. Nie wybaczyłaby jej tego. 

Dzisiaj dzień zapowiadał się niezwykle dobrze. Alyss obudziły pierwsze promienie słońca wpadające przez jej okno. Rozciągnęła się na łóżku z uśmiechem, aby zaraz potem zjeść śniadanie. Nawet pomachała Osiedlowemu Monitoringu, gdy wychodziła do pracy! Niestety, z drugiej strony nie było tak przyjemnie, ponieważ Monitoring spojrzał tylko na nią i nie odmachał. Ale tego w sumie można było się spodziewać. 

Do kawiarni weszła jeszcze przed otwarciem, minęła się z szefem w drzwiach, który najwyraźniej gdzieś się śpieszył, bo zdążył powiedzieć tylko "dzień dobry" i już go nie było. Zapytała się Meg o co chodzi, ale ta wzruszyła ramionami. Też nie wiedziała. 

Zmieniła tabliczkę na drzwiach na "Open" i wróciła za ladę. Mogła się założyć, że pierwszymi klientami będą pracownicy jakiś firm czy korporacji. To oni zazwyczaj kładli się późno spać, wstawali wcześnie i nie mieli czasu, aby przygotować sobie kawy. Później przyjdą uczniowie, studenci, ponieważ im po prostu się nie chciało. Woleli dać komuś pieniądze i dostać gotową kawę niż samemu ją zrobić. Trzecią grupą jaka się tu pojawi będą kobiety, matki czy ktokolwiek inny. Wyprawiły męża do pracy, dzieci wywaliły do szkoły, więc spokojnie spotykały się na dwie, trzy godzinki, aby porozmawiać. Wieczorem przychodziła czwarta grupa, która również składała się z uczniów czy studentów, a dokładniej tych, którzy woleli odrobić lekcje i się pouczyć w ciszy. Bo, nie oszukujmy się, w każdym domu jest hałas. 

- Słuchaj, Alyss - zaczęła Meggie, gdy przygotowywała pierwsze zamówienie - Szef wprowadził możliwość dostaw na dany adres. Powiedział, że zatrudni jeszcze jedną osobę, która będzie się tym zajmować, ale najpierw musi takową znaleźć. - Alyss kiwnęła głową, chociaż nie do końca rozumiała do czego zmierza Meg - Mamy pierwszą taką dostawę. Mogłabyś wykonać to zamówienie i zawieźć? 

Alyss stanęła w miejscu, a jej ręka, którą sięgała już po szklankę, zamarła w powietrzu. Doszedł do niej sens wypowiedzi koleżanki. Miała zawieźć kawę do... gdzieś. Sama. Pojechać tam i dać zamówienie. A co jeśli pojedzie do jakiegoś mordercy? 

- Nie możesz ty? - zapytała i odstawiła szklankę. Tak na wszelki wypadek, gdyby nagle miała jej wypaść i się rozbić. Meggie w odpowiedzi prychnęła z rozbawienia i pokręciła głową. 

- Nie mam przecież prawo jazdy - ten argument wydawał się Alyss bardzo dobry - Nie pamiętasz, że oblałam go już z piętnaście razy? I tak się dziwię, że dają mi jeszcze podejść do egzaminu. Na ich miejscu już dawno bym mnie wywaliła. 

Alyss przymknęła oczy i policzyła do dziesięciu. Nie mogła tak się zachowywać. Było to jedno, głupie zamówienie. Pojedzie do nich, da tą kawę i wróci. To będzie chwila. Odetchnęła głęboko i spojrzała na Meg, która z uśmiechem oddawała zrobioną kawę. 

- Dziękujemy i zapraszamy ponownie - powtórzyła jak mantrę to zdanie i odwróciła się do Alyss - To jak? Pojedziesz? 

- Okej - wzięła karteczkę, na której było zapisane zamówienie - Nie mam przecież innego wyboru, a przynajmniej dopóki nie pojawi się ktoś inny, kto zrobi to za mnie. 

Love, Alyss [wolno pisane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz