Due

343 18 2
                                    

Coraz bardziej żałował decyzji, że pozwolił wybrać się na tę śmierdzącą wieś, a do tego jakże rozgadanych osób. Seokjin, Hoseok. Nowo poznane osoby, którym zajął moment i znów nie widział ich w dobrym świetle. Tym bardziej chłopak, który podobno, jak słyszał, skazał siebie i kogoś jeszcze na niebezpieczeństwo. Zero mózgu, idiota.

Niewykształceni ludzie, a Kim to wyjątek.

Siedząc na płocie przyglądał się pasającym owcom, także brudnym oraz dość twardszej wełnie. Ironia. A o mały włos nie spadłby, gdyby nie dostrzegł wpatrującego się w niego konia. Leżał w trawie i obserwował stado, tak samo jego, co wydawało się być nietypowe. W jego oczach biło od inteligencji, a nie zwierzaka kopytnego, któremu cieknie tylko z nosa. Zeskoczył z drewienka i żwawym krokiem udał się w jego kierunku. Wiedział, że może go spłoszyć, ale miał na to przysłowiowo wylane. Był coraz bliżej, a czerwonobułany ogier stanął wyprostowany na kopytach i się cofnął. Zachowywał tak, jakby obawiał się, ale nie ataku. To było dziwne. Tym bardziej, że uciekając i zmieniając tempo do galopu, blisko zada, bliżej tylnej kończyny zauważył ranę.

Ten koń też idiota.

Domyślał się, że nie uciekł w pełni, ale schował się między pobliskimi drzewami. Obserwował zwierzę w ciszy, tak samo odwrotnie. Złapali kontakt wzrokowy, dzięki kopytnemu, który uchylił głowę.

Nie myślał dużej i zawrócił do domu. Będąc po chwili w mieszkanku, rzucił się natychmiast na łóżko z rozłożonymi rękoma. Dom był otwarty, a dorośli siedzieli na werandzie. Przywitał ich i czmychnął do pokoju stwierdziwszy, że jest wykończony. Jednak spokój nie był dla niego dziś widocznie przypisany. Jeongguk z uśmiechem od ucha do ucha wszedł do środka i położył książkę na jego kolanach. Okładka była dziwna, kilka zwierząt w jednym, a nazwa zawierała tylko jedno słowo. Legendy.

— Po co mi to? — zmarszczył brwi oglądając książkę z każdej strony. Nic więcej nie było na okładce, ani z tyłu. Wyglądała na taką, jakby leżała schowana i zakurzona przez paręnaście lat czy więcej.

— Zgadnij — wykrzywił głowę — zobaczyłem cię dzisiaj przez przypadek przy wypasie. I wiem, że widziałeś konia, a on... lepiej, żebyś to przeczytał i później się nie zdziwił, dobrze? Ten koleś jest strasznie głupi, nie uważa, ma wszystko gdzieś, a jak zobaczy świetlika, to potrafi za nim pobiec kilometry. Przez wodę

— Czemu wspominasz o kimś? Nie był temat o czym innym?

— To jest to samo — mrugnął do niego — i jak przeczytasz, idź do Jina. Będzie tam, gdzie wczoraj. I wybacz, ja idę pomóc mamce zaraz napalić w piecu — uśmiechnął się szeroko i poklepał chłopaka po plecach, zaraz wybiegając i zamykając drzwi — Wybacz jeszcze raz! — zdążył ponownie usłyszeć stłumiony krzyk.

Nie miał pojęcia, po co mu to dał i po co ma czytać. Legendy to bajeczki, tym bardziej, że tu jest mnóstwo stron. Nigdy nie przeczytał książki samemu od siebie, zdecydowanie przepadał za beznadziejnymi poradnikami. Otworzył na spisie treści sprawdzając wszystkie historie, jednak w oczy wrzuciła mu się tylko jedna.

***

— Czego ode mnie chcecie? — wszedł do środka budynku, gdzie przebywał samotnie Seokjin. Posiadał przerwę, a raczej koniec przyjmowania. Posłużył sobie za pomocą oczu wypatrując pustkę na zewnątrz. Chciał najpierw usiąść na łóżko, ale widząc plamę krwi na pościeli zrezygnował. Oparcie o ścianę także zaczęło go brzydzić.

— Jeon ci dał książkę, prawda? Przeczytałeś?

— Jesteście w zmowie czy jak? — założył twardo ramiona na klatkę piersiową. Niecierpliwił się. Każdy miał jakiś wspólny interes, że zaczynało go to nudzić. Gdyby tylko mógł, spakowałby wszystkie swoje rzeczy do walizki i wyjechał. Nawet konno. Cholera, na żyrafie. Nikt nie wie, co dzieje się na tej wsi — apropo, dlaczego zachowujecie się tak... głupi. Mam jakiś dar, jestem ukrytym królem, którego porwali handlarze narządów? — zacisnął usta. Odwrócił się z zamiarem wyjścia, a drzwi zostały pchnięte jednorazowo ukazując zdyszaną postać wyższego chłopaka. Z okropnym uśmiechem na twarzy.

— Przepraszam za spóźnienie, kochany! — wychylił się za Yoongiego , by ponownie zwrócić się do niego twarzą — my nie mieliśmy jeszcze okazji przedstawić się osobiście, niestety, ale to nadgonię. Nazywam się Jung Hoseok — skłonił się delikatnie i niewysoko — pokićkane to wszystko. Co chwilę latam jak szalony, ale... znowu zboczyłem z kursu — zachichotał zawstydzony — co ja miałem...

— Opowiedzieć mu wszystko — pomógł mu Seokjin

— Ah, tak! Jungkookie to twój przyjaciel i chciał ci zrobić niespodziankę na zbliżające się urodziny. Normalnie mieszkasz w zadymionym i zanieczyszczonym mieście, ale jakże pięknym! — rozłożył ramiona wyobrażając sobie prawdziwą metropolię — i z pewnością wiesz, czym są hybrydy. Takie pół ludzie, pół zwierzęta, a może i paznokcie. Tylko że paznokcie to takie inne —

— Mam to powiedzieć za ciebie? — zapytał Seokjin. Jemu też to się nie podobało

— Już się streszczam! I to wydaje się być niemożliwe, jednak Jungkookie chciał ci udowodnić, że hybrydy istnieją. Sam nią jest!

— Tak — wywrócił oczami — a ja jestem smokiem ziejącym ogniem

— Naprawdę? — rozszerzył usta

— Nie. Słuchajcie. Nie mam zamiaru słuchać tam jakichś zupełnie pokręconych historyjek. Chcę tylko wrócić do domu i tyle tu po mnie — przyznał. Nie chciał uwierzyć w nic, co mówią. Nawet Jeonggukowi, który często robił mu małe, może i wielkie psikusy. Poza tym Hoseok wyglądał na niepełnosprawnego umysłowo. Nawet osobę z brakiem mózgu.

— Wiem, że mnie nie lubisz — przygryzł delikatnie wargę i przyglądał się jego oczom. W ten sposób wyczytywał wszystkie emocje — i wiem, że nie jestem inteligentny. Po prostu nie mogę

— To prawda — skinął głową Jin, który włączył się do rozmowy — hybrydy to także zwierzęta, dlatego mają spowolnioną pracę szarych komórek. Niektórzy zachowują się tak samo jak Hoseok i Jeongguk, ukazują tym swoją połowiczną naturę — wyjaśnił szybko — hybrydy można poznać po tym —

— Po tym, że są podobne do jakichś zwierząt — przerwał mu

— To prawda. Jeśli osoba ma w sobie cechę w wyglądzie, która przypomina ssaka czy płaza, ptaka, jest taką hybrydą. Niekoniecznie o tym wie

— Znasz takiego sławnego Jisunga? Przypomina wiewiórę i musi nią być! — zaśmiał się, a dłoń od Jina powędrowała na jego usta

— Możesz na chwilę przestać?

— Czyli Jungkook jest tym czymś? — powieka zadrgała Minowi

Marzenie jest tylko jedno SOPE ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz