Cinque

216 19 0
                                    

Seokjin stał nieruchomo i wpatrywał się w twarz Yoongiego, który postanowił opowiedzieć, co się działo tuż przed chwilą. Natomiast Hoseok siedział na biurku i bawił się bukietem kwiatów w wazonie. Nie chciał przeszkadzać, chociaż było to okropnie trudne. Gryzł się w język, żeby nie wejść prosto w zdanie któregoś z nich. Niedługo to trwało.

— Nie będziemy wchodzić w paszczę i szukać na marne. Może to nie być nawet on. Jestem za czekaniem, bo co jak co, ale alfa jest człowiekiem i myśli. Domyślam się, że będzie chciała się dowiedzieć o mnie. Nie okłamujmy się, niewiele jest hybryd koni i mógł nie wiedzieć

— To chyba najlepszy sposób — zgodził się najstarszy — nawet jest potrzebne porozmawianie z nim? Opamiętał się. Nie miał złych intencji co do ciebie później

— A od kiedy ty jesteś dobroduszny dla wilków? — upomniał się Hoseok — polują na nasze zwierzęta, hybrydy. Ten facet może nam pomóc z innymi watahami, a my będziemy bezpieczni — skończył

Usłyszeli krzyk, którego właściciel wbiegł zdyszany do środka. Młody chłopak z włosami w szarym kolorze i przydługim kolczyku w uchu. Nie przypominał wieśniaka, a raczej z jakiegoś mniejszego miasta.

— Jungkook, wilki, pomocy, szybko! — nie wypowiadał całych zdań, tylko pojedyncze słowa, przez które można się wszystkiego domyślić. Yoongi poczuł, że naprawdę mu zależy na młodszym. Taehyung wybiegł wiedząc, że wszyscy za nim. Seokjin chwycił jeszcze po drodze swoją apteczkę i trzymał się jako ostatni. Hybryda mogła się przemienić, ale nie widziała w tym sensu. Jakby był na miejscu, nie wiedziałby, co robić. Obok jednego z mniejszych chat, opierał się o ścianę Jungkook i trzymał swój bok brzucha, jęczał z bólu i zginał się. Jego twarz była cała blada i z pewnością stracił sporo krwi. Po twarzy spływały krople potu, a cały pomimo koloru się błyszczał — wszystkie pojawiły się znikąd! Nie miałem szansy pomóc, ja przepraszam! — był zdołowany, a z oczu spływały łzy

— To nie twoja wina — uspokoił Jin — muszę zatamować krwawienie — zdjął swój kitel i przyłożył do rany. Potrzebne jest szycie, ale nie miał wolnych igieł, kiedy środki do dezynfekcji się skończyły. Miał iść po dostawę do miasteczka obok, ale nie zdążył. Musiał znaleźć zamiennik, chyba że jedna osoba mogła szybko wyruszyć tam — Hoseok, wiesz gdzie jest miasto Yonghwa dong i Kim Namjoon. Jest na zastępstwie w apteczce za ojca, poproś go o płyn do dezynfekcji narzędzi, okej?

— Okej — wyruszył biegiem jeszcze jako człowiek zostawiając ich samym, co zdziwiło Mina. Hoseok wrócił do zwierzęcej postaci w trakcie i na skróty skręcił do lasu.

— Nie zgubi się? — zapytał i ukucnął przy Jinie i rannym

— Nie martw się o mnie, jestem zdrowy — powiedział Jeongguk, który nie stracił poczucia humoru w tak ciężkiej sytuacji

— A ja wiem, że dasz radę — porzucił swoją dumę na bok — i masz mnie nie zawieść, jasne?

— Tak — uśmiechnął się delikatnie i skrzywił twarz w grymasie bólu — mam dobrą odporność

— Ale jeśli Hoseok się nie pospieszy, wykrwawisz się na śmierć. Musimy mieć więcej materiału, jak na tę chwilę wystarczy. Nic na ucisk nie możemy dać — mówił Jin. Nie miał szansy zrobić nic więcej, niż prowizorycznie przykładać materiał i czekać na hybrydę. Jungkook coraz mniej skomlał, zużywał energię poprzez ból rozchodzący się po jego ciele, ale był silny i wytrwały, także to uczucie pozostawiało go w świadomości.

Czas się niemiłosiernie dłużył, ale wreszcie dostrzegli sylwetkę Hoseoka już w wersji ludzkiej, który trzymał całą torbę. Teraz mogli zdziałać.

Marzenie jest tylko jedno SOPE ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz