Ból towarzyszył Juliuszowi codziennie. Poniżanie i wyśmiewanie w szkole przez swojego chłopaka nie było wcale miłe. Juliusz nienawidził tego. Próbował unikać Adama w szkole, ale to było trudne, gdyż chodzili do jednej klasy. Słowacki starał się po prostu tam nie chodzić. Niestety Mickiewicz się o niego martwił i jeśli nie było go w szkole wydzwaniał do młodszego. Słowacki nie rozumiał działania Mickiewicza. Jednak nie mógł się przeciwstawiać swojej drugiej połówce. Bardzo nie chciał kłócić się z Adamem.
Mickiewicz niby tłumaczył Słowackiemu dlaczego tak się zachowuje, ale Juliusz zawsze po cichu płakał po każdym upokorzenia czy wyzwisku. Za każdym razem jego serce pękało na miliardy kawałków. Miał dość. Jednak jak mógłby powiedzieć coś złego Adamowi? Jak mógłby z nim zerwać? Przecież jego Adam był tak kochany, troskliwy, cudowny. To co robił w szkole było inne niż jego zachowanie gdy byli sami. Nagle z aroganckiego, chamskiego i okropnie uszczypliwego śmieszka klasowego zmieniał się w troskliwego, kochającego, potulnego partnera. Juliusz nigdy nie poruszał tematu jego zachowania w szkole. Nie miał nawet na to ochoty.
Dzisiaj w szkole nie było inaczej. Wybiegł z klasy. Oczy miał zeszklone. Gdy dotarł do łazienki i zamknął się w kabinie, dał upust emocjom i zaczął płakać. Coraz więcej łez lało się po jego policzkach. Nie miał już ochoty wracać na lekcje. Po prostu wrócił do klasy po plecak. Oczywiście wszystkie oczy były skierowane na jego czerwoną, opuchniętą od płaczu twarz. Juliusz tylko zabrał plecak i jak najszybciej wrócił do domu, żeby schować się pod kołdrą we własnym łóżku.
Jak zawsze siedział, pisał I rozmyślał pijąc gorącą, imbirową herbatę. Czekał na telefon od Adama. On zawsze dzwonił. Nagle usłyszał dzwonek, ale nie ten telefonu, ale dzwonek do drzwi. Mimo, że Juliusz nie spodziewał się gości otworzył bez wahania będąc w opłakanym stanie. Gdy tylko drzwi się otworzyły Mickiewicz rzucił się mu na szyję.
- Kocham cię. - usłyszał szept młodszy poeta. - Martwiłem się. - Mickiewicz ścisnął Juliusza mocniej. Ten dopiero teraz odwzajemnił uścisk.
- Ja ciebie też kocham, Adam.
Mickiewicz uniósł młodszego poetę. Pocałował go. Najpierw delikatnie, jakby prosząc o pozwolenie. Juliusz odwzajemnił pocałunek. Mickiewicz jeszcze raz złączył ich usta. Tym razem pocałunek był bardziej namiętny. Słowacki oplótł swoje nogi wokół bioder starszego. Adam przeniósł go do pokoju. Ułożył na łóżku i odsunął się.
- Nikogo nie ma? - chciał upewnić się Adam.
- Nie. - odpowiedział Juliusz.
Mickiewicz wcisnął Słowackiego w materac. Całował jego malinowe usta zachłannie. Pragnął go. Wręcz chciał go posiadać. Wysunął ręce pod bluzkę młodszego. Juliusz po prostu chciał zapomnieć. Ból jaki sobie zadawał tnąc swoją porcelanowobiałą skórę, tylko po to, żeby zobaczyć szkarłatnąć ciecz i cierpieć wywoływały wyrzuty sumienia. Odsunął się od Adama i ruchem dłoni kazał mu usiąść na łóżku, co posłusznie zrobił. Słowacki odpiął jego, już ciasne, spodnie i zassał gówkę jego penisa przez bokserki. Mickiewicz nieznacznie jęknął. Juliusz bardziej się podniecił. Ściągnął z niego bokserki i wziął przyrodzenie do ręki. Na początku oblizał je po całej długości, później wziął połowę do ust. Cały czas patrzył w oczy Adama. Mickiewicz wplótł palce w loki młodszego i odchylił głowę.
- Julek... Mghm... J-ja... Dojdę... B-blisko...
Juliusz tylko wcisnął jego penisa jak najbardziej do ust. Chwilę później czuł słonawą ciecz w ustach. Podniósł się i usiadł okrakiem na kolanach Mickiewicza. Adam kolejny raz wpił się w usta Juliusza. Jeździł rękoma po jego bladej, pociętej skórze. Mickiewicz ściągnął koszulkę z młodszego. Spojrzał na jego delikatne ciało.
- Mogłem się domyślić. Głupi czarny T-shirt.
Przejechał językiem po świeżych ranach jednocześnie zdejmując spodnie drugiego. Juliusz jękną. Bardzo lubił tkwić w objęciach starszego. Całkowicie się mu poddawał i tkwił w onieśmielającym zapachu. Zatopił się w rozkoszy, gdy Mickiewicz niespodziewanie włożył w niego palec, jednocześnie przygryzając jego sutka. Jego jęki można było usłyszeć w całym domu.
- A-adaś... - Jęknął Słowacki. - Mój kochany Adaś.
Mickiewicz na te słowa tylko się uśmiechnął. Położył Juliusza na łóżku. Powoli w niego wszedł. Słowacki wydał bardzo głośny okrzyk rozkoszy. Ich ciała pasowały do siebie idealnie. Zlewały się ze sobą jak jedno. Utopione w miłości organizmy. Zaślepione pożądaniem, nie widzą swoich różnic, ale i tak pasują. Oddech z oddechem, krople potu, jęki, pocałunki i "kocham cię" szeptane do ucha.
- Kocham cię, Julek...
___
Wreszcie jest. Nie sprawdzany! Tak w sumie to głupio się czuję pisząc sceny "18+" nie mając osiemnastu lat i nie posiadając doświadczenia. Po prostu przepraszam za to.
CZYTASZ
Słowackiewicz one-shots
RomancePrezent na 210 urodzinki Juliusza Słowackiego i 221 Adama Mickiewicza.