Bonus! Cz.3

1.1K 37 80
                                    

     Salomea akurat wracała do domu. Miała nadzieję, że Juliusz czuje się lepiej. Nigdy nie dopytywała ani nie zmuszała go do niczego. Starała się być jak najlepszą matką. Dlatego właśnie tego nie spodziewała się po swoim synu. Usłyszała krzyk. Wbieg0ła na górę i otworzyła drzwi od pokoju swojego syna, bez pukania. Przez to co zobaczyła łzy napłynęły jej do oczu. Szybko chwyciła za nóż, który leżał obok i przecięła sznur.

     Juliusz obudził się w szpitalu. Bolała go cała szyja, na którą rzuciła się Salomea. Płakała ze szczęścia. Za bardzo kochał matkę, by ją opuszczać.  Dobrze, że nie miała pojęcia co było powodem próby samobójczej Julka. Inaczej Słowacki nie mógłby wrócić do tej ukochanej osoby, która tak często go rani. Juliusz jeszcze miał nadzieję. To było głupie i poeta zdawał sobie z tego sprawę. Jednak bardzo chciał mieć znowu tego nieczułego, zimnego mężczyznę przy sobie.

     Poeta od razu miał zostać zbarany od szpitala psychiatrycznego. Nie chciał tego. Dzięki Salomei udało mu się tego uniknąć. Został jeszcze na noc w szpitalu na obserwacje. Lekarze chcieli mieć pewność, że na pewno nic mu już nie jest.

     Już późnym wieczorem, gdy Juliusz próbował zasnąć, usłyszał kroki. Na początku myślał, że to jedna z pielęgniarek. Bardzo się pomylił. Ktoś się nad nim pochylił. Poczuł usta na swoich. Ten smak. Znajomy. Tęsknił za nim. Bardzo. Zatopił się całkowicie w tej chwili. Podniósł się lekko i zawiesił ręce na karku przybysza, który właśnie wpychał swój język w jego usta. Poczuł mocny uścisk na swojej talii. Czuł te ręce, które dawały mu tyle miłości, ciepła i cierpienia. Juliusz na chwilę przerwał namiętny pocałunek.

- Adam? - Spytał, z nadal zamkniętymi oczami, jakby jeszcze nie miał pewności.

     Jako odpowiedź Adam znów zaczął całować Słowackiego. Odłączył go powoli od sprzętu szpitalnego i wziął go na ręce. Sam usiadł na łóżku i posadził młodszego na swoje kolana. Całował jego usta, szczękę, szyję i obokczyk. Juliusz pojękiwał co jakiś czas. Czuł tak zapach i dotyk, którego tak bardzo pragnął. Odchylił głowę w tył, by dać starszemu większy dostęp do swojej szyi. Chwilę później się opanował i zdał sobie sprawę z tego co się dzieje. Był zaślepiony tymi chwilami.

- Adam. Nie powinno cię tu być. - Powiedział stanowczo Juliusz.

- Ciebie też, kochanie. - Odpowiedział obojętnie Adam.

     Juliusz zszedł z kolan Mickiewicza i uderzył go dłonią w czerwony policzek. Tego dla Słowackiego było za wiele. Zaczął okładać pięściami brzuch starszego. Adam szybko go obezwładnił i przyszpilił do łóżka. Słowacki próbował się wyrwać, ale to nic nie dawało. Starszy sprawnie podniósł drugiego cały czas go całując. Wyszedł z nim na korytarz. Spojrzał tylko czy nikogo nie ma i szybko przeszedł do łazienki. Wszedł do pierwszej kabiny, zamknął drzwi i postawił Juliusza na ziemi.

- Zróbmy to tutaj. - Szepnął zaraz obok jego ucha. Juliusz nie potrafił odmówić. Nadal nie chciał go stracić.

Adam czule całował swojego kochanka. Juliusz znów czuł go przy sobie.

     Juliusz od rana został wpisany, ze szpitala i wrócił do domu z Salomeą. Powoli wracał do codziennego życia. Wybaczył Adamowi coś, czego nikt nikomu nie powinien. Mickiewicz nadal umawiał się z Celiną. Była jego przykrywką. Jakby ktoś dowiedział się o związku dwóch poetów, to właśnie ona uratowałaby sytuację. Juliusz przywykł już do zachowania Adama.

     Zbliżała się sylwestrowa impreza Mickiewicza. Zaprosił conajmniej jedną czwartą szkoły. Juliusz bardzo nie chciał tam iść, ale Adam przekonał go mówiąc, że ma dla niego niespodziankę. Ostatecznie Słowacki się na niej pojawił.

     Juliusz nie bawił się najlepiej, szczególnie przez to, że nikt tam za nim nie przepadał i nie mógł zbliżać się do Adama. Właściwie to wszyscy zastanawiali się dlaczego Słowacki został zaproszony.

     W pewnym momencie, gdy Adam wznosił toast zaraz przed północą podszedł do Juliusza i... Pocałował go na oczach wszystkich. Oficjalnie ogłosił, iż są razem. Celina od razu wybiegła z mieszkania zażenowana tym, że spotykała się z gejem.

     Nowy rok rozpoczął się dla obydwóch świetnie. Wreszcie byli razem i nie musieli tego ukrywać.

     Juliusz i Adam żyli sobie razem spokojnie. Dni leciały, a żartów i pogróżek robiło się coraz mniej. Była tylko jedna rzecz, której Juliusz w tej całej sytuacji nie rozumiał. Jakim cudem wybaczył Adamowi? Jednak nie żałował tego. To był jego najlepszy wybór.

___

Chyba nie myśleliście, że to tak zostawię. Julek musi żyć!

Shot sam w sobie chujowy, ale pisany na szybko, bo musiałam coś z tym zrobić. Lubię smutne zakończenia, ale tego tak jakoś nie mogłam znieść.

A tak btw
ZARAZ 2020 CO NIE
Chciałabym, żeby ten nowy rok był dla was wszystkich lepszy niż 2019.

Nie mogłam wyczekać do 31, więc macie to już dzisiaj.

Słowackiewicz one-shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz