Juliusz został brutalnie obudzony przez swojego kochanka. Ale musiał przyznać, że nawet podobał mu się ten sposób. Był idealny, nie licząc namiotu rozstawionego przez właśnie to. Mickiewicz mógł powstrzymać się przed wkładaniem ręki w spodnie młodszego. Słowackiemu na pewno wystarczyłby zwykły pocałunek. I tak język starszego został brutalnie wepchnięty do jego ust.
Juliusz wstał jako pierwszy. Przygotował ubrania dla Adama i poszedł przebrać się (i nie tylko) do łazienki. Mickiewicz został sam w pokoju i bezskutecznie próbował zwlec się z łóżka. Dopiero po około połowie godziny gdy usłyszał dobiegające z dołu: "Adam, śniadanie!" zerwał się z niego jak poparzony. Zszedł w samych bokserkach, bo nawet nie miał ochoty marnować czasu na ubieranie się. Był zbyt głodny. Juliusz nic już nie powiedział do Mickiewicza, bo udawał obrażonego, za sposób pobudki.
Po zjedzonym posiłku, młodszy odłożył tylko talerz i poszedł oglądać telewizję. Czekał chwilę, aż Mickiewicz się ogarnie, żeby wyglądać jak człowiek i nie martwić ludzi na ulicy. W końcu widząc go mogli pomyśleć, że wybuchła epidemia zombie. Ostatecznie Adam wyglądają mniej więcej jak człowiek, usiadł obok Juliusza na kanapie.
Słowacki odezwał się do Mickiewicza dopiero, gdy zauważył, że jest już dziewiąta trzy. Zakomunikował, że muszą zbierać się do szkoły.
W drodze Juliusz był wyraźnie czymś zmartwiony. Mickiewicz widział to bardzo dobrze, lecz jemu - łamaczowi serc, Litewskiemu cassanovie - zabrakło odwagi. Szedł w ciszy obok swojego chłopaka i próbował nawiązać z nim jakikolwiek kontakt, nie ważne czy wzrokowy, czy fizyczny. Jednak bez skutku. W końcu, udało mu się opleść swoimi palcami palce Juliusza. Szli lekko ściskając swoje ręce. Na twarzy Słowackiego pojawił się lekki uśmiech, a na policzkach rumieniec. To był pierwszy raz, gdy szedł ze swoim chłopakiem za rękę po ulicy. Mickiewicz bardzo pilnował, by nikt nie dowiedział się o ich związku.
Dopiero kilkanaście metrów od szkoły Adam puścił rękę Juliusza i ruszył przodem. Przywitał się z kilkoma osobami przy drzwiach i wszedł z nimi do szkoły. Juliusz został zam przed placówką i zaczął płakać. Sam do końca nie wiedział dlaczego. Otarł łzy i lekko niepewnym krokiem udał się do wnętrza szkoły.
Mickiewicz był bardzo zestresowany, gdy jeden z jego znajomych pokazał mu zdjęcie z dzisiejszego poranka, na którym idzie z Juliuszem za rękę. Wszyscy zaczęli go o nie wypytywać, rzucali nieśmiesznymi żartami i śmiali się z niego. Jedne osoba poruszyła temat przy Słowackim. Chłopak nie do końca wiedział o co chodzi. Wtedy ktoś pokazał mu zdjęcie.
- To w końcu jesteś z Mickiewiczem czy nie? - spytał zniecierpliwiony Fredro. Juliusz nie bardzo wiedział co odpowiedzieć, więc postanowił po prostu wyjawić wszystkim prawdę.
- Tak, prawda, kochanie? - zwrócił się do Mickiewicza, będącego świadkiem całego zdarzenia.
- Co? Ja i ty? Chyba sobie żarty robisz! - w oczach młodszego pojawiły się łzy. - Czy ja mógłbym być z takim czymś? - tu zwrócił się do wszystkich obecnych. - Chyba masz jakieś urojenia, pokurwieńcu! - kolejny raz krzyknął na Juliusza, a on tylko się rozpłakał i ponownie uciekł z sali, tym razem ze swoim plecakiem.
Słowacki tego dnia nie wrócił już na lekcje. Siedział w domu i próbował ochłonąć. Co chwilę sprawdzał telefon. W końcu Adam nadal się o niego martwił, tylko bardzo dbał o swoją reputację, a przynajmniej taką miał nadzieję. Niestety po dwóch godzinach dostał wiadomość, po której rozpłakał się jeszcze bardziej.
Juliusz nie wychodził z domu już piąty dzień z rzędu. Czekał. Adam miał przyjść. Nie zrobił tego. Napisał do niego tylko tą jedną wiadomość. Czekał z kolejnymi, widocznymi znakami swojej samotności. Czerwone, pulsujące śldy były mocniejsze niż zazwyczaj.
Słowacki otworzył drzwi. Stał w nich Mickiewicz. Chciał się do niego przytulić, ale ten go odepchnął.
- Julek, musimy pogadać. - powiedział bardzo poważnie Adam.
- T-tak, kochanie? - Juliusz spojrzał na Adama prawie, że płacząc.
- Po pierwsze to już nie kochanie. Nie jestem gejem. Nigdy nie byłem i musisz to sobie uświadomić. To moja dziewczyna, Celina. - wskazał na dziewczynę za nim, której Słowacki wcześniej nie zauważył.
- Dobrze, już wszytko wiem. - odpowiedział zimno Juliusz i zamknął drzwi.
Po policzkach chłopaka zaczęły spływać łzy. Wbiegł do swojego pokoju i wiedział, że w końcu użyje tego, co przygotowane miał od dziesięciu dni, przez które Adam nie odezwał się do niego ani słowem.
Złożył kartkę na cztery części i położył ją na idealnie pościelonym łóżku. Ustawił krzesło obrotowe na kółkach pod pętlą i na nie wszedł. Jeszcze raz przypomniał sobie słowa Mickiewicza, po czym włożył głowę do pentli. Odsunął krzesło i zawisł we własnym pokoju.
___
Przepraszam, za to, że uśmierciłam Juliuszka [*], ale nie potrafię napisać w tym stanie czegokolwiek wesołego. Tak wyszło. Jeszcze raz przepraszam. Rozdział jest nie sprawdzany. Uważam, że to akurat wyszło mi conajmniej źle.
CZYTASZ
Słowackiewicz one-shots
RomancePrezent na 210 urodzinki Juliusza Słowackiego i 221 Adama Mickiewicza.