ROZDZIAŁ 19

4.6K 426 57
                                    

Wszedłem do domu chyba bardziej rozbity niż kiedykolwiek. Usilnie przywoływałem głośno jak mantrę powód swojej bytności na tej ziemi, cel, misje, a jednak obraz ten zakłócało jedno natarczywe wspomnienie. Blizna na jej obojczyku była tak fizycznie ludzka, szpetna na ciele dziewczyny, dla którego Bóg miał sporo łaskawości, że wzrastające nerwy na jej autora, nasuwały zaskakującą chęć zemsty. Ciężko było uznać wobec całej tej wiedzy, którą posiadałem, że powstała przypadkowo. Trudno też było mi się godzić na jej istnienie.

Wypite dwie butelki wody, cisza i wbity wzrok w kuchenne okno, za którymi ciemność na dobre tuliły miasto do snu, pozwalały przewijać w głowie kolejne flesze. Wypowiadane do tej pory hasło "albo śmierć, albo seks" uwierzytelnione w jednej części, niespodziewanie skomplikowało układ. Moje fundamenty zawodowej obojętności wobec kobiet nie były już takie trwałe. Na początku niepokój, który powinna rozwiać poznana prawda, znów wrócił. Był on jednak silniejszy i pochodził z zupełnie innego miejsca. Pragnąłem jej już nie tylko fizycznie, ale chciałem zamieszkać w jej głowie. Marzyłem o jej trwaniu w moim świecie, ale widziałem jej bolesny upadek, gdy zaznam swoich wyników. Te skrajności nie były dobre... Mógłbym dać jej po prostu odejść, ale nie z informacjami, które posiada. Takiego ryzyka się w moim świecie nie ponosi. I było po prostu w tym wszystkim sporo kurewskich sprzeczności. Odrzucałem jej znaczenie w moim życiu, a z drugiej strony czułem jakiś dziwny żal, że spotkała ją taka przykrość.
- Późne powroty? - usłyszałem za plecami znajomy głos, sprawnie wytrącający mnie z tej intymnej plątaniny myśli.
- Moja matka nie żyje, nie próbuj przejąć jej roli. - Nie obróciłem się nawet do gościa, tylko płynnie pozwoliłem mu ukazać się moim oczom.
- Nie mam w sobie tyle odwagi, żeby cokolwiek ci dyktować. Jak mają się sprawy z naszą panną Harris? - Oleg nie skusił się na wodę. On miał zdecydowanie rosyjską duszę. Uznawał wyłącznie alkohol o każdej porze i każdej ilości. Ja swoją dawkę przyjąłem w obecności Harris.
- Nasza? - Nie pasowało mi to określenie w obecnych okolicznościach.
- Twoja? - Przyjaciel idealnie wyczuwał moje myśli.
- Sprawy mają się doskonale. - Nie drążyłem dłużej i niewiele chciałem wyjawić.
- Pomoże ci?
- Nie ma wyjścia.
- Wyznała ci miłość i wykorzystasz jej słabości? - zaśmiał się szeroko.
- Nie kocha mnie i nie pokocha. W odróżnieniu od ciebie potrafię jednak posługiwać się informacją i zdobywać niezręczne dane. - Śmiało wyraziłem jego niekompetencje w prześwietlaniu Allyiah.
- Czym ją zaszantażujesz?
- Już to zrobiłem... - Miałem właśnie jakąś wewnętrzną potrzebę ostrożności w dzieleniu się z Olegiem szczegółami.
- Jakieś świństwa z młodych lat?
- Jestem, kim jestem, a milczenie przynosi czasami więcej korzyści, niż pijackie gadulstwo. - Poczułem chęć ochrony tych faktów, którymi żonglowałem przed Harris. Nawet kiedy z nią skończę, zostaną ludzie, którzy uczczą ją wspomnieniem. Niech to będą najlepsze myśli. Niekoniecznie wiedza o byciu szpiegiem we własnym domu dla nieznoszącego ją brata będzie czymś dobrym. Myślę o jej śmierci? Tak... Zbyt odważnie i zuchwale weszła w moje sekrety i wiem, że sprzeda mnie prędzej czy później, jeśli pierwszy nie wyceluję. A może przywoływanie w myślach tego scenariusza jest moim remedium na niepożądaną słabość.

Z wielu przyczyn dziś nie mogłem zasnąć. Dochodziła trzecia, a ja przed oczami miałem tylko jej giętkie ciało i rozsypujące się długie włosy. Zapach, który wtarła w moje ciało, niekoniecznie był tym, który chciałem usunąć pod prysznicem. Teraz mogłem jeszcze skrupulatniej oceniać jej osobę, to kim jest i kim musiała się stać, by osiągnąć aktualne umiejętności. Ile wyrzeczeń albo ile przemyślanych działań zastosowano wobec niej, by stworzyć według mnie zbyt urodziwego żołnierza. I jeszcze jedno... Dlaczego akurat ją wystawiono przeciwko mnie. Im jednak więcej ustawiałem możliwych odpowiedzi, tym więcej dodatkowych pytań rozsypywało się wokół.

***

Dziś droga do pracy była lekko zmącona myślami o minionych wydarzeniach. Tak... Nie chciałam ich zaliczyć do wyjątkowych, wzniosłych, rozpalających krew. I nie dlatego, że im się to nie należało, ale nie mogłam stracić ani grama ze swojego chłodu i równowagi. Wiedziałam, że Aristow jest na chwilę i prędzej czy później przetniemy to połączenie, a wszystkie dotychczasowe doświadczenia udowadniały, że bezpieczeństwo to brak emocji. Nie miałam jeszcze gotowego sposobu na ułożenie kolejności wydarzeń, na pewno jednak wskazany był pośpiech w działaniu.

DZIEWCZYNA OD ZARĘCZYNOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz