ROZDZIAŁ 45

3.6K 403 51
                                    

- Julia pomóż mi, bo tracę rozum! Lub co gorsza, popełnię jakieś przestępstwo! - ciskałem się, krążąc po salonie bratowej i zapominając na moment o dotychczasowych barierach, przez które nie widziałem możliwości by tu się pojawić.  Wstrzymałem na tę chwilę wszelkie dotychczasowe osobiste urazy wobec brata, bo ta sprawa wymagała szybszej interwencji, a nawet wzniesienia się ponad wszelkie podziały. Nic na tym etapie mojego życia nie mieściło się w jego centrum, jak kwestia wymykającej mi się z rąk kobiety i uczucia, które za chwilę może stać się wyłącznie cierpkim wspomnieniem.
- To naprawdę musi być coś szczególnego, że zaledwie po dwudziestu minutach od twojej telefonicznej zapowiedzi, goszczę cię u siebie. Szkoda, że Igor nie może nam towarzyszyć. - Kobieta sprytnie zbierała  nasze rodzinne niedogodności, jednocześnie wykazując wiele zrozumienia i gotowości na potrzeby, z którymi tu przybyłem. Doskonale też po cichu zakładała, że temat z którym przychodzę, nie życzy sobie świadków.
- Nie muszę tłumaczyć, kto mnie sprowadza do ciebie. Mój brat ma urwanie głowy w firmie, więc nie pojawi się zbyt szybko. - Jasno wytyczyłem temat naszego spotkania i ustaliłem doskonały spokój ze strony otaczającego świata, który będzie mu towarzyszył.
- Allyiah jak się domyślam i to, że nie możesz jej okiełznać. Dodatkowo pewnie poczucie potencjalnie utraconej szansy i konkurencja, która nieoczekiwanie zaczyna wypadać lepiej od ciebie. - Uwielbiałem jej trafność i bezpośredniość. To ułatwiało mi dalszą rozmowę. Nawet życzyłbym sobie odrobinę tej zdolności u Ali. Niestety oczywistość jaka płynęła z tej diagnozy, była dla mnie już zdecydowanie okrutniejsza.
- Czyli kojarzysz... Świetnie! Może znasz jeszcze sposób jak unieważnić to, że byłem kretynem i doprowadziłem do tego syfu? - Nadal pełen w emocjach nabijałem wynik w krokomierzu.
- Nie zrobię niczego za ciebie. Właściwie czego ty chcesz? - W tym pytaniu nie było absolutnie niczego z kategorii "daj mi już święty spokój z tymi swoimi dylematami". Julia próbowała jedynie pobudzić moje wewnętrzne nienazwane pragnienia do przeniknięcia przez zabetonowany mózg i wprawić machinę realnego działania w ruch.
- To chyba jasne! - odpowiedziałem z przekonaniem. Tak! Doszedłem do oczywistych oczywistości, zdzierając sobie przy tym niemal podeszwy.
- Nic nie jest jasne, dopóki nie wyrazisz tego słowami, a my kobiety milczenie potrafimy przypisać do co najmniej stu interpretacji. Twoje myśli mieszkają wyłącznie w twojej głwoie.
- Chcę Ali! Chce aby ze mną żyła, była moją żoną, matka dla Borysa, chce się z nią dzielić wszystkim co mam i z nią budować przyszłość... Chcę z nią zasypiać i widzieć ją pierwszą po przebudzeniu... - wyliczałem w pędzie nieskładną listę swoich podstawowych potrzeb życiowych. 
- Świetnie! I to właśnie jej powiedziałeś, kiedy przyszła do ciebie z podpisaną umową rozwodową? - Wszechwiedząca Julia miała świetnego informatora w postaci Igora, który nie omieszkał podzielić się z nią powodem mojego nastroju z tamtego dnia. Podpisane dokumenty na skraju mojego biurka, na które niby przypadkiem spojrzał przybywając niemal od razu po spotkaniu w konferencyjnej, skomentował jedynie - "czasami coś musi runąć z hukiem, żeby w to miejsce powstało coś większego i lepszego". Plotkarz jeden! A ona? Sarkastycznym tonem dobijała mnie teraz, pokazując jak zawaliłem w dniu ostatniej szansy.
- Nie... Nie zdążyłem... - Skłamałem. Głupio było jeszcze teraz się tak ostro wyłożyć przed bratową. A tamtego dnia? Nie umiałem po prostu pokonać swojej zaciętości. Uznałem, że skoro podpisała, zrezygnowała z nas... Sam właściwie kurwa nie wiem co sobie wówczas myślałem!
- Wasza rozmowa trochę trwała. Dziwne, że mogłeś z czymś nie zdążyć. - Drążyła, licząc że właśnie teraz poślizgnę się na własnej głupocie. - Usiądź, bo zaczynasz mnie irytować tym krążeniem wokół mnie jak głodny jastrząb. - Odpuściłeś, poddałeś się, liczyłeś, że kobieta będzie cię zdobywać w nieskończoność, a na końcu bić pokłony wdzięczności za wcześniej doznaną troskę. Nie Sergiej! Tak to nie działa! A na pewno nie z Allyiah, która jest tak do ciebie podobna. Gry damsko - męskie to bardzo skomplikowane procesy, ale jeśli pozostawisz w nich zbyt dużo przestrzeni na domysły, pozostaną tylko grą. Teraz beczysz jak dzieciak, któremu spadł lód na chodnik, zanim ten zdążył polizać go choć raz. Mało tego, a tobie akurat mogę to powiedzieć, nawet w tak obdartej z opcji "być może" sytuacji, nadal kombinujesz i doszukujesz się samych przeciwności losu, nie dostrzegając, że na samym końcu to ty miałeś zachować się jak mężczyzna.  To ty mój drogi miałeś zaryzykować, postawić wszystko na jedną kartę. Czekanie w oknie na księcia, jakkolwiek brzmi to wbrew feministycznym sztandarom, jest wyłącznie w roli kobiety. Świat nie istnieje od wczoraj i pewne sprawy nigdy się nie zmienią. Kobiety będą niezależne; będą bezpośrednie; czasami zbyt twarde, jak na oczekiwania uprzejmych dżentelmenów, ale każdej zawsze będzie chodziło o to samo - chcemy w relacjach z mężczyznami być damami. Natomiast ty potraktowałeś Ali jak partnera w przygodzie, której celem było wyrwanie trofeum w postaci wspólnego życia. Oczywiście ona popełniła wiele błędów, które mogły wprowadzić cię w dezorientację, wypowiedziała sporo kwestii, które mogły załagodzić starania, ale jak kobieta wyznaje ci miłość, to każdy w miarę rozsądnie ogarniający facet ma wyłącznie trzy możliwości na odpowiedź.
- Rozumiem, że z żadną nie trafiłem... - retorycznie wtrąciłem.
- Nie sil się na bycie zabawnym, bo to ty tu przyszedłeś.
- Tak, wiem... Przepraszam... Jakie są te odpowiedzi? - Pozwoliłem dokończyć Julii jej wywód.
- To jasne: jestem gejem; nic do ciebie nie czuję i ta właściwa - kocham cię bezgranicznie, ale nie radzę sobie z tym, czego doświadczam. Wystarczyło poprosić o czas, wtedy wiele rzeczy ułożyło by się naturalnie. No ale Sergiej Aristow spektakularnie wysadził wszystkie mosty i teraz marzy o dostaniu się z powrotem na drugi brzeg. Mi w zasadzie żal jest was obu. Po omacku szukacie sensu życia, mając wszystko dokładnie pod samym nosem. Zbłąkane psy we mgle.
- Masz jakieś lepsze porównanie? - Usiadłem w końcu na przeciw bratowej i czekałem na jakieś konkretne rozwiązania.
- Poza tym, że trafiłeś na kogoś, na kim w końcu ci zależy i nie można jej kupić znanymi ci sposobami, a emocje i uczuciowość nadal uznajesz za słabość i może w końcu zacznij rozmawiać z Ali, to właściwie nie. Przestań być  tylko reakcją na nią, ale wyjdź z inicjatywą.
- Jakie to kurwa proste! - ironizowałem, nie dowiadując się niczego poza tym, tym że jestem wszystkiemu winien. - Dziś po południu poszedłem do jej salonu, chciałem w końcu wszystko wyjaśnić, a jak zwykle wszystko skończyło się kłótnią i jeszcze większą irytacją.
- Wszedłeś na jej teren bez zaproszenia. Czego oczekiwałeś? Że przywita cię chlebem i solą, po tym jak zdążyła już poznać swoje zastępstwo? - Z lekkim uśmiechem Julia podprogowo udowadniała mi, że jestem totalnym amatorem wyłaniając się z blondyną oraz to, że kobiety rani się łatwiej i niestety głębiej.
- Ja swoje poznałem w drodze wyjściowej. - Spojrzałem wymownie znad tej beznadziejnej historii, wskazując, że Ali tez do końca nie jest w tym względzie krystaliczna i ponosi sporo odpowiedzialności za ciemne fragmenty naszej historii.
- Aaaa... Śniady Rahid... - Znów znała odpowiedź na moja urazę i wypowiedziała to z taką oczywistością, że lekko się zezłościłem, że nie o niego w pierwszej kolejności nie zapytałem. Czyżby była aż tak wtajemniczona w tego człowieka?
- Znasz go?! - Mów wszystko co wiesz, proszę!
- Nie. Byłoby niezręcznie przyjaźnić się z Allyiah i znać jej osobiste sprawy po tym, jak ją wykreśliłeś z rodziny. Nie oznacza to, że jej nie kibicuję. Również byłam na tym wieczorze i widziałam co nieco.
- I zdążyłaś dowiedzieć się czegoś o tym Dubajczyku? - podejrzliwie zapytałem.
- Nie Sergiej... Takie dochodzenia to domena Aristowow. Nie wątpię, że wiesz już przynamniej ogólnie z kim masz do czynienia. Ja czytam z ludzi i gestów, nie ich życiorysów.
- Co o nim sądzisz? - Badałem, czy mam mieć poważne obawy i na ile wycenia go jej psychologiczne podejście.
- Przestań się koncentrować na drugim planie. Skup się na istocie swoich problemów i jak posprzątać ten bałagan. Doradzam też więcej spokoju. Oboje jesteście jak dwa nacierające na siebie huragany. Im więcej wykażesz spokoju i rozwagi, tym mniej ciosów wymierzy wobec ciebie Harris.
- Łatwo ci mówić. Mi zresztą też, ale kiedy znajduje się obok tej kobiety... - zacisnąłem pieści, znów szukając w sobie jakiejś dodatkowej siły na ten osobisty dramat.
- Gdyby nami rządziła oczywistość, ja nie miałabym pracy - głośno roześmiała się Julia. - Chyba mamy gościa... - Wstrzymała nagle swoja radość i wstała z fotela przemieniona w uprzejmą gospodynię. Wyszła na przeciw przybyszowi, który przyjmowany był przy drzwiach przez zarządcę domu, zupełnie jakby właśnie miał nastąpić zaplanowany przez kobietę kolejny etap tego dnia. Ja nadal trwałem w rozterce, nie zmieniając swojej pozycji liczyłem, że nasza rozmowa za chwilę będzie miała ciąg dalszy.

DZIEWCZYNA OD ZARĘCZYNOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz