Na zegarze widniała 06:23, a ja właśnie wstałam. Nie należałam do rannych ptaszków, ale nie mogłabym sobie pozwolić na spóźnienia. Chociażby dlatego, że dostałabym od matki, bilet w jedną stronę do Włoch. Wiele osób marzy o zamieszkaniu w Mediolanie, jednak nie należę do ich grona. Zrobiłabym i z resztą, robię wszystko, aby zostać w Los Angeles. Ukończę szkołę z świetnymi wynikami i zajmę się rodzinną firmą. Usiadłam przed toaletką i rozpoczęłam poranną rutynę. W zasadzie, można powiedzieć, że kocham wcześnie wstawać, ale tylko dla widoków. Mieszkając na szesnastym piętrze każdy wschód, jak i zachód, jest piękny. Ciepłe promyki słońca, codziennie ogrzewały moje poliki z rana i nie potrafię zliczyć, ile taki zdjęć można zobaczyć, na moim instagramie. Bardzo dużo, to na pewno. Przemyłam twarz i zaczęłam nakładać, lekki podkład. Konturowanie, masa rozświetlacza, błyszczyk i mogłabym wyjść, nawet w piżamie. Rozczesałam jasne włosy, które następnie spięłam w wysokiego kucyka. Najgorszą partią dnia, jest wybieranie ubrań. Krótkie, wykonane z jasnego jeansu, spodenki i biała bokserka, to właściwie takie klasyczne, a jakie ładne. Na to ubrałam fioletową bluzę z kapturem. Jego ulubiony kolor, tak jak i mój. Wyszłam z pokoju, tym razem nie zatrzymując się na podziwianie widoku. Pokierowałam się do kuchni, z której zapach tostów było czuć, już w korytarzu.
-Dzień dobry kucharzu- Prychnęłam wchodząc do kuchni.
-Dzień dobry królowo- Odparł blondyn i przerzucił tosty na osobny talerz.
-Czyżbyś zrobił mi śniadanie?- Spytałam z ogromnym uśmiechem. Tylko przy nim potrafiłam się uśmiechać tak często.
-Tobie zawsze- Odpowiedział i pocałował mnie czule. Usiadł naprzeciwko mnie i zabrał się do jedzenia. Nie jesteśmy razem, nie kocham go i on mnie też nie kocha, przynajmniej nie w tym znaczeniu. Wszystkie pocałunki i nie tylko, zostają w tym mieszkaniu i nikt nie wie, co nas łączy. A łączy nas wiele.
Wysiedliśmy pod szkołą i wspólnie do niej weszliśmy. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, 08:09. Jeszcze 11 minut wolności, to takie przykre. Nick przytulił mnie i odszedł w kierunku swojej klasy. Czas popełnić wewnętrzne samobójstwo. Głośno westchnęłam i udałam się pod klasę. Rozejrzałam się szybko i ku uciesze, nie było tu bruneta. Minimalna szansa na to, że nie przyjdzie, lub ma angielski z inną grupą. Gówno prawda i tak się spóźni, a ja doskonale o tym wiem. Rudowłosa siedziała pod ścianą i szczerze? Nigdy nie przestanę się zastanawiać, dlaczego nie usiądzie na ławce, tak jak robią to ludzie.
-O jesteś w końcu- Powiedziała posyłając mi ciepły uśmiech, który odwzajemniłam i od razu ją przytuliłam.
-Zaczynamy dopiero za 10 minut, więc nie wiem o jakie "w końcu" ci chodzi- Prychnęłam zerkając na telefon.
-Panna idealna zazwyczaj jest wcześniej, przynajmniej o 15 minut- Odpowiedziała lekko się śmiejąc.
-Zazwyczaj- Zauważyłam i wystawiłam jej język. Nie odpowiedziała. Nerwowo zerkałam w stronę wejścia i z każdą minutą ludzi było coraz więcej, ale nie było jego. Chryste, umrę z tego stresu. W końcu nadeszła ta chwila, a mianowicie, zadzwonił dzwonek. Nie wiem czy się cieszyć, czy stresować jeszcze bardziej. Skoro nie przyszedł teraz, to może przyjdzie nagle? Popadam w paranoję.
-Halo? Linsy słuchasz mnie?- Powiedziała Allison potrząsając mną.
-Co?- Spytałam zdezorientowana.
-Z kim siedzisz?- Powtórzyła pytanie.
-Sama- Odpowiedziałam szybko.
-To niemożliwe, klasa będzie pełna- Wyjaśniła rudowłosa wchodząc do klasy. Jak to pełna? Do pomieszczenia weszłam ostatnia, wzorkiem przeleciałam po klasie i zamarłam. Ostatnia wolna ławka. Zostałam ja i..
-Hudson masz może w planach pojawić się kiedyś punktualnie?- Sarknęła nauczycielka.
-Jeśli mam być szczery- Brunet nie dokończył, ponieważ przerwała mu szatynka.
-Nie musisz, w zasadzie nie musisz odpowiadać, po prostu usiądź na wolnym miejscu- Powiedziała szybko i zabrała się do sprawdzania obecności. Chase rozejrzał się po klasie, a kiedy zorientował się, że jedyne wolne miejsce jest obok mnie, uśmiechnął się w ten sposób, który mnie osobiście przeraża. Usiadł spokojnie, nie odrywając ode mnie wzroku, ani na moment.
-Udajesz, że się nie znamy?- Spytał nagle odwracając się w stronę tablicy.
-Kim jesteś?- Spytałam z uśmiechem i nikt nie wyobraża sobie, jak wiele mnie kosztował ten uśmiech.
-Kimkolwiek zechcesz- Wyszeptał do mojego ucha. Poczułam dreszcze i prawdę mówiąc, nie potrafiłam się ruszyć. Dzwonek zadzwonił, a brunet zniknął. Może go tu wcale nie było?
-Linsey? Ducha zobaczyłaś?- Zapytał Payton machając ręką, przed moją twarzą.
-Ta..- urwałam na moment- Tak- Odpowiedziałam i otrząsając się, wyszłam szybkim krokiem z sali. Udałam się prosto do łazienki i jak poparzona, przemyłam twarz zimną wodą. Spojrzałam w lustro. Chryste, dlaczego ja mam takiego pecha w życiu? Usłyszałam dzwonek i wiedziałam, że MUSZĘ zrobić wszystko, aby usiąść, z kimkolwiek. Kimkolwiek zechcesz. Ostatni raz spojrzałam lustro i przyjmując ponownie, grobową minę wyszłam. Za około sześć minut, rozpocznie się lekcja hiszpańskiego, a szansa na to, że Chase wybrał francuski, jest nikła. Allison wybrała włoski, więc z nią nie usiądę. Payton wybrał francuski. Noen wolał dodatkowy angielski. Nick? Dałabym sobie głowę uciąć, że chłopaka nie ma już w szkole. Pozostaje Sam. Światełko w tunelu, chyba, że.. Chyba, że stracę głowę. Potruchtałam do blondyna i rzuciłam mu się na szyję.
-Przecież mówiłem, że damy radę- Wyszeptał w moje włosy. Nigdy mu się nie odwdzięczę.
-Tak strasznie Ci dziękuję- Szepnęłam i odkleiłam się od niego. Czułam to nieprzyjemne uczucie, uczucie wypalanej dziury w plecach. Skierowałam głowę lekko w lewo i napotkałam lodowate spojrzenie, należące do bruneta. Błękitne oczy patrzyły to na mnie, to na Nicka, z wściekłością, wyczuwalną aż tutaj. Nie wiele więc myśląc, pocałowałam Austina. Nie mam, bladego, pojęcia, co mną kierowało. Wiem natomiast, że z tej gry już nie ma wyjścia.
◇ ◇ ◇
Miłego dnia!
#ni3typ0wyfakt- Przynajmniej 10 razy, próbowałam napisać "odwdzięczę". Przy okazji pomyliłam opowiadania i zaczęłam pisać Will, zamiast Payton. Do tego wszystkiego, jednorożec obsrał mi łóżko.
Miłego dnia, raz jeszcze.
CZYTASZ
E v e r y S e c o n d || C h a s e H u d s o n - zawieszone
FanfictionŻadne z nich nie mogło wybaczyć, ale nie mogli również zapomnieć. Linsey na samą myśl o nim, miała ochotę zapalić papierosa, bo przyprawiało ją to o mdłości. Nikt nigdy nienawidził, tak mocno, jak Linsy i nikt nigdy nie kochał, tak mocno, jak Chase...