s i e d e m

320 18 20
                                    

Stałam jak słup, nie miałam pojęcia co zrobić. Nie można mu zaprzeczyć, że wyczucie czasu, ma wprost genialne. Stres zeżarł mnie doszczętnie. Odłożyłam mikrofon i usiadłam na kanapie, z miną nabormuszonego kota. Brunet zaśmiał się i pokręcił głową, po czym dosiadł się obok mnie. Po dłuższej chwili, szturchnął mnie łokciem w żebra, a kiedy posłałam mu pytające spojrzenie, udał, że to nie on. Również go szturchnęłam i również, udałam, że to nie ja. Skończyło się na moich skomleniach i błaganiach, aby łaskawie, zaprzestał łaskotania mnie. Brzuch bolał mnie od śmiechu, podobnie jak i policzki. Moje męczarnie przerwał głos, wołający Chase'a do kuchni. Otrząsnęłam się z tego wszystkiego i próbowałam zrozumieć, co właśnie miało miejsce. Wyszłam na balkon, po drodze zabierając ze sobą papierosy i resztki dumy. Nie lubiłam palić, ale kiedy chciałam pomyśleć, było łatwiej z tym przeklętym dymem. Słońce powoli chowało się za horyzontem, a ja przykucnęłam wpatrując się w niebo, które usłane było najpiękniejszymi odcieniami fioletu oraz różu. Tego dnia powietrze miało mój ulubiony zapach. Lekko wilgotny, wakacyjny i świeży. Gęsia skórka opatuliła moje ramiona i nogi, kiedy chłodny wiatr zawiał nieco mocniej. W tamtym momencie, poczułam nieco mocniej, że tracę kontrolę. Jestem osobą, która kocha mieć kontrolę, ale nad sobą. Pogubiłam się, już dawno temu.


Następny dzień był najgorszy w świecie. Wstając z łóżka, uderzył we mnie ból głowy, najprawdopodobniej spowodowany płaczem. Wspomnienia wracały jak bardzo, niechciany boomerang. Nie potrafię mu ponownie zaufać, ale nie chcę żyć bez niego. Od rana muzyka odbijała się od ścian mojego pokoju. Nie do końca wiedziałam co ze sobą zrobić. Po godzinie, spędzonej na użalaniu się nad sobą, wyszłam do kuchni. Miałam w głowie jakąś dziwną pustkę, niby chciałam coś zjeść, ale bardziej z zwyczaju, nie byłam nawet głodna. Zrezygnowana wróciłam do pokoju, z którego przeszłam do łazienki. Zrzuciłam z siebie wszystkie ubrania i weszłam pod prysznic. Ciepła woda lekko rozluźniała, moje spięte od kilku dni, mięśnie. Natłok myśli, wszystkie o nim. Zwariowałam. Po chwili złapała mnie myśl o Nicku i naszej relacji, chorej relacji, którą należy jak najszybciej zakończyć. Potrzebuję stabilności i oparcia, a nie rozrywki. Potrzebuję przeprowadzki. Z tą myślą zakręciłam wodę i wyszłam spod prysznica. Owinęłam się ręcznikiem i wróciłam do pokoju. Podeszłam do szafy, wyjęłam ciuchy i przebrałam się, po czym usiadłam przy toaletce. Nałożyłam lekki makijaż, chociaż nie wiem po co, nigdzie się dzisiaj nie ruszam. Usiadłam na łóżku i sięgnęłam po laptopa. W wyszukiwarce wpisałam popularną stronę z rynkiem nieruchomości. Czas na znaczne zmiany.


— Jutro na 16? — upewniłam się — dziękuję, do widzenia. Czyli jutro o 16, będę oglądać apartament, który swoją drogą, znajduje się całkiem blisko szkoły. Kiedy powiem Nickowi? Jak najpóźniej. Jeśli powiedziałabym mu teraz, próbowałby mnie zatrzymać, a tego nie zniosę. Matkę i tak to średnio obchodzi. Allison miała rację, nie mogę przez całe życie go nienawidzić, możemy zacząć od nowa. Tylko jutro, zacznę wszystko od nowa, ale jutro. Korzystając z resztek wolnych godzin, zdecydowałam się obejrzeć komedię. Mój donośny śmiech przerwało pukanie do drzwi, na co mój wzrok automatycznie padł na drzwi.

— Nie przeszkadzam? — spytał blondyn.

— Nie, wchodź — odpowiedziałam i wstrzymałam film.

— Ja w zasadzie wychodzę, będę w domu gdzieś koło dwudziestej, chcesz coś ze sklepu? — Spojrzał na mnie pytająco.

— Sok pomarańczowy i coś słodkiego — oznajmiłam, na co pokiwał twierdząco głową — dokąd jedziesz? — zapytałam marszcząc brwi.

— Do znajomego — odpowiedział krótko, posłał mi lekki uśmiech i wyszedł. Dziwne, ale w porządku. Wróciłam do oglądania filmu, jednak zanim się obejrzałam, zdążyłam zasnąć.


Kiedy się przebudziłam, było już ciemno, zgaduję, że to środek nocy. Z początku nie miałam pojęcia, dlaczego się obudziłam. Po chwili jednak usłyszałam dialog, dobiegający z korytarza.

— Zamknij się pajacu, bo ją obudzisz — warknął Nick.

— Dobra, przepraszam, jezu — zaśmiał się.. Chase. Przewróciłam oczami i wstałam mozolnie z łóżka. Kiedy otworzyłam drzwi, parsknęłam śmiechem. Widok Nick'a, niosącego Chase'a - bezcenny. 

— I tak mnie obudziliście, nie musicie się tak zakradać — powiedziałam i udałam się do kuchni. Sięgnęłam po szklankę i wlałam do niej sok  pomarańczowy, który blondyn zostawił na kuchennym blacie. Spojrzałam na zegar, była 23. "Będę w domu koło dwudziestej ", prychnęłam na myśl o tych słowach. Dopiłam drugą szklankę i sięgnęłam po ukochane ciasteczka. Uzbrojona w cukier, zdecydowałam się wrócić do pokoju, w dużo lepszym humorze niż kiedy się obudziłam rano. W korytarzu było ciemno, bo nie włączałam światła w drodze do kuchni, jednak tym razem byłam zmuszona je włączyć, kiedy poczułam coś mokrego pod skarpetką. W pierwszej chwili musiałam zamrugać, bo spodziewałam się wszystkiego, ale nie krwi.


◇  ◇  ◇


Kurwa nie wierzę, że to napisałam w końcu. Jestem ogromnie szczęśliwa, że w końcu się udało. Wydaję mi się również, że dzięki temu trochę przełamałam ten brak weny i będzie już coraz lepiej. Przepraszam, że tak krótko ): Dobranoc, dzień dobry, miłego dnia ♥


E v e r y  S e c o n d || C h a s e  H u d s o n - zawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz