16. Dajcie jeszcze tego mleka

957 79 5
                                    

Magia świąt nie opuszczała przyjaciół przez następne dni, chociaż wszyscy byli zmuszeni udać się do pracy. Mimo to ten czas napawał ludzi nadzieją i mroczne chmury wiszące nad ich głowami stały się jakby mnie przytłaczające. Remus znalazł pracę w fabryce Potterów gdzie nikt nie osądzał jego odmienności. Peter pracował dalej w małej restauracji gdzie pomagał kucharzowi mogąc podjadać smakołyki do woli. Marlena i Syriusz spędzali z sobą niemal każdą wolną chwilę, przeważnie w samotności za zamkniętymi drzwiami, co bawiło ich przyjaciół.

Jamesa pochłonęły dwa zadanie. Po pierwsze współpracował z Gideon i Fabianem Prewett, którzy odpowiadali za bezpieczeństwo banku i jego pracowników. Dzięki temu miał okazję się sporo nauczyć. Po drugie starła się namówić Lily, aby poszła z nim jego rodzicami na bal noworoczny jak to czyniła od kilku lat.

- James ja naprawdę nie mam ochoty na tańce- powtórzyła mu, gdy tylko zaczynał temat na trzy dni przed sylwestrem.- Nie wolisz posiedzieć ze mną i pooglądać jakiegoś filmu? Wypożyczylibyśmy ten film o kosmosie, którego plakat tak ci się spodobał.

- „Gwiezdne wojny"? Niezła próba rudzinko, ale nie po to ubłagałem Syriusza żeby wziął moją zmianę. Wyjście do ludzi dobrze by ci zrobiło. Zostalibyśmy tylko do północy a później obejrzelibyśmy, co tylko zechcesz.

- Nawet „Śniadanie u Tiffany'ego"?- James nie wydał się zachwycony tą opcją, ale skinął głowa na zgodę.- No cóż szkoda, że zgłosiłam się na dyżur...

- Właściwie...- chłopak potarł kark z zakłopotaniem.- Byłem w szpitalu i uprosiłem twoją przełożoną żeby dała ci ten wieczór wolny.

- Że co proszę? Potter to moje życie i ja o nim decyduję!- James wiedział, że ma kłopoty. Lily rzadko mówiła do niego po nazwisku, zwykle robiła to, gdy była wściekła.- Nie miałeś prawa tego robić, co oni sobie o mnie pomyślą?

- Może, że masz kochającego narzeczonego, który pragnie spędzić z tobą ten cudowny wieczór skoro już święta spędziliśmy osobno?- dziewczyna zamrugała zaskoczona.- Proszę cię Lily, zgódź się. Pójdziemy, pokołyszemy się trochę na parkiecie, spędzimy miło trochę czasu i wrócimy do normalności. Ciągle tylko praca i sprawy Zakonu, mijamy się w biegu. Ciągle osobno- dziewczyna poczuła się głupio. James podszedł bliżej i objął ją rękom w tali.- Tęsknie za moją Lily.

- Zgoda James, pójdę z tobą tylko nie rób już tej miny zbitego psiaka- na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech. Rudowłosa go pocałowała i wtuliła się w niego.- Ale idę w zeszłorocznej sukience.

- Nawet w worku jutowym będziesz najpiękniejsza na sali.

- Uważaj, bo w nim przyjdę- ostrzegła go.- Pomożesz mi zrobić obiad?

- Gotujesz?- nie udało mu się ukryć lekkiego przerażenia. Lily odsunęła się i spojrzała na niego podejrzliwie.- To znaczy, myślałem, że idziemy do mnie na obiad.

- Twoja mama dała mi jeden ze swoich przepisów na gulasz, ponoć to bardzo proste.

- Skoro tak to do dzieła.

Lily znów go pocałowała i razem poszli do kuchni gdzie już czekały na nich wszystkie składniki. James przyjrzał się temu z przerażeniem, było tego całkiem sporo. Obiecał sobie, że nie pozwoli matce więcej namawiać Lily do gotowania, ich żołądki nie były niezniszczalne.

Pomagając dziewczynie udało mu się przeforsować kilka pomysłów, które sprawiły, że gulasz nie wyglądał okropnie. Musiał użyć do tego całej swojej siły przekonywanie, ponieważ Lily chciała ściśle trzymać się przepisu, który wyprowadzał ją jedynie z równowagi.

- Co oznacza szczypta? Ile to ma być gram?- w takich chwilach James się śmiał i starał sobie przypomnieć, co pani Potter przeważnie robiła w kuchni.

Największy bój wywołało stwierdzenie „gotować aż do zmięknięcia". On twierdził, że jest już gotowe ona, że jeszcze za twarde. James bał się, że jak szybko czegoś nie wymyśli to przyjdzie im zjeść budyń z mięsa. Ze szczyptą magii udało mu się tymczasowo uszkodzić kuchenkę, dzięki czemu ogień zgasł i gulasz przestał się gotować. Lily wyglądał na niezadowoloną i już miała zacząć śledztwo, gdy do mieszkania weszła Marlena i Syriusz.

- Co tak pachnie?- chciała wiedzieć blondynka.

- Gulasz- odparła Lily.- Ugotowaliśmy przed chwilą, chcesz trochę?

- Jasne, padam z głodu, tylko zdejmę buty- zadowolona dziewczyna zaczęła wyjmować miski z szafki.

- Nie jedź tego- wyszeptał do niej Syriusz.- Lilka nie potrafi gotować, to trucizna. Ratuj się póki możesz- Marlena uśmiechnęła się szeroko i pocałowała go w policzek.

- Przecież jestem odważnym Gryfonem. W razie, co powiem jej prawdę skoro wy się boicie.

Syriusz nie zdążył jej zatrzymać. Blondynka usiadła przy stoliku w kuchni i powąchała danie, które nie wyglądało najpiękniej. Syriusz i James wstrzymali oddech, gdy Marlena chwyciła łyżkę i wzięła pierwszy kęs. Dziewczyna zakaszlała a do oczu naszły jej łzy.

- Ostre jak diabli- oznajmiła biorąc kromkę chleba.- Ale poza tym jest super. Zrobisz mi herbaty?

- Kuchenka nie chce działać...

- Ja się tym zajmę- James wyminął ją i ostrożnie by nie zauważyła, zdjął z urządzenia zaklęcie. W tym czasie Syriusz spróbował gulaszu.

- Prawdziwy gulasz węgierski. Łosiu podaj sól- James wymamrotał coś pod nosem i podał mu solniczkę.- Nie no we dwoje to wam nieźle wychodzi.

- We dwoje? A jak ja sama gotuje to niby, co?- Huncwoci spojrzeli po sobie.

- Jak to, co? Niebo w gębie siostra, tylko przestań tak wszystko rozgotowywać- spojrzenie Lily wydało się jeszcze groźniejsze. Marlena przyglądała się tej scenie z rozbawieniem, chociaż oczy jej coraz bardziej łzawiły od papryki.- Wiesz, że cię kocham?

- Zmywasz po obiedzie- oznajmiła i nałożyła sobie obiadu.- James chcesz?

- Skoro tyle się nastaliśmy przy tych garnkach to nie ma szans żebym nie spróbował- dziewczyna podała mu miseczkę.

James oparł się o ścianę, bo nie było już dla niego miejsca przy stole. Wziął od Lily łyżkę i bez namysłu wpakował do ust sporą porcję gulaszu. W jednej chwili zrobił się cały czerwony a z oczu pociekły mu łzy. Przełykając czuł niemiłosierne pieczenie, które spowodowało kaszel.

- Teraz już wiem, co to jest szczypta- oznajmił po wypiciu połowy butelki mleka, które Lily wręczyła mu, jako odtrutkę na coś tak ostrego.- Kocham twoją kuchnię- chłopak dalej wyglądał kiepsko. James zdecydowanie nie przepadał za pikantnymi potrawami.- Dajcie jeszcze tego mleka.

Syriusz podał mu z powrotem butelkę śmiejąc się przy tym. Jemu to danie smakowało bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Musiał podsunąć pani Potter pomysł na więcej chili w innych daniach.

Lily i James- poza murami HogwartuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz