5. Cholerny świstek

3.6K 136 103
                                    


- Nie, mogłam przyjść wcześniej, a nie odkładać tego na ostatnią chwilę. - wydusiłam, dalej stojąc.

- Widziałem, że szłaś się położyć spać. Ponoć po lekach jesteś senna, tak przynajmniej Jordan razem z matką mówili. - odchrząknął, skupiając wzrok na czymś obok mnie.

- Mogłam Ci przypomnieć o rozkładzie, jak byliśmy oboje w kuchni po przyjeździe, ale zapomniałam.

- Chodź. - wskazał na swój pokój ręką.

Tak jak zielonooki chciał, tak zrobiłam. Weszłam wolnym chodem, rozglądając się po całym pomieszczeniu. Jego pokój był zupełnie inny niż mój. 

Jasnobrązowe ściany, z czego jedna była obklejona różnymi plakatami zespołów, po lewej stronie duże roztrzepane łóżko i czarna szafka nocna. Po prawej natomiast czarne biurko na którym było dużo bałaganu, tego samego koloru duża szafa, a na koniec zauważyłam jeszcze gitarę.

Nie wiedząc co mam zrobić dalej - czy stać czy usiąść - postanowiłam postać i czekać na kolejny ruch Joe'go.

Chłopak, chyba czytał mi w myślach, ponieważ krótką chwilę po tym się odezwał.

- Śmiało, usiądź na łóżku. - poinstruował.

Z chęcią usiadłam, po lekach nie czułam się zbyt dobrze, byłam przeważnie
otumaniona.

- Poczekaj chwilę. Muszę znaleźć ten świstek. - poinformował, zerkając na mnie z zadziornym uśmiechem.

- Długo grasz? - spytałam, patrząc cały czas na gitarę w rogu.

- To nie moja gitara. - skwitował, nie spoglądając nawet na mnie - Ja gram na basie, który jest aktualnie w renowacji.

- Rozumiem. - wydukałam, spoglądając non stop na instrument. 


Joe nie ciągnął dalszej konwersacji, więc w rezultacie siedziałam cicho, cały czas się rozglądając z jednej strony na drugą. Nie uszło mi bez uwagi jednak to, kiedy na niego zerknęłam przypadkiem w momencie, w którym na mnie też postanowił spojrzeć. Zaszczycił mnie wrednym uśmiechem. 

 Po krótkiej chwili, chyba znalazł to czego szukał, ponieważ zamknął wszystkie szuflady i obrócił się do mnie.

- Masz. - podał mi kawałek czarno-białego papieru do ręki.

Podniosłam się z łóżka i skierowałam w stronę wyjścia.

- Jeszcze raz przepraszam. Po prostu jestem spóźniony na spotkanie ze znajomymi, spieszyłem się i sama rozumiesz. - rzucił szybko widząc, że zamierzam wyjść.

- Rozumiem. - wydukałam z siebie.

Poszłam do swojego pokoju, po czym sprawdziłam o której mam autobus do szkoły. Zażyłam kapsułkę na sen, ustawiłam jeszcze budzik i postanowiłam położyć się spać, aby w miarę możliwości się wyspać.

                                                         ✨✨✨

Miałam dzisiaj problem z obudzeniem się. Bardzo nie chciało mi się wstawać o szóstej rano. Z trudem wygrzebałam się z łóżka i wykonałam poranną rutynę. Po zjedzeniu śniadania i wypiciu leków, wyparowałam na piętro się ubrać. Postawiłam dzisiaj na czarne rurki, tego samego koloru cienki sweterek i ciemne adidasy. Na szybko wyczesałam brwi i rzęsy.

Po pięciu minutach byłam już gotowa do wyjścia. Szybko sprawdziłam godzinę, która wskazywała siódmą dziesięć. Ucieszyłam się na ten widok, ponieważ odjazd miałam o siódmej trzydzieści, a rozpoczęcie lekcji o równej ósmej. Droga spod tego domu, do szkoły zajmowała pojazdem około piętnastu minut. Wzięłam swój plecak i skierowałam się do wyjścia.

Rok zatraceniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz