𝒍𝒆𝒔 𝒍𝒖𝒎𝒊𝒆̀𝒓𝒆𝒔 𝒅𝒊𝒎𝒊𝒏𝒖𝒆𝒏𝒕

756 83 19
                                    

Taehyung pov

Wczorajszy wieczór zdecydowanie należał do tych jak najbardziej udanych, a dlaczego? Po prostu sama obecność Jeongguka sprawiała, że na mojej twarzy gościł wielki uśmiech. Wszystko szło praktycznie po mojej myśli, jednak od dnia dzisiejszego musimy zacząć ćwiczenia, które mają pomóc Ggukiemu wstać na nogi. Najgorszy zapewne będzie jego brak jakiegokolwiek zapału. Myślę, że nasz spacer dla samego chłopaka był dużą odskocznią od codziennych widoków pustych ścian, albo patrzenie na miasto przez okno szpitalne. Nikt nie chciałby spędzać tak całych dni i nocy. W tym szpitalu nawet spacery po korytarzu były nudne, każdy wyglądał identycznie, równie smutne jak jego sala. Życie tak bardzo daje nam w kość, że nie zauważamy w jak bardzo krótkim czasie osoby, miejsca doskonale nam znane stają się całkowicie obce. Każdy nowy dzień, to kolejne wyzwania, które rzuca nam los pod nogi, a my nie znamy odpowiedzi na pytanie ,,dlaczego ja?''. Mam jedynie nadzieję, że kiedy pomogę Jeonggukowi, to wtedy on powie, że udało mu się pokonać słabości i przeciwności losu i teraz wszystko jest w porządku.

Wkroczyłem do szpitalnego holu głównego, recepcjonistka zawsze tak samo uśmiechnięta przywitała się ze mną, a ja poszedłem dalej w stronę windy. To piękne, kiedy kobieta, która codziennie musi robić to samo, jest tak miła dla ludzi, a nie jak te inne starsze pani, które gdyby tylko mogły wrzeszczały by tak, że wolał byś umrzeć niż stać w kolejce do nich. W szpitalach wszyscy lekarze są zabiegani, więc wcale nie zdziwił mnie fakt, że po spotkaniu Namjoona on rzucił w moją stronę szybkie ,,cześć'' i pobiegł na inny oddział. Ja na całe szczęście miałem czas skorzystać z automatu z kawą i wziąć latte i herbatę, za dużo kofeiny piję w ostatnim czasie, przez co nie mogę spać, albo powodem mojej bezsenności jest ktoś inny...

Otworzyłem drzwi od sali a przy oknie znowu zobaczyłem chłopca, który robił to co zawsze. Lekko westchnąłem i zamknąłem za sobą drzwi.

- Cześć Jeonggukie, wyspałeś się? Masz, kupiłem ci małe latte. Przyda Ci się odrobina wzmocnienia. Dzisiaj, tak jak mówiłem zaczynamy ćwiczenia, ale nie martw się na zapas. Na początek będą to krótkie i lekkie ćwiczenia, żebym mógł sprawdzić, na jakich powinniśmy się skupić - Widziałem, że Gguk słuchał mnie uważnie, ale głowę miał skierowaną ku podłodze. Bał się, to było oczywiste, ale nie pozwolę, aby się tak łatwo poddał.

Zaczniemy trochę później, ponieważ nie chcę go męczyć z samego rana, muszę iść przygotować salę i zadbać o to, żebym był na niej tylko ja i Jeongguk, jeżeli ma mi zaufać i ze mną rozmawiać, to na sto procent nie przy innych pacjentach lub fizjoterapeutach. Z reguły wiem, że na pierwszych wizytach w tej sali nie będziemy robić dużo, ciało chłopaka musi się przyzwyczaić do wysiłku, który musi w to wszystko włożyć.

- Słuchaj, przy ćwiczeniach i też po nich musisz pić dużo wody, nie możesz dopuścić do tego, żeby w twoim organizmie było jej za mało, dobrze? - Wspomniałem, wskazując palcem na dużą butelkę wody na jego szafce.

Jungkook pov.

Kiedy finalnie znaleźliśmy się na sali, nie sądziłem że będę tak zestresowany. Czułem się, jakby wszystkie wnętrzności wywróciły mi się do góry nogami, a całe zjedzone śniadanie miało wylądować na moich kolanach. Z okazji dzisiejszych ćwiczeń mama przywiozła mi do szpitala luźne spodenki do połowy ud i białą koszulkę. Nie miałem pojęcia, co stresuje mnie bardziej - jego obecność czy to, że dowiem się w jakim stanie jestem.

Okej, to wskakujemy na matę, hm? - Taehyung pochylił się w moim kierunku, łąpiąc mnie za ramiona.

Jak chciał ze mną ćwiczyć, jeżeli na każdy jego dotyk reagowałem jak na zimny prysznic? I tak, tym razem dostałem nawet gęsiej skórki. Zapytał, czy mi zimno. Odparłem, że nie. A mimo tego, widziałem cień uśmiechu na jego twarzy. Jakby dobrze wiedział co robi. Dziwnie było leżeć na macie, kiedy on stał obok mnie i zastanawiał się, od czego by zacząć. Oddychałem dość ciężko, umierałem ze strachu.

Pamiętaj, że nic na siłę. Jeżeli będziesz chciał przestać, daj mi znak - Szepnął jeszcze, przeczesująć opadające mu na czoło kosmyki włosów.

Zapewne wzdrygnąłbym się, gdybym poczuł jak łapie mnie pod kolanem, prawą nogę zginając mi i przyciągając ją do mojego torsu. Zarumieniłbym się przez to jak blisko jest i jak jego smukłe palce drugiej dłoni przenoszą się na moją kostkę. Widziałem jak zaciska na niej dłoń.

Ale nie poczułem kompletnie nic.

Może poza cholerną rozpaczą i rezygnacją, które z każdym kolejnym ruchem jego dłoni wypełniały mi oczy łzami. Nie dlatego, że dopiero zrozumiałem, jak to wygląda i jak słaby jestem. To wiedziałem odkąd pierwszy, drugi albo trzeci i kolejny raz w nocy próbowałem wstać, w efekcie lądując jedynie z hukiem na podłodze. Zawsze budził on moją mamę, która z płaczem błagała mnie, abym tego więcej nie robił. Ale ja próbowałem znowu i znowu, przez pieprzone dwa miesiące. Bez skutku. Wprawdzie dobijającym był fakt, że nie czuję dotyku osoby, która pokładała we mnie takie nadzieje. Sam nie mam pojęcia, dlaczego tak to na mnie wpłynęło. Ale zmarszczone brwi Kima sprawiły tylko, że miał ochotę zapaść się pod ziemię. Nienawidziłem zawodzić siebie, a co dopiero ludzi wokół. Kolejne ćwiczenie. Wciąż nic. Wiedziałem, że wymaga to czasu, ale chciałem poczuć chociaż dreszcz. Albo to, że mnie dotyka. W głowie miałem wciąż jego szczery śmiech, szeroki uśmiech z wczoraj. Teraz nie było na jego twarzy nawet cienia tego, co mogłem wówczas dostrzec.

Jeongguk, czy ty płaczesz?

Nie rozumiałem, skąd w nim to niedowierzanie. Było mi wstyd, że pozwoliłem sobie na taką słabość. Dlatego wbijałem wzrok w błękitny sufit, palce zaciskając na swojej własnej, już nie do końca gładkiej koszulce. Byłem zmęczony. Znudzony, zły, zrozpaczony.

Hej, Gguk. Spójrz na mnie - Było mi przykro, że nie potrafiłem tego zrobić. Spotkało się to jedynie z jego głębokim westchnieniem. - nie każdy ptak lata od razu. Nie każde nogi reagują po wypadku od zaraz. Nie jestem w tych sprawach nigdy pewien, ale po twojej twarzy nie powinny właśnie spływać łzy. Wczoraj ukazałeś mi najpiękniejszy uśmiech, jaki zobaczyłem w całym swoim życiu. Twój płacz za to, jest zapewne najsmutniejszym, co mogę zobaczyć. Nie musimy dziś tego robić.

Takie zmartwienie słyszałem jedynie w głosie mamy. Nie zauważyłem, kiedy opuścił moje nogi. Nie miałem pojęcia, czy potrafiłem nawet jeszcze mówić. Nie miałem pojęcia czy pamiętam, jak brzmi mój własny głos. Ale ten Kima zdecydowanie był moim ulubionym.Jego słowa wydawały się tak banalne, a jednak silne w swoim wydźwięku. Pragnąłem podziękować. Te trzy dni odkąd go poznałem, były szczęśliwsze. Nie, były normalniejsze, niż pozostałe miesiące. Każdy człowiek rodzi się z pewnym rodzajem smutku, którego ja na ten moment nie mogłem pozbyć się nadmiaru. Szczęście było wciąż odległe.

Oh, Taehyung. Nie masz pojęcia, ile chciałbym ci opowiedzieć.

____________________________________
cześć kochani, przepraszamy że tak późno. Rozdział o wiele krótszy niż poprzedni, ale mamy nadzieję, że nam wybaczycie:3 mamy nadzieję, że wam się spodobał, zachęcamy do gwiazdkowania i piszcie co sądzicie, jeżeli widzicie jakieś błędy, to również piszcie! Kochamy was, do następnego enjoy!!

𝐓𝐚𝐥𝐤 𝐭𝐨 𝐦𝐞, 𝐆𝐠𝐮𝐤𝐢𝐞 ~ 𝐓𝐀𝐄𝐊𝐎𝐎𝐊 ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz