Każdy mój dzień wygląda tak samo. Poranny prysznic, śniadanie i reszta dnia spędzona w 4 ścianach. Wszyscy uważają ze zamykając mnie tu dobrze zrobili, że wyleczę sie z mojej choroby. Jestem tu od 2 lat a z każdym dniem czuje sie coraz gorzej. Przez cały moj pobyt może raz był u mnie lekarz. Ale pielęgniarki. One sa tu często, za często. Podają tabletki po których cały świat wiruje jest kolorowy i bywa, ze nawet widzę dla siebie przyszłość ale po chwili wszystko sie kończy. Otwieram oczy i znow widze to samo. Czasami budzę sie w tym strasznym pokoju tortur. Podpinają mi to do głowy i to... Nie wiem jak opisać ten przeszywający ból. Jakby miliony mieczy wbijano w moje skronie. Próbują mnie leczyć elektrowstrząsami. Bez znieczulenia, bez opieki lekarza.
Trafiłam tu dwa lata temu gdy moi adopcyjni rodzice uznali ze mam depresje. Wmawiali mi tą chorobę zamykając na świat. Prawda jest taka że chcieli się mnie pozbyć. To nie to, że mnie nie kochali ale czułam że moja osoba ich męczy i przerasta. Niedawno przysłali mi pocztówkę z Meksyku życząc zdrowia i szybkiego powrotu do domu.
Od roku z nikim nie rozmawiałam. Czasami mowie do siebie żeby usłyszeć swój głos, sprawdzić czy nadal tam jest. Jedynym miejscem gdzie wylewam żale jest moj dziennik. Nie powinnam go tu mieć bo nie przysługuje mi prawo do niczego, nawet do szczoteczki.
Kiedyś mieszkałam tu z Alexis chorowała na schizofrenie. Czasami krzyczała przez sen, miała urojenia, biła sie i widziała rzeczy których nie było. Dwa tygodnie temu umarła podczas terapii elektrowstrząsami. Do tej pory mam jej przeraźliwy krzyk w głowie. Ale ci ludzie nie chcą nam pomoc.
Tego dnia zza chmur lekko wyglądało słońce, podeszłam do okna i przymknęłam oczy czujac jak promienie oświetlają moj policzek. Nagle rozległ sie brzęk metalu i drzwi otworzyły sie do pokoju wszedł chłopak. Moje serce zaczelo, bić moj oddech przyspieszył. Tyle czasu byłam sama a nagle widze przed sobą człowieka płci przeciwnej. Był wysoki, miał czarne włosy i niebieskie oczy w których malował sie smutek. Cofnęłam sie w kąt czujac ze ta odległość nadal nie jest wystarczajaco duża. Mój współlokator usiadł na łożku i spojrzał na mnie. 1,2,3 oddechy a on nadal sie przyglądał. Poczułam sie osaczona. Chciałam krzyczeć, uciekać.
-Jestem Jesse -powiedział.