Od czego mam zacząć... Drogi pamiętniczku? Nie, to brzmi zbyt głupio. Zacznę więc zwyczajnie.
Na imię mi Talon Du'Couteau. Nie ma we mnie nic szczególnego, jestem tylko chłopakiem z Noxusu, który trochę pogubił się w swoich własnych uczuciach. Wiem, że każdy z nas przechodził swoją młodzieńczą miłość, pierwszy poważny związek, pierwsze zakochanie... Każdy odczuł chociaż raz w życiu ten ból, przy stracie kogoś wyjątkowego. Jestem niestety typem osoby, która potrafi zaangażować się całym sercem i duszą, mimo że ciężko to dostrzec w moim zachowaniu. Na tyle ciężko, że ludzie nazywają mnie zimnym skurwysynem i tracę wszystkich po kolei, którzy kiedykolwiek byli dla mnie ważni. I po części mają rację, ciężko się z tym nie zgodzić. Już dawno ktoś powinien wpakować mi kulkę w łeb, widząc moje zachowanie.
"If you come near me, stop, look, listen to my voice
If you're making the choice tell all the girls and the boys
Either scream or rejoice
Let's make that noise"
To był pierwszy raz, kiedy cię zobaczyłem. Stałeś przed wejściem do klubu paląc papierosa, otoczony kręgiem chichoczących Noxianek o długich włosach. Noxiańskie kluby nie należą do najmilszych miejsc, czuć od nich tylko seks i alkohol. Ty byłeś inny. Nie wiem, dlaczego twoje oczy miały różne kolory, nigdy mi nie powiedziałeś. Właściwie teraz wiem, że zbyt mało rozmawialiśmy. Ale patrzyłeś nimi w moją stronę, zaciągając się żrącym dymem. Nigdy wcześniej żaden wzrok nie paraliżował mnie tak bardzo. Nie pamiętam ile czasu tak stałem, wpatrzony w twoją bladą twarz i czarne włosy związane w długi warkocz, ale zdążyłeś wypalić trzy papierosy i dopić pewnie już któreś z kolei piwo. Alkohol w moim organizmie działał jak należy, zapomniałem o mojej siostrze z którą tam przyszedłem, pewnie w tamtym momencie puszczała się z jakimś facetem w jednej z łazienek. Nie wiem, nie obchodziło mnie to. Pamiętam do teraz jak spojrzałeś w moją stronę ten ostatni raz, zarzucając błękitną grzywką, zakrywającą jedno z twoich oczu, twoje mięśnie poruszyły się pod obcisłą koszulką i znalazłeś się przy mnie. Zbyt blisko.
Ten cholerny uśmiech. Oddałbym za niego życie.-Nie masz może zapalniczki?
Nie wiem jak bardzo byłeś pijany, ale zdecydowanie ten podryw ci nie wyszedł.
-Przecież przed chwilą jeszcze miałeś swoją. Nie sądzisz, że jest milion innych, lepszych sposobów, żeby w jakiś sposób do kogoś zagadać?
-Proszę, kto to mówi. Jest milion innych, lepszych sposobów żeby dać do zrozumienia drugiej osobie, że jest się nią zainteresowanym, niż gapienie się na nią bez przerwy.Zauważyłeś. Mądry jesteś. Wyciągnąłem papierosa, wcisnąłem go do ust i odpaliłem zapalniczkę, zakrywając drugą ręką płomień. Moje ciało zadrżało, kiedy przysunąłeś się bliżej ze swoim papierosem, aby odpalić go razem ze mną.
-Kayn. - Wyciągnąłeś dłoń w moją stronę. Chwilę patrzyłem na nią w bezruchu.
-Talon.
-Pijesz?
-Jeśli stawiasz...
-Dla ciebie mogę zrobić wyjątek.
Wszystko działo się tak szybko. Usiedliśmy przy barze. Jeden szot, kolejny i jeszcze jeden. A z każdym następnym, twoje oczy były coraz piękniejsze. Wszystko wokół mnie kręciło się niczym na pieprzonej karuzeli.
"Either move or we will all be destroyed
Back up and let go if you've never been here,
You've never been to the place inside, I face my fears,
It takes everything I am"
Nie miałem w zwyczaju chlać do upadłego, zwłaszcza w klubie, ale wtedy nie pozostawiałeś mi wyboru. Zbyt dobrze patrzyło mi się, jak pochłaniasz kolejne dawki alkoholu, a ja sam nie chciałem pozostawać w tyle. Nie wiem jak to wszystko się stało, nie chcę wiedzieć. Pamiętam tylko twoją dłoń między moimi nogami, twoje usta na moich a potem jak omal nie zepsuliśmy drzwi, kiedy popchnąłem cię na nie z taką siłą, że wpadliśmy do jednej z kabin w łazience. Minęliśmy po drodze sporo osób, niektórych pijanych, innych trochę mniej, ale twój nonszalancki uśmiech jasno dawał mi do zrozumienia, że kompletnie się tym nie przejmujesz.
Drzwi zamknęły się za nami z hukiem. Nie wiem, jak po takiej ilości alkoholu byłeś w stanie jeszcze je zamknąć na klucz, ale nawet udało ci się to poprawnie zrobić. Znalazłem się przy ścianie. Zamknięty tylko z tobą i z moim strachem, że zaraz ktoś nas przyłapie i że to wszystko może wcale nie mieć pozytywnych skutków. Z trudem łapałem oddech czując twój język w swoich ustach, oderwałeś się dopiero, kiedy moje dłonie zacisnęły się na twoich pośladkach. Pamiętam, że cię ugryzłem, długo potem nosiłeś na szyi czerwony ślad. Powinienem teraz za to przeprosić, ale wyglądałeś zbyt seksownie z zamkniętymi oczami i głową odrzuconą do tyłu, żebym mógł się powstrzymać. Twoje kolano wsunęło się na moment między moje uda, a dłoń błądziła po moim podbrzuszu. Usłyszałem trzask odpinanego paska i nagle zniknąłeś mi z pola widzenia. Spojrzałem w dół i zobaczyłem dwukolorowe oczy i wzrok, pytający o pozwolenie. W tamtym momencie już byłem twój. Byłeś cholernie dobry. Mam tylko nadzieję, że nie jęczałem zbyt głośno, wolę nie pamiętać bo pewnie spaliłbym się ze wstydu. Mam wrażenie, że moment w którym odleciałem i doszedłem w twoich ustach, trwał całą wieczność. Nie chciałem puszczać twoich włosów, były takie miękkie. Najchętniej nie puszczałbym cię już nigdy.
Wstałeś i przetarłeś dłonią usta. Patrzyłem wtedy na ciebie jak na anioła. Szkoda, że upadłego. Pocałowałeś mnie jeszcze raz, ostatni tamtej nocy.
-Następnym razem możemy iść o krok dalej. - Usłyszałem twoje słowa i poczułem, jak wsadzasz mi coś do kieszeni. Kartka z numerem telefonu? Absurdalne. Ale dało mi to pewnego rodzaju satysfakcję.
Potem zostałem sam. Jak długo siedziałem pod ścianą koło kibla? Nie wiem. Próbowałem łączyć wątki i opanować żołądek, odmawiający posłuszeństwa przez nadmiar alkoholu. Minęła godzina, może dwie, nim wpół przytomnego znalazła mnie siostra.
YOU ARE READING
The Art Of Breaking - Kayn x Talon ||League Of Legends||
Fanfiction"Nazywał mnie aniołem, a to jemu miłość podcięła skrzydła. Już nigdy nie wzbije się w niebo."