Zobaczyłam światło, czułam swoje zmęczone ciało a co jeżeli to wszystko był sen? Tak to musiał być sen. Z którego teraz się rozbudzam. Wtuliłam się w poduszkę i odsapnęłam, ach te podłe koszmary. Pociemniało, a ja z powrotem zasnęłam.
-Olivia. Już pora. Halo! - Usłyszałam jego głos. Czyli jednak to prawda. Zerwałam się z łóżka, wyglądał na przejętego.
- Olivia, wiem że to może nie być najlepszy moment, ale pakuj się zaraz wyruszamy.
-Co? Gdzie ty chcesz jechać w środku nocy?- właśnie to w nim najbardziej lubiłam to abstrakcyjne myślenie, spontaniczne pomysły.
-Helikopter podleci zaraz, jak to gdzie? Do mnie. Mówiłem ci w taksówce, byłaś zachwycona...-o rany! Co się dzieje, ale zrozumiałam powagę sytuacji wiec zachowałam zimną krew.
-Daj mi 5 minut.- Powiedziałam przecierając oczy. On uśmiechnął się i wyszedł.
Zaczęłam się pakować otworzyłam swoją szafę i wyciągnęłam z niej pare moich ulubionych ubrań; koszulki, spodnie, bluzy, swetry, sukienkę, i bieliznę (oczywiście). Na siebie założyłam czarne legginsy, białe konwersy, moją ULUBIONĄ koszulkę i jeansową kurtkę. W ostatniej chwili złapałam jeszcze czarny kapelusz z wieszaka i wypadłam już gotowa z pokoju z walizką.
*JUŻ W HELIKOPTERZE*
Siedzieliśmy na przeciwko siebie, w połowie jeszcze spałam, a z drugiej byłam taka podekscytowana. Gdzie my właściwie lecimy? O co właściwie chodziło z tatą? Skąd się znają? Dlaczego Justinowi tak ładnie pachną włosy?
aaaa fu*k! Poczułam nagle coś dziwnego i lepkiego w moich leginsach. O nie!!!
Czyli jednak mama miała racje, że to zawsze przychodzi w najgorszych momentach! Tu nie ma łazienki!
-Wszystko w porządku Olivia? - Powiedział Justin widząc moją spanikowaną twarz i wiercące się ciało.
-Tak! A co?! Kiedy będziemy?!!?
- Jeszcze długa podróż przed nami, jesteś głodna?
- eeee...
-No?
-Nie.. ale mam problem... - Byłam cała zawstydzona, nie wiedziałam co powiedzieć.
- Co? Jaki?
- M-moja ciocia przyjechała.... z Japonii....?- Ale wstyd! Najchętniej bym nic nie powiedziała, ale gorzej by było gdybym zaplamiła siedzenie w helikopterze, a ja w ogóle nie jestem przygotowana.....
-Słuchaj możesz trochę konkretniej?- Powiedział już poddenerwowany i przejęty Justin.
- No..... m-mam o-okres.....- Byłam już załamana, przepełniona po uszy rezygnacją i lękiem. Zrobiłam się czerwona jak burak.
-hahhhaha, trzeba było tak od razu- Powiedział lekko zawstydzony chłopak, po czym podszedł do pilota i coś mu powiedział.
- Wytrzymasz chwilkę? Wylądujemy tutaj odwiedzimy mojego starego przyjaciela.
- Chyba wytrzymam. Dzięki Justin..- Nie mogłam na niego spojrzeć, trzymałam wzrok wlepiony w podłogę, byłam pewna, że gdyby to nie był helikopter to bym zapadła się pod ziemię.
-Pewnie, masz jakąś wkładkę hygieniczną?
-Nie-e......właściwie to w tym pośpiechu zapomniałam.
-Co? serio? no dobra, muszę przyśpieszyć akcje-Chciałam mu coś odpowiedzieć, ale on już wstał i usiadł koło pilota. Siedziałam drętwo wpatrzona w okno, kiedy nagle zobaczyłam Big Ben, czy to się dzieje? London calling!