Na początku hierarchia aniołów nie była aż tak skomplikowana, jak jest obecnie. Na Początku istniał ich tylko jeden rodzaj, podstawowy. Z braku pomysłów zapadła decyzja, by nazywali się Stróżami — w końcu pilnowali spraw w Niebie, których choć nie było wtedy wiele, mnie nie starczało na nie czasu. Dopiero później zapadła dość spontaniczna decyzja o powstaniu Archaniołów.
Krótko po Pierwszym Buncie, gdy przez moje zbytnie zainteresowanie stworzoną niedawno Ziemią i ludźmi, umknął mi tak drobny szczegół, jak anielskie niezadowolenie owym faktem.Rosło z dnia na dzień aż osiągnęło apogeum. Wtedy wymuszono na mnie powołanie do istnienia siedmiu kolejnych chórów aniołów, każdy silniejszy od poprzedniego. Bunt z łatwością został stłumiony, buntownicy strąceni z Nieba do miejsca, które ich lider nazwał sobie Piekłem.
Piekło nie zamierzało stosować podobnego nazewnictwa w hierarchii. Ustalili własny system liczbowy, gdzie cyfry od jeden do cztery określały pozycję — im mniejsza cyfra, tym wyżej była postawiona postać. Uważam to za całkiem ciekawe wybrnięcie z sytuacji i cenię pomysłowość, choć to, co zostało wymyślone przez innych buntowników zwanych Grigori przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Nie wiem jaka reakcja jest odpowiednia na ich "ratowanie demonów", bo o ile łączenie się z ludźmi jest raczej złe, to — niekoniecznie. Nie szkodzili tym nikomu, więc dlaczego mam im zabraniać?
Problem leżał gdzie indziej. Ani Piekło ani Niebo nie potrafiły się pogodzić z nowo zaistniałą sytuacją. I być może to moja decyzja, by się nie wtrącać była nieodpowiednią, ale każdy musi mieć prawo wyboru. Gdyby zobaczyli moją zmianę zdania, mogliby uznać, że moje dary są nic niewarte. A też nie o to mi chodziło...
Pozostało mi patrzeć na sytuację z miejsca, w którym nie mogli mnie znaleźć. Chwilami było to trudne, nawet bardzo, wręcz bolesne. Aż w końcu także moje zirytowanie osiągnęło apogeum, jednak zanim dane mi było zrobić cokolwiek, Piekło, Ziemia i Niebo wciąż żyły według swojego rytmu.
Dźwięk rozbijającego się kubka wybudził Araqiela z zamyślenia. Anioł z niechęcią przeniósł wzrok z ekranu komputera na podłogę. Resztki niedopitej kawy rozlały się po jasnym parkiecie, powoli wsiąkając w drewno. Wstał ociężale i zaczął zbierać kawałki porcelany.
Zmęczenie dawało się we znaki. Ciało, choć anielskie, zaczynało strajkować przeciw umysłowi, który zmuszał je do pracy kolejny tydzień z rzędu.
Ale co mógł na to poradzić? Miał zbyt wiele do zrobienia, by pozwolić sobie na choćby dzień odpoczynku. Prawdopodobnie wystarczyłoby nawet parę godzin, aby zregenerować siły i kontynuować pisanie niekończących się decyzji dotyczących Dusz. Walczył z narastającą chęcią zaznania snu. Przekrwione od zbyt długiego wpatrywania się w monitor oczy błagały o chwilę przerwy.
Araqiel spojrzał szybko na wiszący na ścianie zegar, aby sprawdzić ile cennych sekund spędził na sprzątaniu pozostałości bałaganu, czego szybko pożałował.
Syknął z bólu i wysypał pozostałości kubka na ziemię. Przecięta skóra po wewnętrznej stronie dłoni, tuż obok złotego pierścienia, zaczerwieniła się, jednak nie krwawiła. Przypominała raczej niedokończoną pracę początkującego charakteryzatora, który starał się dać z siebie wszystko, jednak zapomniał o wielu szczegółach i realizmie. Faktycznie, można było bardziej się skupić na tworzeniu wyglądu anielskich ran.
Stróż przeciągnął palcem wskazującym po przecięciu. Po chwili nie było żadnego śladu, który mógłby wskazywać, że się skaleczył. Skorzystał co prawda z minimalnej części swojej Siły, jednak niemal natychmiast poczuł jej ubytek. Uklęknął na ziemi i oparł się o jedną z szafek stojących w gabinecie. Nie miał już siły na nic — w dodatku jego cudowny napój, kawa, skończyła się. Szybko zapadł w głęboki sen, o którym marzył od dłuższego czasu.
CZYTASZ
Antyteza: Piekło
FantasyPiekło i Niebo podzielają zdanie tylko w dwóch kwestiach: papierologia jest niezbędna, a buntowników należy karać. W obu Królestwach niesubordynacja traktowana jest jako jedno z najgorszych przewinień, a każdy, kto się sprzeciwi, jest uznawany za zd...