...
Z ławki było słychać zgiełk ulicy, ale był on na tyle cichy, że nie przeszkadzał. Nagle chłopak usłyszał głośny huk. Gwałtownie odwrócił głowę w stronę hałasu, to co zobaczył zmroziło mu krew w żyłach. Mianowicie był to doszczętnie zniszczony samochód, który wypadł z drogi i wpadł w drzewo. Momentalnie zerwał się z ławki i pobiegł w stronę auta. Rozglądając się uważnie ostrożnie otworzył przednie drzwi, a bardziej to co z nich zostało. Zajrzał do środka, na przednim siedzeniu pasażera leżała na oko trzydziestoletnia kobieta. Chłopak wzdrygnął się nieznacznie, a po jego plecach przebiegł nieprzyjemny dreszcz. Delikatnie sięgną po nią ręką, a następnie przyłożył dwa palce do szyi poszkodowanej i sprawdził puls. Włoski na jego karku zjeżyły się gdy tylko nie poczuł miarowego bicia. Przyjrzał się kobiecie, jej skóra była zmatowiała i poszarzała. Nie biło od niej ciepło ludzkiego ciała i miejscami była sina.- Jest martwa. - stwierdził gorzko chłopak. Już miał się wycofać gdy na tylnym siedzeniu ujrzał pogniecioną kartkę. Wziął ją przez rękaw swojej trochę przydługiej bluzy i ostrożnie włożył do foliowego woreczka, który zawsze miał przy sobie.
-Przezorny zawsze ubezpieczony. - przemknął mu w głowie głos do złudzenia podobny do głosu jego mamy. Gdy wreszcie wygrzebał się z samochodu zadzwonił na policję, przedstawił im dokładnie sytuację i nie pozostawało mu nic innego jak tylko czekać aż przyjedzie.
Po przyjeździe służb specialnych, zabezpieczeniu dowodów i przesłuchaniu potencjalnych świadków chłopak mógł wrócić do domu. Oczywiście poprosił o kopię wszystkiego co mieli ponieważ postanowił sam zająć się tą sprawą. W jego mniemaniu nie wyglądało to na zwykły wypadek, jak na początku stwierdziła policja. Rodzinna firma współpracowała ze służbami więc nie było problemu ze zdobyciem podszebnych informacji.
Gdy tylko znalazł się w swojej oazie spokoju na szybko sklecił parę zdań i wysłał rodzicom krótką notkę o wypadku. Następnie wziął się za rozszyfrowanie tajemniczej kartki. Wiadomość była napisana albo w starożytnym języku albo poprostu kodem, który musiał złamać jeśli chciał się czegoś dowiedzieć. Kartka okazała się kopertą, z której po otworzeniu wyleciał list i rysunek róży.
- Róża? Cóż za romantyk. Szkoda tylko, że nie napisał po co ją narysował. - pomyślał zrezygnowany chłopak. Wiedział, że róża ma znaczenie symboliczne, ale nijak szło mu dopasowanie jakiegokolwiek z nich do wypadku. Tyle niewiadomych, a tak mało odpowiedzi. André Lantross nie rozumiał jak można być aż tak okropnym aby pozbawić kogoś możliwości życia, spełnienia marzeń i celów postawionych sobie za zadanie do wykonania. W tym momencie czuł narastającą z każdą chwilą pustkę, czystą frustrację nadchodzącym niepowodzeniem. Nie miał nic, totalnie nic, żadnych poszlak ani dowodów, totalne zero. Uczucie bezsilności było tak przygniatające, że oddech uwiązł mu w gardle, a palce bez użycia świadomości zacisnęły się na krawędzi hebanowego biurka. Z jego gardła wyrwał się zduszony krzyk porażki. Z reguły nie poddawał się zbyt szybko, walczył jeśli wiedział, że ma rację, ale przez natłok emocji i wydarzeń miał dość. Najzwyczajniej w świecie był poprostu cholernie zmęczony. Wyjście do kawiarni tylko na chwilę uspokoiło jego zszargane nerwy.
On był jedną, wielką porażką nawet nie posiadał celu w życiu pozornie dla niego ważnym. Dopiero teraz dotarła do niego ta myśl, wbiła się w niego boleśnie jak tysiąc małych szpilek powoli wsuwajacych się pod skórę. Jego myśli znów popłynęły w stronę największych koszmarów, które trzymały go w żelaznym uścisku i nie pozwalały uciec. Jeden wydarzył się 9 lat temu i trwał, nie wszystko chłopak wyznał nawet samemu sobie, był to dopiero początek, zalążek tego co czai się głęboko w nim. Powoli go to wyniszcza, coraz bardziej zatraca się w swoich wyobrażeniach, niektóre to już nawet nie wspomnienia, a bardzo rzeczywiste koszmary. Choć wiedział co ma robić czuł się niewyobrażalnie bezsilny. Tak naprawdę nie powinien się tym aż tak przejmować, musi zapomnieć, zignorować i żyć dalej lecz coś go powstrzymywało, wręcz kazało mu pamiętać. Z niewiadomych przyczyn miał wrażenie, że nie rozwiązał swojej pierwszej zagadki i to uciążliwe o sobie przypominało nieprzyjemnym mrowieniem pod skórą. Czuł, że ona wróci ze zdwojoną siłą, uderzy w niego tak, że już się nie podniesie, że będzie to bezsensu. Brakowało mu celu, do którego mogły dążyć i w którym mógłby się zatracić. Dlatego czuł pustkę. Odczuwał dużo sprzecznych emocji był wielkim paradoksem, wykluczał sam siebie. Poprostu się pogubił I miał dość. Marzył o ucieczce i zapomnieniu w świecie fantazji, o którym mógł czytać tylko w książkach. Pewnie większość ludzi powiedziałaby, że jego życie jest niesamowicie ciekawe, pełne zwrotów akcji i sytuacji nie do przewidzenia. Łapie przestępców, jego życie czasem wisi na włosku, lecz tak naprawdę ogarnęła go okropna rutyna. Chłopak zdążył się przyzwyczaić do niebezpieczeństwa czychającego tuż za rogiem i nie robiło to już na nim aż takiego wrażenia. Na dłuższą metę było to poprostu uciążliwe. Prowadził dwuosobowe życie, a miał wrażenie, że jest ono mniej barwne niż życie przeciętnego człowieka. Był opanowanym i spokojnym chłopakiem z sąsiedztwa i jednocześnie pewnym siebie, nieuchwytnym łowcą lecz tak naprawdę nie odnajdywał tam siebie. Jest mieszaniną obu tych charakterów dlatego żaden z nich nie jest właściwy. Brakowało mu złotego środka w tym wszystkim, momentu odpoczynku i melancholii.
CZYTASZ
Niebo Bez Aniołów
Teen FictionNikt nie jest do końca zły lub dobry. Tak jak świat nie jest czarno-biały. Czy w takim razie teoretyczne życie pośmiertne może dzielić się na niebo i piekło? Życzę miłego czytania. Ladymist868