-Jesteśmy!
Chłopcy stanęli przed drzwiami jakiegoś dziwnego lokalu. Miejsce nie wyglądało zachęcająco. Ulica, na której znajdowało się to miejsce, była praktycznie pusta, budynki nie należały do najnowszych ani nie były odnawiane. Jisung nie czuł się tu dobrze.
-Chenle, nie wydaje mi się żeby to było dobre miejsce. Poszukajmy czegoś innego.-rzekł chłopak, pociągając przyjaciela lekko za rękaw kurtki.
-Spokojnie. Byłem tu już parę razy. To na prawdę spoko miejsce. Chodź.-Chenle złapał chłopaka za rękę i weszli razem do środka.
Znajdowali się w jakimś małym, fioletowym pomieszczeniu. Jisung rozejrzał się dookoła. Ramki ze zdjęciami okładek gier powieszone na ścianach, duże naklejki z postaciami z gier, loga gier i czarne drzwi z czerwonym napisem 'START'. Niby nic podejrzanego.
-Ej Jisung!-chińczyk zawołał chłopaka, stojąc przy jakimś biurku, którego on wcześniej nie zauważył.-Chodź, musimy kupić żetony.
-Ile to kosztuje?-spytał Koreańczyk podchodząc do przyjaciela.-Nie mam za dużo pieniędzy.
-Dasz tyle ile masz i za to pani Lee da ci odpowiednią ilość żetonów. A jak ci zabraknie to najwyżej dam ci trochę swoich. - Chenle uśmiechnął się szeroko.
-Em, okej. W porządku.
Nagle do pomieszczenia weszła kobieta w średnim wieku. Wyglądała też dość... Normalnie.
-Oh dzień dobry chłopcy. W czym mogę pomóc. -uśmiechnęła się siadając przy biurku.
-Chcemy kupić żetony aby pograć na automatach.-odpowiedział Chenle.
-Okej okej. To ile żetonów chcecie?
-Tyle na ile nam starczy.-znowu odezwał się chińczyk.
-No dobrze. Więc ile masz pieniędzy chłopcze? - kobieta zwróciła się do Jisunga.
Chłopak szybko wyciągnął z kieszeni kurtki wszystkie pieniądze jakie miał.
Już prawie je kładł na blacie biurka kiedy zobaczył coś przez co zrobiło mu się trochę słabo.Czy to krew?
CZYTASZ
▪️nightmare▪️chensung▪️
Fanfic-Chenle!-krzyknął Jisung.-Chenle! Chłopak zaczął szarpać kratami, ale bez skutku. -Chenle! Chenle! Osoba w czarnej masce zaśmiała się cicho. -Kim ty jesteś?! Zostaw Chenle! -krzyczał. Czuł się bezsilny. Łzy zaczęły spływać mu po policzkach. -Ch...