4

10.3K 1K 412
                                    

W niedziele miejsce obok kolorowych rybek było zajęte, kiedy blondyn wkroczył do kawiarni, wciskając nieschludnie swoje dłonie do kieszeni w spodniach. Chłopak bez chwili namysłu zajął stolik numer osiem, jednak chwilowo pomachał w stronę akwarium, jakby właśnie zobaczył z dala swoich znajomych.

Każdy posiada jakieś swoje dziwne nawyki, jednak Aidan wydawał się być dziwnym nawykiem w całości.

Tego dnia dobry humor z coraz to większą prędkością ulatniał się z mojego ciała. To tak, jakby całe życie odbijać balon, który co jakiś czas po prostu upada na ziemię i trzeba z powrotem go podnieść. Dokładnie tak było z moim samopoczuciem. Nigdy nie wiedziałam, w którym momencie balon spadnie na podłogę.

Tego dnia nie potrafiłam związać włosów, na moim fartuchu było ogromnie dużo zagięć, których nie potrafiłam rozprostować jednym, szybkim ruchem dłoni, a rano, podczas zmywania naczyń, potłukłam ulubioną filiżankę pana Wathersa, który codziennie rano zamawia u nas espresso.

Dlatego też, niemalże uderzyłam ręką w blat, siadając naprzeciw chłopaka, którego balon prawdopodobnie nigdy nie upada na ziemię.

- Skąd znasz moje nazwisko? — spytałam, marszcząc brwi i zgarniając niesforne włosy za ucho.

Aidan zupełnie zignorował moje pytanie. Blondyn jedynie poprawił swoją grzywkę i uśmiechnął się szeroko, jak zawsze.

Moje nerwy narastały, a wewnętrzna harmonia chciała wybuchnąć głośnym płaczem, widząc kobietę, którą powinnam właśnie obsługiwać. Zamiast tego, po prostu tam siedziałam i wpatrywałam się w jego uśmiech, który rozjaśniał całą tę kawiarnię, chociaż ogromnie mnie denerwował.

- Pytam się poważnie, Aidan — dodałam, czując się odrobinę dziwnie po raz pierwszy używając jego prawdziwego imienia.

Wtedy przekonałam się również, że Vincent faktycznie wcale do niego nie pasował.

Nagle Aidan chwycił okulary, które wcześniej miał powieszone na kołnierzu swojej koszuli i bez słowa założył je na swój nos, znów śmiejąc się cicho pod nosem. Kiedy chłopak sięgał po coś do kieszeni, dostrzegłam w czarnych szkłach swoje własne odbicie.

Aidan wyciągnął do mnie swoje dwie zaciśnięte dłonie, po chwili rozchylając je, a moim oczom ukazały się okrągłe gumy kulki z automatu przed kawiarnią.

- Masz do wyboru jedną pigułkę, Layla. Jedna jest czerwona, a druga fioletowa, bo nie mogłem wylosować tej niebieskiej — wytłumaczył się szybko, ostrożnie układając kulki na stole. - Naprawdę chciałem wylosować tą niebieską. Wydałem łącznie prawie dwa dolary i za każdym razem wypadała zielona albo żółta.

Prychnęłam śmiechem, choć zupełnie bym się tego nie spodziewała.

- Jesteś mistrzem w ignorowaniu moich pytań.

- Czerwona — przerwał mi, cicho odchrząkując — jest dla życia poza kawiarnią, wakacje spędzając z masą przyjaciół i chodząc na wszystkie festiwale w Charlotte, nie przejmując się zupełnie niczym — wtem wskazał na fioletową kulkę. - Niebieska, w sensie fioletowa, jest dla życia cały czas w kawiarni, wśród ciastek i kawy, do końca świata.

Bez ani chwili głębszego namysłu pochwyciłam do dłoni czerwoną gumę i zwyczajnie wrzuciłam ją do buzi. Chłopak zdjął powoli okulary, zagarniając włosy do tyłu, lecz jego przedziałek na środku głowy natychmiast przedzielił je na dwie części.

- Dlaczego, w takim razie, nie żyjesz tak, jak mówi czerwona pigułka? — zapytał, przybliżając się i opierając głowę o pięści, a jego wyraz twarzy wyraźnie mówił, że był moim wyborem zaciekawiony.

Let Me In PREMIERA 22.02.2023Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz