6

10K 893 230
                                    

   W umówiony piątek wszystko znów wypadało mi z rąk, zawiązałam fartuch na lewą stronę oraz podałam dwa zamówienia do niewłaściwego stolika, co zdarzało mi się naprawdę rzadko. Czułam jak nerwy odbierały mi kontrolę i chociaż stale karciłam się za to w myślach, nadal posiadałam to nieprzyjemne uczucie niepewności. Nie wiedziałam co mocniej wybijało mnie z rytmu, czy fakt, że moja pamięć nie sięgała do momentu, w którym ostatnio wyszłam gdzieś po pracy czy szkole, czy po prostu myśl o spotkaniu z chłopakiem, którego ledwo znałam. Aidan przecież miał doskonałe zadatki na psychopatę, bez przerwy się uśmiechał i czasem po prostu wydawało mi się, że mówił od rzeczy, jednak w końcu składało się to na jakiś ukryty przekaz. Psychopaci nigdy nie kładą kawy na ławę, to byłoby zwyczajnie bezmyślne.

Kiedy weszłam do kuchni z grobową miną, Elodie parsknęła krótko śmiechem, powoli podchodząc w moją stronę i delikatnie chwytając za moją dłoń.

- Denerwujesz się? — spytała, a wtedy ja pokręciłam natychmiast głową. — Dobrze wiem, że tak. — dodała szybko, zanim zdążyłam jej zaprzeczyć. — Naprawdę nie masz się czym przejmować, Layla! Głowa do góry!

Wzięłam głęboki oddech, odwracając spojrzenie i ostrożnie uciekając dłonią z jej uścisku.

— Wcale się nie boję — odparłam natychmiast. — Mam po prostu gorszy dzień, każdemu się czasem zdarza. To nic takiego.

Kobieta spojrzała na mnie krzywo, marszcząc brwi. Po chwili westchnęła cicho, podchodząc do mnie bliżej i zsuwając gumkę z mojego warkocza, następnie delikatnie go rozplątując. Uśmiechnęłam się pod nosem. Elodie, od kiedy w czwartej klasie uparłam się, że chciałabym zapuszczać moje włosy, codziennie czesała mnie po szkole, kiedy przychodziłam pomagać mamie.

— W rozpuszczonych włosach jest ci o wiele ładniej, na pewno mu się spodoba — zapewniła, unosząc swoje kąciki ust do góry, a ja ponownie wydałam z siebie głośne westchnięcie.

Przeczesałam palcami moje kręcące się przy końcach włosy, spoglądając na nie mimochodem.

— To nie jest randka, Elodie! — zauważyłam, śmiejąc się krótko, choć wcale nie miałam nastroju na żarty. — To najzwyklejsze, koleżeńskie spotkanie w dość ważnej sprawie, nie mam czasu i chęci na randkowanie — znów uśmiechnęłam się chwilowo.

Kobieta pokiwała głową, wciskając ręce do gumowych rękawiczek, a następnie biorąc się za zmywanie naczyń.

— Kiedyś byłam taka sama, jak ty — powiedziała, zawieszając wzrok na filiżance, którą po chwili zaczęła pocierać gąbką.

— Dlaczego jak ja?

— Kiedyś, gdy jako nastolatka próbowałam dorobić sobie w niewielkiej restauracji mojej ciotki — zaczęła, spoglądając za okno. — Była ona całkiem niedaleko tej kawiarni, dwie przecznice stąd.

— Jak się nazywa ta restauracja? — zapytałam, marszcząc delikatnie brwi.

— Już jej nie ma, od kiedy po śmierci ciotki, jakiś bogaty mężczyzna po prostu wykupił tę działkę pod swój hotel — wyjaśniła zwięźle. — A szkoda, bo to było naprawdę fajne miejsce.

— Ten hotel jest beznadziejny — skwitowałam krótko, wracając myślami do budynku niedaleko stąd. — Naprawdę, wygląda, jakby w nim straszyło.

— Tak czy siak, chciałam powiedzieć, że kiedyś też jakiś chłopak codziennie mnie zaczepiał i okropnie mnie irytował, codziennie próbując zamówić coś, czego nawet nie było na karcie — kobieta zaśmiała się, chociaż po wyrazie jej twarzy nie byłam w stanie stwierdzić, czy to wspomnienie należało do tych przyjemniejszych.

Let Me In PREMIERA 22.02.2023Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz