Skrzyżowałam nogi w kostkach, opierając je o blat stolika i pochłaniając kolejną porcję tej dziwnej papki, co to była jedynym normalnym pokarmem jaki mogłam tutaj znaleźć. Jakaś kobitka gapiła się na mnie w wytrzeszczu, siedząc naprzeciwko tak nieruchomo, jakby zaczęła po prostu medytować, czy coś.— Ej! — warknął szary stworek o siwych włosach zza sterów. — Gdzie z buciorami! Wy Jedi jesteście wychowani jak zwierzęta.
Westchnęłam z rozbawieniem, nie zabierając jednak butów. Nie do końca rozumiałam co robię na tym statku z tymi właśnie ludźmi, których towarzystwo może nie bardzo mi przeszkadzało, fakt, ale jednak naruszali mój radar zaufania. Nie ufałam po prostu nikomu poza samą sobą, okej? Tak jest zwykle najbezpieczniej, żadnych rozczarowań, nie daję innym szansy na zdradę. Nie to, że jestem niemiła, co to to nie, nie ma milszej babki ode mnie w całej galaktyce. Z życzliwością zwyczajnie idzie w pakiecie rozwaga.
— Mogę dostać więcej? — zapytałam tak jak dziesięć minut temu, z pełnymi ustami, stwierdzając, że ta papka nie jest wcale taka zła. — Rany, palce lizać. A wygląda jak placek błota.
— Doceń starania kucharza, dziecko - mlasnął ten z nich, który wydawał się być rodzaju męskiego. Tak, wydawał się. Pewności nie mogłam mieć, choć faktycznie tak właśnie brzmiał. — Nikt nie równa się umiejętnościom Greeza.
— To dostanę więcej?
— Wiesz, po co tu jesteś? — odezwała się wreszcie ciemnoskóra kobieta, dalej nie zmieniając pozycji ani wyrazu twarzy, na co znów westchnęłam.
Zgarnęli mnie niedawno z odległej planety, na której wiodłam spokojne życie jako księżniczka swoich poddanych, dopóki nie zjawili się wysłannicy Imperium z niezbyt życzliwymi zamiarami i zagrozili, że zamordują każdego, kto chroni Jedi. To dosyć długa i niezbyt ciekawa historia, ale w skrócie - spodobałam się królowi terenu, który postanowił wziąć mnie na swoją córkę i podzielić się tronem. W zamian miałam jedynie podejmować za niego decyzję, bo biedaczek zbyt inteligentny to nie był. Nie domyślał się nawet, że wziął pod opiekę młodą padawankę. Także zostałam władczynią na dobre parę miesięcy, zadomowiłam się nawet, a szanowni szturmowcy wbili na imprezę, najpierw zrobili niezłe zamieszanie, co skończyło się na tym, że zabili wszystkich, włącznie z moim „ojcem". Pewnie poradziłabym sobie w ucieczce i wydostaniu się stamtąd, ale ratunek tych, co właśnie z nimi gdzieś leciałam, i tak bardzo mi pomógł.
— Nie bardzo — odpowiedziałam zgodnie z prawdą. — Chcecie sprzedać mnie Imperium za wyższą cenę, czy żądać okupu od rodziny? Bo przykro mi, ale obie opcje nie wypalą.
— Wiemy, że nie masz rodziny, odrobiliśmy lekcje — powiedziała spokojnie, unosząc lekko obie brwi, chociaż myślałam, że wyżej się już nie da. Dodatkowo ten wytrzeszcz zaczął trochę mnie przerażać.
Zamilkłam na chwilę. Przyznam, że to dość drażliwy temat.
— Nie mamy złych zamiarów, potrzebujemy twojej pomocy. Wyjaśnię ci wszystko, gdy dotrzemy w jedno miejsce, bo czeka na nas jeszcze ktoś w potrzebie.
Przełknęłam żarcie, odłożyłam miseczkę i sztuciec na stolik i opieram łokcie o kolana, przybierając wesoły wyraz twarzy, który towarzyszył mi przez większość życia. Nawet król, który mnie przygarnął, powtarzał wszystkim naokoło jaki to ze mnie promyczek, poprawiający humor najbardziej ponuremu człowiekowi. To znaczy, tak myślę. Mało co rozumiałam w jego języku.
— Po co wam do cholery Jedi? — spytałam, nie ukazując konsternacji. Kiedy kobieta nie zmieniła miny, machnęłam ręką. — Dobra, wyjaśnicie później, zrozumiałam. Ale skąd wiedzieliście gdzie mnie szukać?
![](https://img.wattpad.com/cover/212187441-288-k575704.jpg)
CZYTASZ
TRUST ONLY IN THE FORCE ➵ fallen order fanfiction
Fanfiction❝Trilla, zamknij mordę❞ Dwójka młodych Jedi musi stawić czoło lasce emo, tej drugiej rodzaju męsko-żeńskiego i całej reszcie Imperium. A gburowata załoga w postaci Laterończyka i wymagającej babki z wytrzeszczem wozi ich po kosmosie mając nadzieję n...