Ten grobowiec był wielki. Naprawdę wielki. Nie tak wielki, by się w nim zgubić, ale tak wielki, że czasem zerkając w górę czy w dół ta przestrzeń mnie przerażała. To znaczy, ee, mnie nic nie przerażało, to tylko takie lekkie obawy, i tyle. Przecież ja nie bałam się zupełnie niczego.
Podziwiałam zdobienia na ścianach, mijane pozłacane, pewnie bardzo stare naczynia, które rozpadały się przy najmniejszym dotyku, a nawet dziwne, kolczaste stwory wyrastające z ziemi. Nigdy wcześniej nie widziałam czegoś takiego. Ci Zeffo może i byli filozofami—świrusami, ale wystrój wnętrz mieli przyzwoity. Zeskoczyłam żwawo na jakiś większy kamień, słysząc klekotanie BD siedzącego mi na plecach, a gdy nie usłyszałam za sobą kroków, odwróciłam się prędko.
— Co jest, rudy? — uniosłam wzrok, dając mu do zrozumienia, że nie podobają mi się jego postoje, bo to już nie pierwszy raz. Niedługo po wejściu zachciało mu się medytować i wszystko byłoby spoko, gdyby nie to, że musiałam czekać na niego pełne piętnaście minut. W tym czasie już dawno znalazłabym ślady Cordovy i stąd wyszła!
Uniósł trochę brwi, ręce układając standardowo na biodrach, a jego oczy zdradzały zmartwienie.
— Powinniśmy powiadomić Cere — mruknął, odwracając wzrok. I, nie czekając na odpowiedź, odezwał się do komunikatora: — Cere, znaleźliśmy go, ale... — urwał, a ja wiedziałam, że podobnie do mnie poczuł się zdradzony. Kolejne zdanie tylko to potwierdziło. — Dlaczego nic nie powiedziałaś?
— Dlatego, że kłamie.
Okej, ten głos na pewno nie należał do średniego wieku kobiety z oczami jakby miały zaraz wyskoczyć. To zdecydowanie Trilla. Tylko jak?
— Co zrobiłaś? — spytałam spokojnie, będąc z naszej dwójki tą, której aż tak nie ruszała ta sytuacja, bo ktoś musiał pozostać opanowany. Ktoś musiał... dowodzić.
— Witaj, Arlene — usłyszałam, że się uśmiecha. — Przekierowałam łączność, kiedy tylko spróbowaliście się z nią skontaktować. Łamanie szyfrów transmisji zawsze było jej wielką pasją. Nauczyła mnie tego. Nie ma takiej techniki, której nie opanowałabym lepiej od Cere.
Chcąc nie chcąc, czułam swego rodzaju żal do Cere Jundy. Zupełnie nic nam nie powiedziała, a nawet skłamała mówiąc, że jej była padawanka nie żyje. Od początku wiedziałam, że z tą babą nie będzie łatwo się dogadać, ale liczyłam na nieco więcej współpracy, może nawet zaufania. Jako Jedi powinniśmy trzymać się razem.
Wskoczyłam na większy kamień, patrząc na rudzielca z góry, co nie zdarzało się często, i westchnęłam głośno.
— Suka — rzuciłam tylko, nie otrzymując nic w zamian. Trilla więcej się nie odezwała.
Cal nie zwrócił nawet uwagi na brzydkie słowo, ale wyminął mnie, podążając ścieżką grobowca. Stracił cały swój dobry humor. Wyciągnęłam rękę, poklepałam bo blaszce BD siedzącego mi na plecach i pobiegłam przed siebie, nie przemyślając zbytnio niczego, co miało miejsce do tej pory. Priorytetem było odnalezienie Holokronu, a ja miałam zamiar to zrobić.
Oboje wpadliśmy w poślizg i zjechaliśmy po śliskiej skale w dół, na końcu wybijając się, by zaczepić o kratę. Bolały mnie palce, jednak zaczęłam szybko się po niej wspinać. Zauważyłam, że wszędzie wokół, pomiędzy stromymi ścianami i nad wielkimi przepaściami, skądś kapała woda. Samo powietrze zdawało się aż nazbyt wilgotne. Gdy dotarłam na górę, pierwsza, oczywiście, zaczęłam iść przez kałuże utworzone na ziemi. O ile klimat został utrzymany zajebiście, o tyle woda nie była zbytnio moim ulubionym żywiołem, zwłaszcza przez wzgląd na moje biedne, i tak już do połowy zniszczone buty.
CZYTASZ
TRUST ONLY IN THE FORCE ➵ fallen order fanfiction
Fanfic❝Trilla, zamknij mordę❞ Dwójka młodych Jedi musi stawić czoło lasce emo, tej drugiej rodzaju męsko-żeńskiego i całej reszcie Imperium. A gburowata załoga w postaci Laterończyka i wymagającej babki z wytrzeszczem wozi ich po kosmosie mając nadzieję n...