Promyk nadziei

235 12 0
                                    

Ubierałem się z łzami w oczach. Śniadanie jadłem z łzami w oczach. Zęby myłem z łzami w oczach. Lęk przed nieuchronnym i coraz bliższym przekroczeniem szkolnego progu paraliżował. Ręce trzęsły mi się jak oszalałe przez cały poranek. A kiedy tata odwoził mnie do szkoły czułem, jak żołądek podchodzi mi do gardła.

Gdy tylko pojawiłem się w drzwiach wejściowych szkoły, wszystkie wzroki zatrzymały się na mnie. Widziałem po twarzach tłumu, że już wszystko wiedzą, że plotki rozeszły się gdy ja jeszcze nie wiedziałem co się stało bo byłem w śpiączce.

Część chłopaków się śmiała, cała reszta nie miała odwagi się odezwać, ale w ich oczach widać było skruchę i współczucie, czego jednak ku mojej przykrości później nie okazywali.

Przejeżdżałem przez szkolny korytarz niby łatwo, bo wszyscy się rozstąpili aby przypadkiem mnie nie tknąć, jakbym roznosił zarazę, ale jednak czułem opór. Szok i spojrzenia ludzi stawiały bariery i pełno murów, które i tak osłabiony musiałem przebijać.

Nauczyciele przed lekcjami mówili tylko

Przykro mi

Jednak co mi to dawało?

Na przerwach nikt nie chciał się do mnie odzywać, unikano mnie jak ognia. Gdy zaczynałem tylko prośbę do kogoś o na przykład popchnięcie wózka w jakimś węższym odcinku korytarza, nagle wszyscy zachowywali się jakbym był powietrzem, jakbym nie istniał. Na przerwie zostałem trącony przez jakiegoś chłopaka i wypadły mi książki. Mimo, że męczyłem się z ich podniesieniem pół przerwy, nikt nawet nie ruszył palcem, aby mi pomóc.

Wpadłem w grupę gorszą niż odrzutki, bo tych chociaż nikt nie zauważał. Ja byłem odrzucanym i poniewieranym centrum uwagi. Niby oksymoron, a jednak. Byłem bezsilny, każdy ruch był skrępowany a każda czynność skomplikowana. Ludzie którzy mówili dotychczas Hej udawali, że jestem przezroczysty.

Czekałem tylko na nią.

Bezsilny pojechałem do nieodwiedzanego korytarza naszej szkoły i uwolniłem kilka łez, które ciążyły na moim sercu od pierwszych godzin w tym budynku.

Gdzie jest Louis? Potrzebuję jak najszybciej się z nim zobaczyć

Usłyszałem jej roztrzęsiony głos i zauważyłem w tych ciemnościach życia przebłysk nadziei.

Rachel zawsze była dla mnie promykiem nadziei.

Mimo, że nie mieliśmy jakiegoś nie wiadomo jakiego kontaktu i nie byliśmy dla siebie najważniejsi na Ziemi, przynajmniej ja dla niej nie byłem, była moją jedyną przyjaciółką, do tego dawała mi często wsparcie większe niż cała bliższa część mojej rodziny razem wzięta.

Jakiś męski głos jej odpowiedział, po czym usłyszałem zbliżające się kroki. W końcu stanęła naprzeciw mnie.

Czułem się, jakbym swoim stanem wyrządził jej krzywdę. Twarz tej delikatnej jak płatek róży dziewczyny okazywała emocje których widzieć nie chciałem, których nigdy nie widziałem. Wyglądała, jakby naiwnie myślała, że mój paraliż to tylko głupi żart, a gdy przyjdzie do szkoły zobaczy mnie dokładnie takiego samego, jakiego widziała w dniu wyjazdu do Chorwacji. Gdy mnie zobaczyła, nagle stała się... Sam nie wiem, chyba zaczęło się tłumić w niej zbyt wiele emocji, bo jednocześnie dostrzegałem oszołomienie, współczucie, przykrość, wściekłość i żal. To, że to się dzieje naprawdę, że jej przyjaciel jest w takim stanie, musiało ją naprawdę zaboleć, a mnie zabolało to że przeze mnie odczuwała negatywne emocje. Ona zawsze mi tylko pomagała, a ja ukruszyłem kawałek jej serca. Patrzyłem jej tylko głęboko w oczy, a moje serce się łamało pod widokiem kolejnych łez ściekających po jej policzkach. W końcu otrzeźwiała, wykonała jakiś ruch, podeszła do mnie szybkim krokiem i zarzuciła ręce na ramiona.

Angel✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz