~3~

290 17 16
                                    

Pov. Rosja

Obudził mnie trzask rozbitej butelki, dobiegający z dołu. Na dworze było już jasno. Zegarek stojący na biurku wskazywał godzinę 8:37. Super jest obudzić się i tak wczesnej godzinie w weekend. Wczoraj wróciłem do domu po północy, zostałem jeszcze trochę z chłopakami. Na moje nieszczęście ojciec jeszcze nie spał, a na dodatek siedział w salonie, więc musiałem wchodzić przez okno, aby mnie nie zauważył. Wchodziliście kiedyś na pierwsze piętro, lekko podpici, po jakiejś niestabilnej drabinie? Nie życzę tego nikomu.

Podniosłem się z łóżka. Podszedłem do szafy i wybrałem dzisiejszy zestaw ubrań, czyli standardowo bluza, jeansy i mój ulubiona uszatka. Wziąłem rzeczy i wyszedłem z pokoju idąc w stronę łazienki. Na szczęście nikogo w niej nie było. Odłożyłem ciuchy na pralkę i wróciłem się kawałek, aby zakluczyć drzwi. Zdjąłem z siebie ubrania i wrzuciłem je do kosza na pranie, który był prawie pełny. Tym razem chyba jest kolej Białorusi na zrobienie prania.

Wziąłem szybki prysznic. Wyszedłem z kabiny prysznicowej. Wytarłem się ręcznikiem i ubrałem. Starałem przed lustrem. Moje włosy dziwnie się układają jak są mokre. Starałem się je jakoś ułożyć ręką, ale nic z tego. Odpuściłem sobie, założyłem uszatke i wziąłem szczoteczkę do zębów oraz pastę. Po umyciu zębów opuściłem pomieszczenie.

Podszedłem do drzwi pokoju mojego brata Białorusi. Zapukałem pięć razy i czekałem, aż mi otworzy. Nie otrzymałem żadnej odpowiedzi z jego strony. Zapukałem jeszcze raz.. Nadal nic. Postanowiłem normalnie wejść. Tak jak myślałem, jeszcze spał. W jego pokój panowała kompletna ciemność. Miał zasłonięte rolety.

W związku z tym że jestem bardzo miły, podszedłem do okna i odsłoniłem je aby do pomieszczenia dostało się światło. Stanąłem przy jego łóżku.

R: Pobudka leniu!

On szybko otworzył oczy. Gdy tylko mnie zobaczył, przekręcił się na drugi bok, zakrył się cały kołdrą i mamrotał coś niezadowolony. Szarpnąłem za jego kołdre, aż wkoncu mu ją zabrałem.

B(Białoruś): No weeeeź! Jest weekend, daj mi spokój! - schował głowę pod poduszką.

R: Nie dam ci spokoju - usiadłem obok niego.

B: Pomęcz sobie Ukrainę czy coś tam...

R: Przykro mi, dziś wypadło na ciebie.

Rzucił we mnie poduszką pod która przed chwilą się chował.

B: Dzięki.. Już nie zasnę.

Zaśmiałem się, on natomiast obrócił się w stronę okna i oparł głowę o ręce, prawie nieprzytomny.

R: Nie ma za co.

Wpatrywał się we mnie zezłoszczony przez chwilę, po czym oparł się plecami o ścianę i powiedział.

B: Głodny jestem...

R: Przynieść ci coś?

Pokiwał twierdząco głową. Westchnąłem. I po co to mówiłem? Nie chce mi się iść.. Ale jak już powiedziałem to muszę... Wstałem i podszedłem do drzwi, po czym opuściłem pomieszczenie. Cicho doszedłem do schodów. Na dole nic nie było słychać. Niepewnie schodziłem po schodach. Gdy byłem już na dole zobaczyłem szkło na podłodze. To pewnie ta butelka co mnie obudziła.

Byłem już w kuchni. Sięgnąłem po chleb, masło oraz jakaś wędlinę. Szybko zrobiłem kanapki i położyłem je na talerz. Schowałem wszystkie składniki i wracałem na górę. Będąc przy schodach usłyszałam trzask szafki dobiegający z pokoju ojca. Wbiegłem szybko i już byłem w pokoju brata.

Nie chcę cię ranić ||  RusAme || COUNTRYHUMANSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz